Muzyk

124 4 4
                                    


Wchodzę do ciemnego pokoju. Jest tam on. Bardzo dobrze znany i lubiany przez młodzież. Tylko nie przeze mnie. Tworzy on muzykę, o której słyszał chyba każdy pomiędzy 12, a 20 rokiem życia. Nie wiem czy tylko ja nienawidzę ani jego, ani jego muzyki. Zapalam światło. Ku mojemu zadowoleniu moja ofiara leży przywiązana na łóżku. Od razu zauważam, że jest to madejowe łoże. Jest nieprzytomny, więc zaczynam kręcić korbą, aby się obudził. Zadziałało. Zaczyna krzyczeć i pyta:

-Za co to?!-

-Za tworzenie muzyki, która denerwuje każdego o zdrowych zmysłach!-

-Ja nie tworze żadnej muzyki.-

-Łżesz!-

Krzyczę i robię jeszcze jeden obrót korbą...

-Aaaaaaa...!-

-Teraz przede mną nie uciekniesz! Powoli zabiję ciebie, a potem znajdę i także zabiję wszystkich, którzy mnie denerwują.-

-To nie moja wina, że jestem popularny, a ty jesteś jakaś psychiczna!-

-Wiem....-

Znowu zaczynam kręcić korbą i słyszę coraz to bardziej rozpaczliwe krzyki z bólu, które w końcu słabną, a potem cichną, bo ciało muzyka rozrywa się na dwie części.

-Podobno zjedzenie ludzkiego mózgu wywołuje silne halucynacje...-

Myślę na głos i rozglądam się po pomieszczeniu. Za drzwiami zauważam siekierę.

-Idealnie.-

Jednym szybkim ruchem przepoławiam jego głowę, z której tryska krew prosto na moją twarz. Zostawiam ją w spokoju i biorę się za wyciąganie mózgu. Próbuje kawałek i o dziwo smakuje całkiem nieźle. Po chwili wszystko zaczyna wirować i zmieniać kolory. Kilka minut zabawy później tracę przytomność...

Budzę się kilka dni później w tym samym pomieszczeniu i w towarzystwie gnijących już, i zbezczeszczonych zwłok. Odnajduję butelkę wody i przemywam sobie twarz. Potem usuwam się z miejsca zdarzenia...

Z pamiętnika sadystkiWhere stories live. Discover now