Rozdział 24.

513 110 9
                                    

Ron miał dzisiaj bardzo męczący dzień w pracy i nie zanosiło się na to, aby następne były lżejsze. Od samego rana zaczął się natłok paczek, a co za tym idzie — przenoszenie ciężkich stosów, wertowanie niezliczonych stronic dokumentacji i w dodatku obsługiwanie klientów. W teorii brzmiało to prosto, ale dla niewyspanego Weasleya stanowiło istną mordęgę. Dodatkowo praca w księgarni gładko łączyła się z kontaktami z innymi ludźmi i niestety, należało być zawsze dla nich miłym. Kiedy zaś człowiek z całego serca pragnął kilku minutek drzemki oraz ulgi dla swego obolałego kręgosłupa, trudno było obdarzać każdego sympatycznym uśmiechem.

Westchnął po raz setny w tym dniu, a kiedy już upił duży łyk kawy i przetarł oczy, ruszył do kolejnego pudła. Aby dodać sobie trochę otuchy, przywołał na myśl obraz Hermiony, a to znacznie przyspieszyło pracę. Wykładając kolejne książki, zastanawiał się, które z nich przypadłyby jej do gustu, a nad którymi lamentowałaby z przerwami na dosadne prychnięcia. Od początku ich znajomości fascynował go ogrom uwagi, jaki Granger poświęcała detalom w opowieściach i—

I właśnie wtedy Ronald poczuł wyjątkową senność. Przeraźliwie ziewając, powlókł się do lady i sam nie wiedział, kiedy oparł głowę na blacie, przymknął oczy i odpłynął w bardzo przyjemną drzemkę.

Hermiona, która weszła kilkanaście minut potem, zastała go właśnie w tym stanie. Miłego dnia, Ronaldzie zastygło jej w ustach w połowie, tak samo jak uniesiona dłoń z plikiem zapisanych drobnym druczkiem kartek. Niemal bezszelestnie zamknęła drzwi, a następnie na palcach podeszła do biurka. Nachyliła twarz, z uśmiechem stwierdzając, że zasnął. Nie zamierzała go jednak budzić — wręcz przeciwnie. Przyniosła z zaplecza koc, nakryła go, a potem przyczepiła sobie jego plakietkę do koszuli. Przecież od zawsze chciała pracować w księgarni, dlaczego więc nie wykorzystać okazji?

Ku jej niezmiernej uldze, klientów było mało i spokojnie mogła sobie z nimi poradzić. Jej wiedza okazała się naprawdę przydatna, a szeroki uśmiech świetną zachętą do zakupu. Nawet przemknęło jej przez głowę, że momentami chętnie wymieniłaby studia na taką pracę. Natychmiast skarciła się za taki tok myślenia i lekko zarumieniona wróciła do czyszczenia półek.

Uporawszy się z wyjątkowo wymagającą klientką, kurzem na regałach i sortowaniem długopisów w kubkach (chociaż nie było to ani trochę potrzebne), usiadła ciężko na dodatkowym krześle, a potem przeciągle westchnęła. Tak, zdecydowanie była to idealna pora na podwieczorek oraz rozdział Mansfield Parku, który ostatnimi czasy darzyła ogromną miłością. Pochłonięta losami bohaterów, nawet nie spostrzegła, gdy Weasley otworzył oczy i ziewnął. Dopiero po jego nagłym zerwaniu się z krzesełka i zrzucenia koca niczym peleryny superbohatera, uniosła wzrok.

— Cześć. Spałeś — oświadczyła, jakby codziennie zdarzało się to każdemu w trakcie pracy.

— O nie — jęknął, rzucając lękliwe spojrzenie na zegarek. — Chyba mogę zacząć poszukiwania nowej pracy. Już nie będziesz mieć chłopaka księgarza, a co za tym idzie…

— Nic się nie stało. Chcesz pączka? — Hermiona wyciągnęła ku niemu dłoń z owym pączkiem, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać.

Patrzył przez kilka sekund na niego, a potem zauważył plakietkę z własnym imieniem przy kieszonce niebieskiej koszuli Granger. Odkaszlnął, pojmując, co miało miejsce w czasie, kiedy on smacznie spał na blacie biurka. Zagryzł dolną wargę.

— Owszem — skinął głową i odwzajemnił uśmiech. Uśmiech pełen ulgi i wdzięczności. Czyżby Hermiona była jego aniołem stróżem?

Pączki są jeszcze słodsze niż sny.

Miłego dnia, Ronaldzie! ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz