2. Zawiść nigdy nie znika

179 14 5
                                    

- Esther! - Krzyknęła oburzona Alicja, spoglądając zmęczonym wzrokiem na swoje łóżko - Twój kot znowu... ech, obsrał mi łóżko - powiedziała, ściągając z łóżka pierzynę z obrzydzeniem. Dziewczyna jęknęła, patrząc wyczekującym wzrokiem na przyjaciółkę.

Esther w tym czasie biegała po całym pokoju, zbierając swoje notatki, szukając drugiego buta, czy choćby właśnie szukając swojego kota. 

- Wiem, wiem - powiedziała, w pośpiechu zbierając notatki ze stołu, wrzucając je w pośpiechu do starej torby. Szybko, jednym ruchem różdżki posprzątała bałagan na łóżku szatynki. - Właśnie, nie widziałaś czasem Cezara? - zapytała, w pośpiechu czesząc swoje włosy.

- Całe szczęście nie... - powiedziała, podając przyjaciółce buta, którego spostrzegła pod swoim łóżkiem. Ta chwyciła go w pośpiechu, jakby od tego zależało jej życie. - Dlaczego się tak przejmujesz? To tylko kolejne nużące odrabianie lekcji z Evans. - mruknęła, siadając na swoim łóżku. - Nie rozumiem nawet, dlaczego się na to zgodziłaś... - powiedziała. - Nic się nie stanie jak się spóźnisz... bo w sumie i tak zaspałaś - powiedziała.

- Chodzi o to, że dziś miał być James - syknęła, zawiązując niedbale buta. - Miałyśmy mu pomóc, w Transmutacji i Obronie Przed Czarną Magią. Ja miałam, ale oczywiście kochana Lily zgłosiła się, że sama se nie dam rady, co oczywiście musiało go ucieszyć! - powiedziała, rozczesując nerwach swoje włosy, które jak po złości nie chciały się jej słuchać - A Evans z pewnością podczas mojej nieobecności coś mu nagada złego o mnie. - odpowiedziała, rzucając w nerwach szczotkę Alicji na jej łóżko, niemal nie trafiając przyjaciółki nią w głowę. Chwyciła swoją torbę, w pośpiechu wybiegając z dormitorium, na co szatynka jedynie westchnęła, opadając na swoje łóżko.


Esther biegła przez zatłoczone korytarze szkoły, chcąc jak najszybciej dobiec do biblioteki. Wiedziała, że jeżeli znów się spóźni, to Lily ponownie będzie prawiła jej kazania na temat organizacji i jej zapominalstwa. Skręciła w prawy korytarz, szturchając kogoś ramieniem, na co szybko krzyknęła słowa skruchy, przeciskając się między uczniami. Pech najwyraźniej nie dawał za wygraną i jak na złość klamra od jej torby strzeliła jej prosto w twarz, przez co musiała trzymać torbę jedną ręką, aby jej zawartość nie wylądowała na ziemi. 

Oczywiście Esther nie byłaby sobą, gdyby na kogoś nie wpadła, a wszystkie jej rzeczy pofrunęły we wszystkie strony korytarza. Przeklęła pod nosem, zauważając, że wpadła na jakiegoś chłopaka. Zaczęła szybko zbierać swoje rzeczy, unikając jego wzroku.

- Przepraszam Cię bardzo - powiedziała, nerwowo zbierając kartki, o mało ich nie gniotąc. Chociaż i tak były w opłakanym stanie. 

- Nic się nie stało... - Na dźwięk tego głosu, brunetka szybko podniosła swoją głowę, patrząc jak zahipnotyzowana w tęczówki uśmiechniętego chłopaka przed nią.

- James? - zapytała, nie dowierzając, że ze wszystkich uczniów z całej szkoły wpadła akurat na niego. - A ty czasami nie powinieneś być w bibliotece?

- Tak samo jak ty - odpowiedział, na co ta westchnęła, kręcąc głową. Powróciła do zbierania swoich rzeczy.

Chłopak postanowił jej pomóc, chwytając ostanie dwie książki, jakie leżały na ziemi. Brunet uśmiechnął się pod nosem, wstając. Podał jej rękę, na co ta niepewnie ją przyjęła, wstając na równe nogi.

- Dzięki i jeszcze raz Cię przepraszam... to pierwszy raz, kiedy tak się spóźniałam - powiedziała, gdy chłopak podał jej książki.

- Nic się nie stało, naprawdę. - James wzruszył ramionami - Sami przeszliśmy do rzeczy i jakoś udało się nam przebrnąć przez ten materiał...

- Ach, tak. - powiedziała, nieco zawiedziona. - Znaczy, tak, tak. Jasne - pokręciła głową. - Jakbyś czasami czegoś jeszcze nie rozumiał, daj znać - powiedziała, wkładając rzeczy do swojej torby, kładąc ją szybko na ziemi, aby ją naprawić. - Albo przynajmniej widział mojego kota. Taki duży, biały, puszysty i wredny to też daj znać - powiedziała, szybko wstając, zakładając torbę przez ramię. Chłopak parsknął, wkładając ręce do kieszeni.

- Tu jesteś - Tuż obok niej pojawiła się Lily, na co Esther miała ochotę ją odepchnąć lub po prostu pogratulować wyczucia czasu. Jedynie zamknęła na chwilę oczy, aby nimi nie przewrócić, gdy dotknęła jej ramienia. - Myślałam, że już nie przyjdziesz...

- Jak widać jestem - mruknęła. Lily chwyciła ją za rękę, ciągnąc w kierunku biblioteki.

- Miło było - zawołał za nią James, na co ta się odwróciła przez ramię. Zobaczyła jak jej chłopak macha, na co się jedynie zdołała uśmiechnąć w odpowiedzi, gdyż została brutalnie wepchnięta do biblioteki.

Pokochać Huncwota • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz