III

441 38 0
                                    

Nadszedł wieczór, więc udali się nad jezioro. Niebo było bezchmurne, pełne gwiazd. Tafla jeziora stała się lustrem. Odbijała wszystko, co znajdowało się nad nią, co sprawiało, że wiedźmin miał wrażenie, jakby znajdował się między gwiazdami.

- Rzeczywiście jest to najpiękniejsze jezioro w księstwie - zauważył.

- Tak Świteź ma swój urok za dnia, jak i nocą - odpowiedziała mu wampirzyca. - Jednak drogi wiedźminie nie jesteśmy tutaj, aby oddawać się pięknu tego miejsca.

Eskel zeskoczył z konia i się rozejrzał. Nie dostrzegł nic, co mogłoby wskazywać na obecność jakichś istot. Jedyne co było słychać to szum jodły. Nasłuchuje, lecz nic nie słyszy. Nagle rozległ się przerażający krzyk. Konie zrobiły się niespokojne, a wiedźmiński medalion zaczął drżeć. Kruki wyfrunęły z drzew, głośno trzepocąc skrzydłami i kracząc. Znowu cisza i szum jodły. Po krótkiej chwili można było usłyszeć cichy śpiew. Spokojna piosenka unosiła się między gwiazdami. Gdyby Eskel miał opisać postać, która śpiewa, powiedziałby, że jest to młoda, drobna kobieta. Nie mógł oprzeć się temu, co słyszał i zaczął iść w stronę jeziora. Nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za ramie.

- Co ty robisz? Ocknij się! - była to Eris.

- Słyszałem już kiedyś coś podobnego - zauważył. Momentalnie z jeziora wydobył się przerażający krzyk, tak głośny, że wiedźmin musiał zasłonić uszy. Woda zaszumiała, zrobiła się niespokojna. Było słychać krzyki i płacze kobiet, wojska, które walczą ze sobą.

- Odejdźcie - rozległ się głos kilku osób. Wampirzyca i wiedźmin zaczęli się rozglądać. - Odejdźcie - głosy robiły się coraz głośniejsze. Jezioro naprawdę było mroczne, a raczej to, co się w nim znajdowało. Nagle znowu wszystko ucichło, a woda się uspokoiła. Eskel wymienił się spojrzeniami z Eris.

- Nadal uważasz, że ja za tym wszystkim stoję? - zapytała.

- Nie, jestem przekonany, że to nie ty.

Bez Litości - Wiedźmińskie opowiadanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz