I

1.2K 51 5
                                    


Eskel przybył do księstwa Mormackiego, małego państwa, które wyglądało jak z bajki. Malownicze krajobrazy zdobione licznymi górami i jeziorami, które mają najbardziej przejrzyste wody są głównymi atrybutami tego miejsca. Mijał kobiety w pięknych, kolorowych sukniach i błędnych rycerzy, którzy bronili tutejszy lud przed niebezpieczeństwem. Niestety tym razem błędni rycerze nie wystarczyli. Król Keiso von Sabelrot wezwał wiedźmina, aby ten uporał się ze stworem, który rzekomo od jakiegoś czasu morduje ludzi przy największym akwenie w księstwie. Wielu niewinnych ludzi straciło życie, aż zaczęto się bać Świtezi, bo tak nazwano jezioro.

Eskel przemierzał przez miasto w stronę zamku na swoim Wojsiłku, ogierze o karej maści. Zamek nie był duży, ale bardzo pięknie zdobiony. Służba nadworna zaprowadziła wiedźmina do sali, w której czekał na niego król. Eskel uklęknął i pochylił głowę.

- Witaj wiedźminie - Keiso wstał i ruchem ręki pokazał Eskelowi, że ten może się podnieść. - Cieszymy się, że udało Ci się przybyć do naszego księstwa.

- Dostałem wezwanie od Waszej Królewskiej Mości, jak mógłbym nie przybyć? - odpowiedział.

- Mam nadzieję, że uda Ci się nam pomóc - powiedział zrezygnowany król. - Nieopodal miasta, znajduje się najpiękniejsze i największe jezioro w państwie. Od kilku tygodni dzieją się tam przerażające rzeczy, ludzie zaczęli się bać i omijać jezioro. Nie dosyć, że mój lud jest w niebezpieczeństwie, to jeszcze rybacy przestali łowić tam ryby. Powiem, że był to najważniejszy zbiornik w okolicy, Najwięcej ryb wyciągamy właśnie z niego.

- Ludzie są w niebezpieczeństwie? Co wiadomo o tym miejscu?

- Od kiedy zaczęło się to dziać, nad ranem znajdowane są ciała na brzegu. Na początku myślałem, że jakiś nieszczęśnik utopił się, bo za dużo wypił. Niestety ciała zaczęto znajdować coraz częściej, aż jezioro dostało miano przeklętego. Nikt nie wie co się tam dzieje, rycerze za dnia nic nie mogą znaleźć. Mówią, że to duchy, kara boska, że wszyscy prędzej, czy później zastaną w państwie straceni. Jestem przekonany, że przesadzają. Pewnie kilka utopców się wylęgło, a do takich to tylko wiedźmin potrzebny.

- Miejmy nadzieję, że tak jest. Jak dotrę do Świtezi? - zapytał. Tymczasem do pomieszczenia weszły dwie kobiety. Pierwsza z nich bardzo młoda, od razu można było stwierdzić, że jest spokrewniona z królem. Tak jak on miała ognisto rude włosy i zielone oczy. Spod loków odpadających na twarz można było dostrzec piegi. W jej oczach widać było zimno, zobojętnienie. Natomiast druga kobieta, trochę starsza miała blond włosy, w przeciwieństwie do pierwszej były krótkie. Eskel wyczuł, że jego medalion zaczyna drżeć.

- Wiedźminie, poznaj moją córkę Nilven oraz nadworną czarodziejkę Caren - obie kobiety lekko ukłoniły się.- Caren zaprowadzi cię nad jezioro.

Bez Litości - Wiedźmińskie opowiadanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz