Miałam pisać rozdział już w poniedziałek, ale tak jakoś wyszło, że nie mogłam, we wtorek miałam wycieczkę, a w środę dopadła mnie depresja.... tsa.
Dzisiaj rodzice się na mnie złoszczą bo miałam pisać podanie do liceum, a zamiast tego piszę to.... i tak nikogo to nie obchodzi.... eeeemmm... miłego czytania***
Leżałem na wznak na łóżku patrząc w sufit.
Prawie w ogóle nie spałem tej nocy, dręczyły mnie pytania, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Miałem wrażenie, że cały świat spiskuje przeciw mnie chcąc rozkoszować się tym jak na nowo rozbudzam w sobie nadzieję tylko po to, by po chwili ją stracić i czuć się jeszcze gorzej. Przeklnąłem w myślach czując ucisk w gardle, to wszystko zaczęło mnie przerastać. Chciałem by choć jeden dzień był normalny, miałem dość ciągłego zamartwiania się i tajemnic. Przetarłem dłonią oczy i nabrałem parę razy powietrza by się uspokoić.Niechętnie zmusiłem się do wstania z łóżka, ubrałem na siebie pierwsze lepsze ubranie leżące na podłodze i przyozdobiłem moje usta wielkim, sztucznym uśmiechem. Nie chciałem martwić ciotki, a tym bardziej nie chciałem by ona lub ktoś z jej rodziny zaczął wypytywać co mi się stało, już teraz ledwo byłem w stanie udawać, że wszystko jest w pożądku. Byłem pewny, że jeśli ktokolwiek poruszy ten temat coś we mnie pęknie, a nie chciałem się przekonywać do czego to może doprowadzić.
Wyszedłem z pokoju i powlokłem się do kuchni, wszyscy z wyjątkiem Emilki siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Udetchnąłem z ulgą na myśl, że dziewczyny tu nie ma nie miałem ochoty w najbliższym czasie jej widzieć.
Przyłączyłem się do posiłku, rodzina rozmawiała między sobą o czymś, bardzo ożywiona, ale nie przysłuchiwałem się im. Chciałem po prostu zjeść i wrócić do pokoju. Kiedy skończyłem i chciałem wstać, ciotka powstrzymała mnie gestem dłoni. Westchnołem cicho, kobieta przydzieliła mi parę zadań, których nie miałem najmniejszej ochoty wykonywać.Ostatecznie skończyło się na tym, że przez cały dzień chodziłem po domu wyssany z emocji, przypominając cień człowieka i nie byłem w stanie zrobić nic pożytecznego. Dziękowałem w duchu, że wszyscy gdzieś wyszli i mogłem choć chwilę pobyć sam.
Kiedy wieczorem wróciłem do pokoju, byłem tak zmęczony, jakbym przepracował wiele godzin bez przerwy. Rzuciłem się w ubraniach na łóżko, lądując z głową w poduszce. Do pokoju przez uchylonee okno wlatywało chłodne wieczorne powietrze niosąc ze sobą słodki zapach kwiatów. Automatycznie przed moimi oczami pojawił się niewyraźny obraz Jaśmin. Ogarneła mnie rozpacz, zacisnąłem dłonie na kołdrze, z trudem powstrzymując szloch.
On już nie wróci... - przeszło mi przez myśl.
Zdusiłem w sobie wszystkie emocje, dlaczego tak ciężko mi o nim zapomnieć?
Skuliłem się w rogu lóżka i zamknąłem oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.Obudził mnie głośny świergot ptaków, zirytowany otwarłem oczy i nieprzytomnym wzrokiem spojrzałem przed siebie.
Poczułem mocny uścisk w klatce piersiowej, tak mocny, że nie byłem w stanie nawet nabrać powietrza.
W jednej chwili wyskoczyłem z łóżka jak poparzony i potykając się o własne nogi znalazłem się koło okna. Przede mną tuż przy szybie na niewielkim daszku pod oknem siedział Jaśmin. Pierwsze promienie słońca oświetlały jego twarz. Chłopak patrzył mi w oczy i uśmiechał się smutno. Jego rozpuszczone czarne włosy, powiewały na wietrze sprawiając, że serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
Drżącymi od emocji rękami otworzyłem okno i niewiele myśląc pociągnąłem Jaśmina za bluzkę w swoją stronę tak, że jego twarz znalazła się tuż przy mojej. Przymknąłem oczy i delikatnie musnąłem jego usta. Przeszły mnie dreszcze. Były takie miękkie, a on taki ciepły, chciałem by ta chwila trwała wiecznie. Przylgnąłem do niego przez co obydwoje stracilismy równowagę z hukiem lądując na podłodze. Chłopak, był zdezoriętowany moim zachowaniem, ale po chwili się uspokoił i zanim się zoriętowałem oddał pocałunek.
Poczułem jak duszone przez ostatnie dni emocje próbują znaleźć ujście. Zalałem się łzami.- Nienawidzę cię ! - wyrzuciłem z siebie uderzając zdezoriętowanego chłopaka po piersi - dlaczego... dlaczego to zrobiłeś?
Podniosłem wzrok by spojrzeć w oczy bruneta. Ten nic nie mówił tylko, złapał moje dłonie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch i przyciągnął do siebie.
- Przepraszam.... - powiedział cicho łamiącym się głosem - tak bardzo tęskniłem, ale naprawdę musiałem to zrobić... zrozumiałem, że nie mogę bez ciebie żyć, już nigdy cię nie opuszczę...
Zamarłem na chwilę, słowa chłopaka rozbrzmiewały mi w głowie, poczułem jak brunet niepewnie mnie przytula. Na początku chciałem się wyrwać, ale szybko się poddałem. Po jakimś czasie uspokoiłem się trochę, wyswobodziłem się z uścisku i usiadłem obok niego wbijając wzrok w podłogę, która nagle wydała mi się bardzo interesująca. Serce ciągle biło mi jak szalone.
- Obiecujesz? - wstrzymałem oddech i zacisnąłem dłonie w pięści z napięciem oczekując odpowiedzi.
- Obiecuję
Podniosłem wzrok. Jaśmin uśmiechnął się lekko, złapał mnie za rękę i bez słowa pociągnął w stronę okna.
Patrzyłem na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem.
Chłopak podniósł mnie i tak wyszedł przez okno na daszek, skąd nim się zorietowałem co się właśnie dzieje zeskoczył na ziemię.Nieświadomie zacisnąłem dłonie na jego koszulce. Kiedy dotarło do mnie co zrobiłem przeklnąłem cicho.
- Nie bój się, już dobrze - usłyszałem jego uspokajający głos.
Odstawił mnie na ziemię i złapał za rękę ciągnąc za sobą w stronę lasu.
- Dokąd idziemy? - zapytałem speszony, dziwnie było mieć go przy sobie po tym wszystkim, wydawał się taki nierzeczywisty, jakby za chwilę miał po prostu zniknąć. Poczułem ukłucie w sercu na myśl, że mogę go znowu stracić. Zlapałem go mocniej za rękę chcąc się upewnić, że to napewno się nie wydarzy.
- Zobaczysz - na dźwięk jego głosu poczułem przyjemne mrowienie w całym ciele, uśmiechnąłem się.
Szliśmy długo, ale nie przeszkadzało mi to, cieszyłem się każdą chwilą spędzoną przy nim.
W końcu dotarliśmy na usiane kwiatami wzgórze, roztaczał się stąd widok na okolicę. Miasteczko, stacja kolejowa, rozległe lasy, które ciągnęły się daleko i zniknały rozmyte poza polem widzenia.
Usiadłem na trawie patrząc rozmarzony przed siebie, Jaśmin siadł obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu. Poczułem falę gorąca, a po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze.- Nie jesteś już na mnie zły? - objął mnie ramionami.
Zaprzeczyłem ruchem głowy, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Do moich uszu dobiegł cichy śmiech.
- To dobrze, nie wiem co bym zrobił gdybyś był - westchnął cicho, czułem jego ciepły oddech na szyji.
Chcąc się czymś zająć, zacząłem,z rosnących dookoła kwiatów pleść wianek, po chwili zoriętowałem się, że Jaśmin robi to samo.
- Ciągle tak mało o tobie wiem - zacząłem niepewnie mając w myślach pamiętnik który ostatnio czytałem - obiecałeś, że kiedyś coś mi o sobie opowiesz.
Milczał jakiś czas.Przeniosłem na niego wzrok zaniepokojony, nabrał parę razy powietrza, jakby prowadził wewnątrz siebie wakę.
- Nie lubię mówić o sobie - podniósł głowę i patrzył przez jakiś czas w niebo - historia mojego życia brzmi tak niedorzecznie, jakby to była jakaś bajka... - znów zapadła cisza, w końcu westchnął ciężko i spojrzał mi w oczy - nie dasz mi spokoju jeśli tego nie zrobię prawda?
CZYTASZ
🌸Jaśmin🌸 (bxb)
RomanceJego uścisk, jego miękkie usta, jego niebieskie oczy w których tonę gdy w nie patrzę i moje serce, które nieznośnie bije mi w piersi gdy go widzę. Nie wiem jak się tu znalazłem ani co tu robię... Jak zakończy się spotkanie młodego chłopaka z nieznaj...