Zbliżenia bywają krótkie

264 14 4
                                        

Gdy się obudziłem, dalej miałem nastolatka przyczepionego do ramienia. Widząc jak słodko śpi, wymknąłem się z objęć niezauważonym i poszedłem ogarniać zarówno siebie jak i śniadanie. Zajęło mi to około godziny, ale gdy skończyłem, on stał w drzwiach i się na mnie patrzył z podziwem na twarzy.

-Nie obudziłeś mnie. -Powiedział

-No, nie da się ukryć, co w tym takiego dziwnego?

-Wydaje mi się, że jako służba, powinienem robić takie rzeczy, a nie słodko sobie spać. Źle się z tym czuję, mam swoje obowiązki.

-Daj spokój, to jestem w stanie sam zrobić, a nie robiąc nic, umarłbym z nudów. Poza tym, zaczynam mieć wrażenie że jesteś bardziej jak młodszy brat, czy kuzyn, a nie służba. -Oznajmiłem lekko się śmiejąc.

Bunke na chwilę zamarł, po czym przyznał że czuje się podobnie. Tym razem ze śmiertelnie poważnym tonem. Zbliżył się do mnie i wtulił. Nie wiedząc co zrobić, obiąłem go ramieniem i przeniosłem na kanapę. Dłuższy moment przeleżeliśmy w milczeniu, wtem poczułem jego oddech wyjątkowo blisko swojej twarzy. Otworzyłem oczy żeby zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że jest bliżej niż mi się zdawało. Dzieliło nas około czterech centymetrów, a młodzieniec głęboko wpatruje się w moje oczy. Widząc, że nie wiem co ze sobą, i z nami, zrobić, nadrobił rozłączającą nas przestrzeń wpijając się w moje usta. Byłem kompletnie zszokowany, ale nie miałem nic przeciwko temu. Odwzajemniłem jego czyny. Trwało to dłuższy czas, gdy nagle tę sielankę, przerwał nam alarm pożarowy. Niechętnie wstałem, by sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że toster postanowił o sobie brutalnie przypomnieć, stając w płomieniach i kończąc te równie gorące zbliżenie. Pobiegłem do garażu po gaśnicę i przerwałem dogłębne grzanie chleba, następnie po zastosowaniu wszystkich środków ostrożności, pozbyłem się cholerstwa i posprzątałem syf.

Przez cały ten czas, młody się na mnie uważnie parzył nie zadając żadnych pytań. Gdy po jakichś trzydziestu minutach, skończyłem się zajmować mini pożarem, spojrzałem na niego, a on nie ruszył się z miejsca ani trochę.

-To nam już nie przeszkodzi. -Powiedziałem wskazując miejsce po tosterze. -On stąd wybył, ale TY zostajesz ze mną.

Chłopak lekko się przeraził, ale grzecznie słuchał mnie dalej. Zacząłem się do niego podchodzić patrząc mu w oczy. Widziałem, że się mnie nie boi, a jedynie udaje. W pewnym momencie wskazałem na moją koszulę i spytałem:

-Będę jej potrzebował?

-Nie, bynajmniej nie teraz.

-Ty w takim razie swojej też nie. -Powiedziałem rozpinając po kolei jego guziki.

-Szybki jesteś... -Stwierdził młody.

-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać, a teraz jesteś tylko mój. Lepszej okazji nie będę miał.

Bunke ochoczo zdjął ze mnie marynarkę i zdarł koszulę. Zdziwiło mnie jego zachowanie, ale nie znaczyło ono dla mnie nic. Jedyne co się teraz liczyło, to ja, on i ta kanapa pod nami. Patrzyłem się mu głęboko w oczy, mając nadzieję, że to odwzajemni. Najwyraźniej nie miał takich zamiarów, bo chował twarz w dłoniach rumieniąc się, starałem się ośmielić go trochę, ale nic nie działało. Czułem że jego spodnie robią się trochę za ciasne. Zszedłem w dół na wysokość pasa i pocałowałem jego klamrę u paska. Z pomocą moich zębów, zniknął skórzany pasek, a po nim spodnie. Gdy już tak bardzo chciałem pozbyć się jego bokserek, niczym wystrzał zerwało nas pukanie do drzwi. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że wiem kto się do mnie dobija, ale wydawało mi się to niemal oczywiste.

-Ubieraj się, choćby względnie, albo się gdzieś ukryj. Szybko nie pójdzie! -Rzuciłem do mojego kochanka.

Szybko zebrał swoje ciuchy i uciekł do swojego pokoju po schodach. Ja założyłem na siebie bluzę dresową leżącą na krześle i poszedłem zobaczyć kto stoi pod drzwiami. Jakże by inaczej... moja była, Ikuko. Nadeszła pora skończyć to raz na zawsze. Otworzyłem drzwi i powiedziałem:

Ciągnąc za krawat /yaoi/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz