Rozdział 24

240 22 3
                                    


Czekając na deser matki Remy'ego ponownie zaczęliśmy rozmowę.

- Masz chłopaka? - Zapytała mama mojego brata.

Zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam. Niespodziewałam się akurat tego pytania. Nie pierwszego dnia, gdy do nich przybyłam.

- Mamo! - Krzyknął Remy.

- No co? - Zapytała Evelaine.

Po uspokojeniu się mogłam wreszcie coś powiedzieć.

- Jest okej. To naturalne, że chcą wiedzieć - zwróciłam się do brata. Spojrzałam na jego rodziców. - Tak, mam. Ma na imię Viridi.

- Że co?! Ten zielony idiota? - Krzyknął Remy.

Spojrzałam na Remy'ego zdziwiona.

- Znasz go? Skąd? - Pytałam.

- Jego to akurat ciężko nie znać. Spotkałem go kilka razy, gdy cię szukałem, ale nie wiedział, że jestem twoim bratem - odpowiedział Remy.

Viridi, słońce ty moje, szykuj się na wyjaśnienia, bo na bank ci tego nie odpuszczę.

- Jest i deser - rzekła pani Evelaine stawiając na stół jakieś ciasto.

Kilka minut później mogłam iść odpocząć. Z bratem zdecydowaliśmy, że później zapytamy jego rodziców o zgodę na to, aby Remy mógł się przenieść do mnie. Weszłam z nim do jego pokoju. Nie był jakiś specjalnie duży. Miał niebieskie ściany, a na nich kilka plakatów samochodów i nieznanych mi zespołów. Łóżko stało w prawym kącie pokoju, a obok mała szafka nocna. Dalej było okno, a przed biurko, na którym brakowało organizacji. Istny bałagan. Obok biurka, jakiś metr dalej była szafa, do której z pewnością nie chcę zaglądać, bo bym pewnie zeszła na zawał w związku z panującym tam pewnie nieporządkiem.

- Fajny pokój - powiedziałam.

- Dzięki. Przepraszam za to, że rodzice zaczęli cię wypytywać - rzekł Remy.

- Ta. Zobaczysz, jak zaczną wypytywać, gdy powiemy im, co chcielibyśmy zrobić.

- Chyba wolę tego nie wiedzieć.

Dotknęłam naszyjnika podarowanego od mojego chłopaka.

- No to pogadajmy z Viridi'm - powiedziałam.

- Co? - Powiedział mój brat, który nie wiedział o co chodzi.

Nagle pojawił się Viridi. Spojrzał najpierw na mnie, a potem na Remy'ego. Drugi, który nie wie o co chodzi.

- Co ten dekiel tu robi? - Zapytał Viridi.

- To mój dom, idioto. Ja tu mieszkam - powiedział Remy.

- Cześć Viridi. Ciebie też miło widzieć. Fajnie, że pytasz, co u mnie - powiedziałam opierając się o biurko i krzyżując ręcę na klatce piersiowej.

Chłopak podszedł do mnie i ucałował w czoło. Zawsze tak robił na powitanie.

- Cześć słońce, co u ciebie? - Zapytał chłopak.

- Dobrze. Jego nie muszę ci przedstawiać, bo podobno się znacie, ale dla ścisłości to Remy Rogers, mój brat bliźniak - powiedziałam.

Viridi roześmiał się.

- Poważnie? On jest twoim bratem? I do tego bliźniakiem? - Chwilę później się uspokoił. - Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej. Nie biłbym go.

- Co? - Powiedziałam.

- Nic, nic. To nic ważnego. Nie wracajmy do tego. Fajnie, że się poznaliśmy i w ogóle, a teraz zielony zmiataj z mojego domu, bo muszę wraz z siostrą przeprowadzić z rodzicami poważną rozmowę - powiedział Remy widocznie chcąc pozbyć się z domu mojego chłopaka.

- Właśnie. Zobaczymy się później? - Zapytałam Viridi'ego.

- Pewnie. Pogadamy później - powiedział Viridi.

Pożegnałam się pocałunkiem z chłopakiem słysząc przy tym odgłos udawanych wymiotów Remy'ego. Potem zeszłam na dół z bratem do salonu, gdzie byli jego rodzice. To będzie ciężka rozmowa.









Kapitan Ameryka i Speedy: Ostatnia godzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz