26 XII 1991 r.
- Ale na pewno wrócisz? - zapytał go jeszcze raz, by się upewnić. - Obiecujesz?
- Obiecuję - zapewnił go jego ojciec. - Jeszcze przed północą, jak się uda.
- A właściwie, to co to za spotkanie? - zapytało dziecko, które już za kilka lat miało się stać przedstawicielem największego i jednego z najbardziej wpływowych mocarstw na świecie.
- A... no wiesz, takie nieciekawe, zresztą jak zwykle, spotkanie z innymi krajami - odpowiedział, ubierając swój zimowy płaszcz, koloru bordo.
- A kto będzie? Herbaciarz? Żabojad? Jugo? Pindos?
- Hah... - starszy kraj zaśmiał się pod nosem. - Mówiłem ci, żebyś ich tak nie nazywał. Nie spodobałoby im się to - ukląkł, tak aby być na poziomie wzrostu swojego dziecka i złapał go za policzek - Tylko ja ich tak mogę nazywać, młody - uśmiechnął się.
- No okej tato, ale nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie - zaprzeczył Rosja i złapał ZSRR za rękę, tak by już nie był w stanie złapać go za twarz. Nie lubił, gdy ojciec tak robił. - A może będzie Pieróg, lub... Trzecia R- - młody ugryzł się w język. - Przepraszam. Zapomniałem, że już go z nami nie ma...
Kraj w płaszczu westchnął i znów się wyprostował.
- Nic się nie stało dziecko - ZSRR sięgnął po leżący na szafce, obok drzwi wejściowych brunatny szal. - Czasami sam o tym zapominam.
Wyższy kraj spojrzał na swojego syna i potwierdził, że każda z wymienionych przez niego osób na pewno się tam pojawi.
- Łał, serio? To musi być jakieś ekstra-ważne zebranie. Chociaż dziwnie, że nie poczekali z tym do zakończenia tego całego Bożego Narodzenia... - zamyślił się młodszy, po czym szybko dodał. - A o czym będziecie tam rozmawiać?
Tylko gdy wypowiedział te słowa ZSRR zamarł.
- Yyy... no wiesz sprawy gospodarcze i ekonomiczne... - powiedział wahając się, po czym spojrzał na syna. - Takie tam...
Po tych słowach zapadła cisza. Trwała kilka dobrych kilkadziesiąt sekund, dopóki nie została przerwana przez westchnięcie młodszego kraju.
- Tato, dobrze wiesz, że nie musisz mnie oszukiwać - spojrzał ojcu prosto w oczy. - Dotyczy to ustroju politycznego naszego państwa, prawda?
Osoba, której zostało zadane to pytanie, niezgrabnie przekręciła klucz w dziurce od klucza.
- Co jak co, ale to nie powinno cię w ogóle interesować - skarcił Rosję używając do tego strasznie oschłego tonu. Nienawidził rozmawiać z dziećmi o sprawach związanych z polityką. - Przepraszam. Już będę wychodzić.
Dziecko, jak gdyby nigdy nic, pobiegło do salonu.
- Ej, gdzie ty! - zawołał za krajem. - Pewnie znów go uraziłem. A z resztą...
ZSRR otworzył drzwi na oścież i już wychodził, gdy nagle usłyszał kroki, a potem poczuł jak ktoś go ciągnie za kurtkę.
- Hm?
- Zapomniałeś czegoś - powiedział Rosja, spod uszanki swojego ojca. Była na tyle duże, że zsuwała mu się na oczy, wywołując przy tym śmiech rodzica.
- Dzięki, kamracie - ZSRR ukląkł w drzwiach i objął syna. - Jak mogłem o niej zapomnieć?
- Sam tego nie wiem - odpowiedziało dziecko wtulając się w ojca. - Chyba się za bardzo przepracowujesz.
Rodzic nadal tuląc syna zadał mu pytanie.
- Ale zajmiesz się swoimi braćmi, jakby zebranie się przedłużyło?
- Ale tylko tymi prawdziwymi, czy też tymi przyszywanymi? - zapytał młody z niechęcią w głosie, z dużym naciskiem na obydwa, przeciwne sobie słowa.
Wyższy kraj delikatnie uwolnił Rosję z uścisku.
- Wszystkimi - podkreślił ojciec. - Słuchaj. Wiem, że ty i Ukraina za sobą nie przepadacie, ale okazałbyś raz trochę pokory. W końcu jesteś tu najstarszy.
- Nadal mnie nie przekonałeś - zaprzeczył młodszy.
ZSRR westchnął.
- No dobra, to zrobimy tak - zaczął starszy. - Że jak się mnie grzecznie posłuchasz i jak wszystko pozostanie w jednym kawałku, jak to było przed moim wyjściem, to pójdziemy do tego całego, nowego McDonalda, którego otworzono w Moskwie.
- Serio?! - zapytał podekscytowany Rosja - Myślałem, że nienawidzisz, ekhem - młody odchrząknął - tu zacytuję: "(...) tego bufetu, zasponsorowanego przez tą kapitalistyczną świnię."
Rodzic uśmiechnął się pod nosem.
- To prawda, nienawidzę, ale wiem jak bardzo chciałeś tam iść, więc jak dotrzymasz obietnicy to pójdziemy tam nawet jutro.
- No to obiecuję - zapewnił dzieciak - A ty na pewno wrócisz? Obiecujesz?
Rosja się denerwował. Ojciec nie miał zazwyczaj spotkań o tak późnej godzinie. I to jeszcze w dodatku, w święto obchodzone w większości krajów Europy.
- Na pewno - pocałował swojego syna w czoło. - Obiecuję.
ZSRR wstał i założył daną mu przez syna uszankę. Po chwili już go nie było.
To był dzień, w którym Rosja po raz ostatni pożegnał się ze swoim ojcem.
CZYTASZ
Indagacja || CountryHumans RusAme [HIATUS NIEDŁUGO SIĘ SKOŃCZY]
FanficMinęło około 30 lat od tajemniczej śmierci ZSRR. Wszyscy zdążyli się już z tym pogodzić i zapomnieć o nieludzkich rządach XX-wiecznego tyrana. Wszyscy, oprócz jego pierworodnego syna, który zrobi wszystko, byle tylko dociec do prawdy. Nawet, gdyby o...