Najlepszy dzień w moim życiu

273 18 3
                                    

Gdy się obudziłem, chłopak dalej leżał obok, ale był skurczony i lekko ubrudzony krwią. Delikatnie go obudziłem, więc spokojnie reagował. Powoli otwierał swoje piękne zielone oczy.

-Spokojnie kotku, powolutku, bo może boleć. -Mówiąc to pocałowałem go w czoło. -Pójdziesz się grzecznie wykąpać, a później Cię opatrzę. Wykonać!

-Tak jest Senpai! -Rzucił, uciekając nagi z pokoju.

Stwierdziłem, że może i pasuje mi taki termin, skoro w sumie jest całkowicie adekwatny. Z góry zaraz po odgłosach wody, usłyszałem pisk. Zapewne poparzył rany gorącą wodą. Tak mało wie... Z bardzo nieprzyjemnych wspomnień wyrwał mnie telefon. Odebrałem ze standardową formułą, lecz okazało się, że dzwonią rodzice młodego. Mogło to oznaczać tylko kłopoty i nie myliłem się. Starali mi się przekazać, że na zawsze się go pozbywają, a podpisane papiery adopcyjne mam w skrzynce. Rozmowie towarzyszył dziwny hałas tła. Po chwili do mnie doszło, to było lotnisko. Zanim cokolwiek powiedziałem, straciłem połączenie. Nie miałem się jak dodzwonić na zastrzeżony, więc w gniewie i frustracji poszedłem sprawdzić pocztę. Dokumenty owszem się tam znajdowały i nie było z nimi żadnego problemu. Wszystko wypełnione idealnie, tylko mój podpis... Zdrowy rozsądek mówił:

-Pozbądź się go. To nie Twoje dziecko.

Moja dłoń wraz z kosztownym piórem spoczęła nad papierem. Minuty mijały, a wszystko miało coraz mniej sensu. Poczułem, że mi gorąco i nie zauważywszy osunąłem się na posadzkę.

Obudziłem się na podłodze z piórem w dłoni, wszystko zdawało się być w porządku. Powoli powstałem i zauważyłem cyrograf, podpisany w trzech dodatkowych miejscach. Nie mogłem uwierzyć temu co widzę i chciałem krzyczeć z radości, że bez świadomości podejmuję lepsze wybory niż na trzeźwo. Kiedy mój maluszek zszedł ubrany tylko w ręcznik na dole, podałem mu z kamienną twarzą dokument do przeczytania. Był zszokowany, ale gdy tylko oderwał oczy, wskoczył mi w ramiona i zaczął płakać. Sam nie wytrzymałem i niosąc go ze sobą na kanapę, też się rozpłakałem. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, po czym przerwał ciszę mówiąc parę prostych, ale wielkich dla mnie słów.

-S..senpai, dziękuję, kocham Cię.

Od tego momentu wiedziałem, że moje, a właściwie nasze, życie już nigdy nie będzie takie samo. 

Ciągnąc za krawat /yaoi/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz