Prolog

5K 283 157
                                    

30 września 2019r

Pokój był przeraźliwie czysty.

W powietrzu unosiły się drobinki kurzu, widoczne dzięki promieniom słońca, które wpadały do środka przez białe okna. Na drewnianej podłodze widoczny był jaśniejszy prostokąt, wskazujący miejsce, gdzie jeszcze dziś rano stało pianino elektryczne. 

Opróżnione półki i szafki świeciły pustkami - zniknęły z nich stosy książek, segregatory z nutami, a także doniczka z jego ulubionym kwiatkiem.

Wszystko było nienaturalne.

Fryderyk Chopin ogarnął cały pokój zasmuconym spojrzeniem. Ciężko było mu zostawić te cztery ściany, w których mieszkał przez ostatnie dziewiętnaście lat swojego życia, tak znajome i pełne wspomnień. Ból, jaki odczuwał w sercu już od dnia, w którym zaczął się pakować, z każdą chwilą stawał się coraz bardziej dotkliwy i nie do zniesienia.

Westchnął cicho, oparł się plecami o ścianę, a następnie osunął po niej powoli i usiadł na podłodze, przy leżących nieopodal spakowanych walizkach.

Na jednej z nich, oparty o ścianę, siedział niewielkich rozmiarów pluszowy miś, z zawiązaną pod szyją czerwoną wstążką. Był stary i wysłużony, jednak nie można było mu się dziwić; Fryderyk dostał go w prezencie od Ludwiki, kiedy miał zaledwie 6 lat.
Chłopak wziął go w swoje smukłe dłonie i pogładził jego puchaty pyszczek.

Dzień wyjazdu był niczym letnia burza - zapowiedziana przez poszarzałe niebo, a jednak długo ignorowana. Fryderyk od tygodni widział nad sobą kłębiące się grafitowe chmury, wolał jednak wypierać ze świadomości ich obecność i cieszyć się wciąż pięknym słońcem.

Teraz czuł tego przykre konsekwencje, w postaci lodowatych strug deszczu, sprowadzających go do rzeczywistości.

- Frycek?

Na dźwięk głosu swojej starszej siostry, chłopak podniósł gwałtownie głowę i zamrugał kilkukrotnie, mając nadzieję, że siostra nie dostrzeże zbierających się w jego oczach łez.

- Powinniśmy już wychodzić, wiesz? - powiedziała Ludwika, robiąc kilka kroków w jego stronę. - Jak się czujesz?

- Niezbyt dobrze... - odparł cicho Fryderyk, odkładając przytulankę  z powrotem na walizki. -  Czuję, że zupełnie nie jestem na to gotowy, Wika.

Ludwika kucnęła przy nim i położyła dłoń na jego ramieniu.

- Naprawdę nie powinieneś się bać, Frycek, nie ma czego. Studia są super!

- Wika, ty studiujesz medycynę, dla ciebie zapewne trzymanie ludzkiego serca w dłoni byłoby super...

Jego siostra roześmiała się głośno i dźwięcznie. Podała mu rękę i pomogła wstać.

- Możliwe, że masz rację. Ale przestań się nad sobą użalać. Chodź, zaniesiemy walizki do samochodu.

***
Łzy w oczach jego mamy oraz młodszych sióstr, każde kolejne słowa pożegnania czyniły ten dzień coraz trudniejszym. Fryderyk czuł, jak z każdą chwilą ma coraz większą ochotę zrezygnować z wyjazdu i już nigdy nie opuszczać swojego rodzinnego domu.

Bagażnik samochodu był przepełniony; w jego wnętrzu razem z  Ludwiką ułożyli walizki, kilka jego ulubionych ozdób do nowego pokoju, trochę słoików z przetworami od mamy, a także tonę książek - tych do czytania i tych z nutami. Pianino zostało zabrane przez firmę przewozową z samego rana.

Pragnął okropnie, by było jeszcze coś do spakowania, by mógł spędzić w domu jeszcze jedną chwilę, jednak wszystko wyglądało na gotowe.

- Mamo, co zrobić żeby się nie bać...? - wymamrotał cicho, przytulając mocno matkę na pożegnanie. Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi, ponieważ naglę tę cichą chwilę czułości przerwała im Ludwika.

- Frycek, nie mazgaj się! - skarciła go żartobliwie, przechodząc obok nich i kręcąc na palcu kluczykami samochodowymi. Następnie zwróciła się do ich matki - Ewidentnie było mu tu z wami za dobrze...

***
Fryderyk patrzył ze smutkiem w tylne lusterko samochodu, w którym jeszcze przez chwilę widać było dom rodziny Chopinów, otoczony rozłożystymi drzewami i pięknym ogrodem.
Między jego brwiami pojawiła się cieniutka zmarszczka.

Spojrzał na roześmianą twarz siostry, prowadzącej auto i próbującej zająć jego uwagę rozmową.

Przełknął głośno ślinę, czując narastającą gulę w swoim gardle.

Studia - pomyślał ze zgrozą w chwili, gdy samochód jego siostry minął znak drogowy, informujący o opuszczeniu Żelazowej Woli.

[A/N] Zapraszam wszystkich do czytania, przysięgam, że kolejne rozdziały nie będą tak depresyjne. Raczej będzie w nich dużo, DUŻO śmiechu...

Pozdrowienia dla każdego kto załapał żart z Ludwiką i ludzkim sercem, Bye 💛🌻

Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz