Rozdział IV - hyc o podłogę

2.4K 248 330
                                    

Zszokowany Fryderyk patrzył na Liszta, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

Zupełnie obcy człowiek siedział mu na kolanach, rzucając w jego stronę nieprzyzwoite teksty.

Zupełnie obcy mężczyzna.

Chopin odzyskał zdolność mówienia po kilkunastu długich sekundach. Szok minął, a na jego miejsce pojawił się wstyd, strach i zgorszenie.

- Złaź ze mnie! - krzyknął, próbując zepchnąć Liszta ze swoich kolan. Jednak nie było to proste - Ferenc był od niego wyższy i silniejszy, a czynność tę dodatkowo utrudniał Fryckowi trzymany w dłoni kubeczek z alkoholem.

Chłopak, siedzący na jego kolanach, spojrzał na niego urażony.

- Nnie podoba ci sssię?! - spytał z niedowierzaniem.

- Wcale mi się nie podoba! - odparł Fryderyk, wciąż próbując zrzucić go ze swoich kolan. Na próżno.

- Oj przestań, śliccczzny chłopcze... - wybełkotał Liszt zalotnie i w tym właśnie momencie Chopin chlusnął w niego trzymanym w ręku napojem.

Liszt skrzywił się i zeskoczył natychmiast z Fryderyka, przecierając oczy, do których wleciał mu alkohol.

- Co ty odpier...?! - nie dokończył Ferenc, ponieważ ktoś nagle odciągnął go na bok.

- Chodź, mordo, idziemy cię wysuszyć.

Fryderyk siedział bez ruchu. Rękę, w której ściskał kubek, wciąż trzymał wyciągniętą, w górze, zupełnie przerażony tym, co właśnie zrobił.

Siedzący obok niego, nowo poznany Felix poklepał go po ramieniu ze współczuciem.

- Liszt taki już jest - powiedział, chcąc najwyraźniej usprawiedliwić kolegę. - Podrywa wszystko, co się rusza: chłopaków, dziewczyny... Zwłaszcza po alkoholu.

Fryderyk kiwnął głową i spojrzał na przód swojej koszulki, którą również przypadkiem oblał alkoholem.

- Cholera by to... - mruknął. - Cholera by tego głupiego Liszta.

***
Mimo ogromnej chęci wrócenia do swojego pokoju, Fryderyk posłuchał próśb Mendelssohna i został na imprezie.

Zgodnie z jego poradą, zapiął koszulę pod samą szyję, w celu ukrycia plamy na koszulce.

Również za jego poleceniem, wypił odrobinę alkoholu na rozluźnienie, dlatego od pewnego czasu szumiało mu w uszach. Miał strasznie słabą głowę.

Co do Liszta, to zupełnie zapomniał on już o incydencie z kubeczkiem. Okazał się dla niego bowiem świetnym powodem do zdjęcia z siebie koszuli i aktualnie, we dwójkę z Berliozem, tańczyli pół nago, ku uciesze obecnych tam kobiet. Mężczyzn zresztą także.

Fryderyk zerkał na Liszta ze zgorszeniem, podczas rozmowy z Felixem, a także poznaną właśnie dwójką jego przyjaciół: Robertem Schumannem i jego dziewczyną - Klarą.

Nagle mieszkaniem wstrząsnął dziki wrzask kilku chłopaków. Chopin, aż podskoczył z przerażenia, słysząc to, co, jak się później okazało, było reakcją na rozpoczynającą się właśnie piosenkę.

- FRANZ TECHNO GOSPEL - rozległo się z głośników, na co kilka osób zareagowało głośnymi wiwatami.

- Co to ma być za...? - zaczął Fryderyk, ale nagle wszyscy obecni zaczęli wykrzykiwać tekst piosenki:

- I HYC O PODŁOGĘ! DZIECKO, KURWA, BĘC!

Przerażenie, malujące się w tamtym momencie na twarzy Chopina było po prostu nie do opisania.

Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz