Prolog

347 18 1
                                    

Tak jak zapowiadało się przez całą drogę na deszcz, tak zaczęło lać jak z cebra po wyjściu na stację w Hosmagde. Wszyscy uczniowie biegali po stacji lub usiłowali wcisnąć się między innych uczniów, którzy zatłoczeni stali pod dachem stacji. Jak na złość pociąg niedawno odjechał, więc nie było nawet mowy,aby skryć się w ciepłym pomieszczeniu.

- Idioci - prychnęła Alicja, patrząc z niedowierzaniem na biegających uczniów. Stała właśnie z Esther pod dachem stacji, próbując przypomnieć sobie zaklęcie, które przypominało coś na wzór pola siłowego.

Druga dziewczyna stojąca obok niej,na znak zgody pokiwała twierdząco głową, rozglądając się dookoła.

- Widziałaś może Lily? - zapytała Esther, próbując rozdzielić z twarzy mokre kosmyki, swoich czarnych bujnych włosów.

- Ostatnio ją widziałam jak wychodziła z przedziału z... - zaczęła brunetka, patrząc z nikłym uśmiechem na koleżankę.

- Nie pomagasz - warknęła dziewczyna, patrząc gniewnie na brunetkę na co ta wybuchła gromkim śmiechem, zwracając tym sposobem na siebie uwagę.

- Przecież wiesz, że uwielbiam cię drażnić - zachichotała, nagle wykonując z zaskoczenia ruch różdżką w jej kierunku - Powinnaś się już do tego przyzwyczaić...

Czarnowłosa w odpowiedzi tylko prychnęła, mocniej zawiązując swój czerwony szal Gryffindoru.

- Nie ma sensu tutaj tak stać, bo nie zapowiada się, żaby przestało... - powiedziała Esther - sądzę, że powinnyśmy pobiec do bryczek, które nas zawiozą do szkoły. Wolę zmoknąć, żeby później ogrzać się w zamku niż stać tutaj niewiadomo ile "czekając" na nauczycieli, którzy pewnie i tak nie przyjdą.

- No bo niby po co jak w tej chwili mają ciszę, spokój i więcej jedzenia dla siebie - prychnęła Alicja, która już prawie opanowała zaklęcie. Przynajmniej ona tak uważała. Osoby, którym wydłubała prawie oczy, już mniej. - Na przykład taka McGonagal, jestem pewna, że cieszy się najbardziej z nieobecności Pottera i jego paczki.

Esther uśmiechnęła się na te słowa.

- Chyba przestaje padać... - powiedziała Alicja wyciągając przed siebie rękę, aby to sprawdzić.

- Czyli nici z twojego wielkiego popisu... - powiedziała Esther, spoglądając co chwilę na koleżankę, i wymownie na jej różdżkę.

- Najwyraźniej... - bruknęła, drapiąc się po skroni. - Za nic w świecie nie mogę go sobie przypomnieć tego zaklęcia...

Czarnowłosa wyszła spod dachu, ponieważ ulewa zamieniła się w zwykły deszczyk.

- Chodź szybko, nim znowu zacznie padać - rzekła Esther, na co brunetka założyła kaptur i obie pobiegły do bryczek.

Pozostali uczniowie także wyszli spod dachów,drzewi oraz wszelkiej maści schronień przed ulewą. Zapanowała chwila ciszy, po której nastąpił głośny wrzask i pogoń czarodziejów za dziewczynami. Zaczęła się szarpanina o najlepsze miejsca. Wszyscy uczniowie chcieli być już w zamku, ponieważ mieli wiele do zrobienia w tym roku.
A bynajmniej Esther, która musiała przemyśleć wiele spraw.
Lecz teraz dla wszystkich najważniejsza była kolacja.

" Niektórzy ludzie nie zasługują nawet na miano potwora, bo w ich czynach nie ma krzty człowieczeństwa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

" Niektórzy ludzie nie zasługują nawet na miano potwora, bo w ich czynach nie ma krzty człowieczeństwa. A może to jednak oni są najbardziej prawdziwi w tym wydealizowanym świecie? "

Pokochać Huncwota • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz