BAD TRIP

61 3 4
                                    

Znów rzygałem
Sam pod siebie
Umierałem
Chcąc do Ciebie
I nie myśląc przesadziłem
Gdyż granic swych nie wyznaczyłem
A znów je zamazałem
I sam siebie uwięziłem
W okowach bad tripa
Gdzie myśl żadna nie jest miła
I choć było mi potwornie
I tak płacę za swe zbrodnie
I choć przestać powinienem
To też jestem tylko mięsem
Wiec wiem, że kurwa nie przestanę
Mimo, iż tym ciągle siebie ranię
I wyniszczania swoje ciało
A jakby tego było mało
To tym niszczę swoją duszę
Którą trawią wciąż katusze
Lecz mnie bawi marny stan ten
Który naśladuje marny sen
Wszakże słyszę dziwne głosy
Na mym ciele stają włosy
Umysł nie pojmuje co się dzieje
A ja z wdechem tracę swą nadzieję
Chyba rozmawiałem sam ze sobą
Chyba przyodziany byłem zbroją
Może byli ze mną inni
Ale jakoś szybko znikli
Może ich nie było wcale
Nie patrzyli jak się truję, jak się bawię
Chyba chciałem coś powiedzieć
Ale co ja mogę wiedzieć
Bo jedynie wiem że boli
I że ciężko aby wszystko było jedno
Chciałbym uciec tej niedoli
Lecz mi chyba wszystko jedno
Chciałbym umrzeć to napewno
Coś tam w środku, we mnie zdechło
Nie pamiętam chyba więcej
Lecz robiąc to dalej zapewne zdechnę prędzej
Lecz nie umiem się oduczyć
Bo bym musiał się na nowo uczyć
Życia w tym przeklętym świecie
Prędzej zgaszę białą świecę
Która me symbolizuje życie
Chyba o tym marzę skrycie

Podróż zniszczonej duszyWhere stories live. Discover now