Wyjazd ciuch ciuch

98 10 0
                                    

-No więc plan jest taki. "Ja straciłem pamięć i szukam schronienia, czasami mam przebłyski, ale już nie chce uratować tego świata likwidując ludzi i słabych szamanów aaale dalej biorę udział w turnieju", wiarygodne, prawda?- wiem że jestem genialny, Opacho chyba zrozumiała plan.
-A co z resztą? Z resztą tych co chodzili za tobą krok w krok i słuchali każdego twojego słowa?- o kurde zapomniałem o tych bałwanach
-Możesz im przekazać że pomogę im się zakwalifikować dalej do turnieju szamanów i tak dalej i tak dalej, nie rzucam przecież słów na wiatr. A oni przecież se poradzą beze mnie, a jeśli nie to nie są warci mej uwagi.-
-Dobrze mistrzu Hao- powiedziała
Chwilę siedzieliśmy tak póki nie usłyszeliśmy za nami kroków
-Ej ty! Tak do ciebie mówię- usłyszałem i się obróciłem. Ooooonie to ten irytujący dzieciak który zawsze stalkuje mojego brata bo nie ma przyjaciół, jak on tam miał, Ren?
-Czego chcesz od mistrza Hao?- odezwała się Opacho zanim zdążyłem zareagować
-To J A miałem ochronić Yoh przed tamtym atakiem, miałem przyjechać na koniu, okazać mu łaskę ratując go teraz, by móc go zgnieść jak robaka potem. Wszystko popsułeś!
-Oh... -ej to w sumie... Czemu tego nie przewidziałem, obyłoby się bez tej akcji z utratą pamięci?!
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?!- jaki ten dzieciak uggh wkurzający
-Tak, zmiataj stąd.- odezwała się Opacho, przy moim boku jest bardzo pewna siebie zauważyłem
-Tylko masz dopilnować żeby Yoh wyzdrowiał do następnej walki, nie mam zamiaru walczyć z kaleką- stuknął dwa razy znacząco na swój dzwonek wyroczni i uciekł
Lubię jego podejście ale sam w sobie jest irytujący. Jeszcze przytuliłem Opacho i wróciłem do brata. Kiedyś muszę mu ją przedstawić. Może nawet za niedługo. Po wejściu do szpitala od razu mogłem zauważyć że Yoh i Anna już się zbierali do wyjścia.
-Za pół godziny mamy pociąg- westchnął do mnie mój braciak gdy pomagałem mu pakować jak najwięcej darmowych bandaży ze stołków. No co. Przydadzą się mojemu braciszkowi w dalszych częściach turnieju.
-A kto ma bilety?- zapytałem mając nadzieję że nie...
-Anna- kur... będę musiał jechać na gapę. Teraz tak myślę Yoh ostatnio ma jakiś przygnębiony ton. O co może chodzić... A no tak, o tego krasnala, Szortiego.
-Heyyyy, nie przejmuj się aż tak... Tak będzie lepiej...- przytuliłem brata na pocieszenie, było trochę niezręcznie a Anna chciała mnie zabić ale no cóż.
-Mam nadzieję...-uśmiechnął się, czuję że on potrzebuje wsparcia, a akurat była ta akcja z Sportim...
Jeszcze wykupiliśmy połowę automatu z napojami na podróż, a po drodze na peron rozmawialiśmy o tym jaki smak napoju jest najlepszy. Szczerze rozmowa była ciekawa tylko z tego względu że uczestniczył w niej mój brat. Gdy wspomniał o ulubionym napoju Mortiego to Anna zagroziła że kto jeszcze raz o nim wspomni będzie robił tysiąc pompek. Oni weszli do pociągu, a ja jeszcze porozmawiałem z konduktorem czy nie będziemy podczas podróży przejeżdżać pod żadnym mostem "bo mój brat ma klaustrofobie" i pokryjomu usiadłem na dachu pojazdu. Gdzieś w połowie podróży Yoh zapukał w dach że już sprawdzano bilety i mogę wejść. U góry była klapa i dostałem się do środka pociągu z łatwością. Anna była oburzona moimi metodami oszukiwania. Dalszą część podróży ja i Yoh piliśmy każdy możliwy smak napojów gazowanych na czas, o dziwo lub nie koniec końców był remis. Myślałem że umrę od ilości cukru, brat też miał wyraz twarzy jakby go bolał brzuch. Anna powiedziała że najlepszym sposobem na ból brzucha są brzuszki więc pod przymusem robiliśmy brzuszki aż dojechaliśmy do celu. Byliśmy wykończeni i uciekliśmy Annie na chwilę. Tą chwilę drzemaliśmy na ławce. To znaczy on zasnął a ja z braku laku oparłem się o niego i jakoś samo wyszło.

Wsazystko miało być inaczej - Yoh x Hao fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz