7. Podaj mi swoją dłoń i wstań.

1.1K 175 77
                                    

dajcie znać, czy macie powiadomienie! x

Noelle

Spoglądam niepewnie na Shawna, po czym łapiąc się jeszcze mocniej jego dłoni, podążam za nim do czarnego samochodu. Wygląda jak auto bogatego mafiozy. Mam nadzieję, że nie ma zamiaru mnie nigdzie wywieźć.

— Nie denerwuj się tak — mówi, śmiejąc się. — Czuję, jak twoje ręce się dosłownie telepią.

Otwiera przede mną drzwi. Wsiadam do środka, usadawiając się wygodnie na przednim pasażerskim siedzeniu. W powietrzu unosi się woń lawendowego odświeżacza, która zmieszana jest z zapachem nowości. Wszystko wygląda na mało używane. Istnieją dwie opcje. Albo dopiero go kupił, albo jest jego oczkiem w głowie i dba o to auto jak o nic innego.

Kiedy Shawn zajmuje miejsce kierowcy i przekręca w stacyjce metalowy kluczyk, powoli zaczynają opuszczać mój organizm negatywne emocje. Dziwne jest to, że za każdym razem potrafi wywołać na mojej twarzy chociażby delikatny uśmieszek. Może to, że pojawił się w moim życiu nagle i niespodziewanie miało dać mi do zrozumienia, że los w końcu chce mi wynagrodzić wszelkie jego zrządzenia?

Noelle, przestań. Snujesz brednie. To tylko twój dobry kumpel, w dodatku chłopak twojej koleżanki. Nikt więcej. Zdecydowanie zbyt dużo w ostatnim czasie rozmyślasz, dziewczyno.

— Wszystko w porządku? — pyta brunet, kiedy wjeżdża na jedną w ruchliwszych ulic. — Cała się trzęsiesz i nic nie mówisz. Zimno?

Ukradkiem spoglądam na jego uśmiechniętą twarz. Jest niemożliwy.

— Troszeczkę — kłamię, próbując wtulić się w czarny fotel.

Tak naprawdę mróz pożera niemalże całe moje ciało, ale przecież nie powiem tego na głos.

Brunet ścisza momentalnie już i tak cicho grające radio, po czym naciska dosyć spory przycisk widniejący tuż nad panelem sterowania. Swoją głowę przekręca delikatnie w prawo, próbując tym samym na mnie spojrzeć, jednak poprzez panujący na drodze spory ruch nie jest to wcale takie proste. Nagle czuję bijące w moje ciało przyjemnie ciepełko. Ogrzewane siedzenia. Coś czego potrzebowałam. Kochany.

— Na tylnym siedzeniu jest moja bluza — zaczyna. — Ubierz ją.

Kiedy dochodzi do mnie, co właśnie zasugerował, ponownie czuję moje przyspieszające serce. Wytrzeszczam delikatnie oczy, spoglądając na znajdującą się przede mną prowadzącą do Bostonu drogę, jednak nie nią się teraz przejmuję. Wiem, że to dla innych kobiet nic nadzwyczajnego, ale ja naprawdę jeszcze nigdy, przenigdy nie miałam możliwości ubrania męskiej bluzy. Nawet, kiedy chodziłam z Jacobem. Może wreszcie zrozumiem, co mają na myśli inne dziewczyny, które tak bardzo się nimi zachwycają.

— Jesteś pewny? — wypalam głupio, czując natychmiastowo pojawiającą się na moich policzkach czerwień.

— Jestem, Ellie — ciągnie, nieustannie się ze mnie śmiejąc. Zwalnia delikatnie prędkość samochodu, po czym sięga ręką do tyłu. Po chwili rzuca mi na kolana swoją ciepłą bluzę z kapturem. — Sama byś jej sobie zapewne nie wzięła. Ubieraj.

— Nie sądziłam, że jestem aż tak przewidywalna.

— Po prostu dziwnie się dzisiaj zachowujesz, Ellie.

Marszczę delikatnie brwi. Dziwnie?

— Co masz na myśli?

— Twoja jadaczka się zazwyczaj w ogóle nie zamyka — ciągnie, ciągle się śmiejąc — i zdajesz się być jakaś skrępowana, a niepotrzebnie. Przecież ja nie gryzę, Noelle.

Growing Pain | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz