Znowu. Ten sam ciemny pokój. Ale jednak inny. Inna ofiara, która tym razem jest przywiązana do krzesła. Ciekawe gdzie są madejowe łoże i zwłoki muzyka... Po co się nad tym zastanawiam, jak przecież i tak mnie to nie obchodzi. Zapalam światło. Super. To mój ,,ziomek'' z klasy, którego bardzo nie lubię. Jest nieprzytomny. Czemu moje ofiary zawsze myszą być nieprzytomne?! Patrzę na ścianę. Wisi na niej nóż. Dlaczego ja go wcześniej nie zauważyłam?! Nieważne. Zdejmuję nóż ze ściany i robię krótkie cięcie po jego nogach. Działa, bo ból, to jednak najlepszy budzik jest. On nie krzyczy. Trochę mnie tym zawiódł, ale przynajmniej nie będzie mnie bolała głowa. Trzeba patrzeć na pozytywy, no nie?
-Gdzie ja jestem? Co się dzieje z moją nogą?-
-Jesteś na krześle, a ja tnę twoją nogę.-
Odpowiadam z iście stoickim spokojem.
-Jesteś walnięta jak kilo gwoździ bez łebków.-
-Wiem, a teraz cię potnę. Tak po prostu!-
On zawsze był dowcipny. W każdej sytuacji (nawet beznadziejnej dla niego) potrafił walnąć tak głupią odzywkę, że aż mądrą. To takie miłe uczucie, gdy osoba, która za chwilę ma umrzeć potrafi śmiać się śmierci prosto w oczy...
- Ta. Ty i tak nie dasz rady. Przecież ty się boisz krwi, a co dopiero kogoś pociąć!-
Co on zrobił?! Czy on ośmielił się przerwać moje rozważania?!
-Spokojnie... Zaraz się zemścisz. Za chwilę nie będzie taki do przodu.-
-Ty powinnaś się leczyć! Kto normalny mówi sam do siebie NA GŁOS?-
-Racja. Nikt normalny tak nie robi, ale nikt też nie powiedział, że jestem normalna.-
-To, że nie jesteś normalna, to wiem, ale wiem też, że nie jesteś sadystką.-
-Zobaczymy, a swoją drogą, to skąd ty znasz taki trudne słowa, co?-
-Nie powinno cię to obchodzić!-
W tym momencie zauważam apteczkę. Po co apteczka w takim miejscu? W sumie, to mnie to nie obchodzi. Ważne, że jest. Odnajduję adrenalinę i odmierzam ,,dawkę idealną'', czyli taką, która długo ,,trzyma przy życiu''.
-Wiedziałem, że nie dasz rady i opatrzysz mi tę nogę.-
-Weź zamknij ten ryj!-
Krzyczę i wymierzam mu policzek. Podaję mu zastrzyk i łapię z powrotem nóż.
-A teraz się pobawimy. Spokojnie. Nie będzie bolało.-
Uspokajam ,,kolegę'' i robię takie samo nacięcie na drugiej nodze. Tak, żeby było symetrycznie.
-Aaaa... Mówiłaś, że nie będzie bolało-
-O co ci chodzi? Mnie przecież nie boli.-
A może by zrobić coś grubszego? Tak. To będzie ciekawe. Zastanawiam się chwilę i wbijam nóż w jego brzuch od razu pod żebrami, i przecinam skórę aż do pasa. Nażrecie słyszę krzyki. W końcu.
-Zapomniałabym o najważniejszym.-
Wyciągam z apteczki rękawiczki i od razu je zakładam. Patrzę na ofiarę. Co on się tak dziwnie patrzy?
-Co się gapisz? Przecież nie dotknę twojej krwi. Ciebie to się akurat brzydzę.-
Wkładam rękę do jego brzucha i wyciągam jelito cienkie.
-Podobno jelito cienkie ma ponad kilometr... Spoko. Zaraz to sprawdzę. Wiesz ile metrów ma ten pokój? Dobra. Nawet się nie odzywaj, bo wiem, że nie wiesz. Kilometra to tu na pewno nie ma.-
Odcinam w miejscu, gdzie łączą się jelita i idę z nim na koniec pomieszczenia. O dziwo widzę, że w jego brzuchu jest jeszcze sporo tego, więc wyciągam je do końca i w połowie długości wieszam je na wieszaku, który jest w ścianie, i wracam do kolegi. To jest dłuższe niż myślałam, bo mam jeszcze trochę jelit w rękach, a mój ,,ziomek'' jeszcze żyje (adrenalina działa). W sumie to mi się już znudziła zabawa z ,,kolegą''... Co to za kable przy krześle? Czyżby krzesełko elektryczne?
-Dobra. Koniec zabawy.-
Naciskam guzik, do którego doprowadziły mnie kable. Słyszę ostatnie krzyki ofiary i ściągam rękawiczki. Ostatni rzut oka na zwłoki i wychodzę z pomieszczenia.
YOU ARE READING
Z pamiętnika sadystki
HorrorJestem młodą sadystką. Można powiedzieć, że początkującą. Opisuję w tym pamiętniku moje pierwsze zabójstwa. Udaje mi się nie pokazywać tego, że robię to pierwszy raz. Moją ofiarą może być każdy. Wystarczy, że mnie pożądanie zdenerwuje.