już kopie

587 24 5
                                    

Od stwierdzenia u Victora ciąży minęły dwa miesiące, obecnie z Yurim stali przed domem Katsukich. Kiedy tylko spostrzegli, że brzuszek Nikiforova zaczyna rosnąć, a ubranie go opinać, przestali się wybierać na coś innego niż zakupy, czy do ginekologa, by nie wzbudzać podejrzeń u innych ludzi. Bo co by powiedzieli, gdyby zobaczyli siwusa z niewielką piłką zamiast brzucha? Wytykali by go palcami, on zacząłby się denerwować, co by zaszkodziło i jemu, i dziecku. Nawet przestali się widywać z bliskimi i przyjaciółmi, ich reakcji także się bojąc.

-W tej koszulce zaczyna mi być ciasno...- wyznał zakłopotany Rosjanin, łapiąc się delikatnie za brzuch i czule go głaszcząc. Uśmiechnął się szeroko w jego stronę, po czym lekko skrzywił, czując silne kopnięcie malucha. Zaczęło kopać mniej więcej parę tygodni temu, jako porę do tego upodobało sobie noc. To właśnie wtedy najbardziej się ożywiało, nie dając swojemu tacie spać. Jego narzeczony wtedy, jak zaczarowany wpatrywał się w niewielką piłeczkę, co jakiś czas ją głaszcząc. Co do kwestii płci dziecka byli sporni, ponieważ sprytnie ukrywało tą informację przed rodzicami. Japończyk uparcie twierdził, że to będzie dziewczynka, a platynowłosy, że chłopiec.

-Mówiłem Ci, żebyś ubrał coś luźniejszego. Jutro pojedziemy do sklepu i kupimy ci większe ubrania, żeby małej było wygodnie.- wyjaśnił młodszy, znowu umyślnie poruszając temat płci dzidziusia. Kochał droczyć się ze swoim partnerem, coraz częściej także nazywał go "mamuśką". Oczywiście wszystko sprowadzało się do żartów, bo nie chciał go denerwować.

-Małemu, kochanie. I nie mam zamiaru się wykłucać, bo nie mogę się denerwować.- podsumował 28-latek, przytulając się mocno do niego, nie zwracając na kopnięcie swojego potomka. 24-latek zapukał do drzwi, chwilę później otworzył je Toshiya, zdziwiony ich widokiem. Zaczął przenosić wzrok z Yuriego na Victora, parę minut to zajęło, aż na jego twarz wpełzł wesoły uśmiech.

-Victor, Yuri! Jak ja dawno was nie widziałem...dwa miesiące temu? Tak, chyba tak. Co tak stoicie? Wejdźcie, rozbierzcie się, a ja w tym czasie zrobię wam herbaty.- oznajmił, szybko znikając w głębi domu, kierując się w stronę kuchni. Siwus spojrzał na bruneta niepewnie. Bał się reakcji jego rodziców mimo tego, że byli to bardzo porządni i tolerancyjni ludzie. W końcu nie było jego winą, że jest tak naprawdę pomyłką genetyczną.

-Spokojnie skarbie. Pamiętaj, że nie możesz się denerwować, bo zaszkodzi to naszemu bubu. Chodź.- młodszy uśmiechnął się uspokajająco w jego stronę, złapał jego rękę i pociągnął w stronę swojego, dawnego domu. Pomógł rozwiązać jego buty, po czym już rozebrani udali się do salonu w domu Katsukich. Nikiforov lekko zasłonił zaokrąglony brzuch, nie chcąc od razu mówić o nim teściom.

-Dzień dobry, chłopcy.- przywitała się pani Hiroko, która weszła do salonu i usiadła przed nimi na fotelu, uśmiechając się ciepło w ich kierunku. Swój wzrok potem przeniosła na synowego.-Vitya, czemu ty taki skulony siedzisz? Zimno ci? Podkręcić ogrzewanie?- spytała troskliwie. Traktowała go jak syna, odkąd zostali parą.

-Nie, nie, nie jest mi zimno. Proszę się mną nie przejmować.- zaprzeczył nieśmiało Victor, cudem powstrzymał się od łzotoku. Poważnie, miał dość swoich wachań nastroju.-Przepraszam, muszę do toalety.- wstał i szybkim krokiem ruszył w stronę łazienki. Matka Yuriego spojrzała zdziwiona na syna, lecz ten jedynie wzruszył ramionami, także nieco zaniepokojony zachowaniem ukochanego. A co jeśli coś się działo niedobrego z dzieckiem? Niebieskooki tymczasem zaczął cicho płakać, by oczyścić umysł od złych emocji. Złapał się także lekko za brzuch, gdy latorośl zaczęła kopać, wyczuwając tacine nerwy.

-Kochanie, spokojnie. Nic się nie stanie. Dziadkowie na pewno się ucieszą, a gdy się urodzisz, będą kochali cię najbardziej na świecie. Zobaczysz.- wyszeptał czule, na co dzieciątko jak na zawołanie się uspokoiło. Mężczyzna po przemyciu twarzy w celu pozbycia się łez wrócił spowrotem do salonu, gdzie siedzieli już wszyscy w komplecie. Usiadł szybko koło narzeczonego i wrócił do poprzedniej pozycji, niezbyt wygodnej dla niego i dla dziecka.

-Vicunia, nie musisz już się kulić, to może zrobić krzywdę dzieciątku.- zbeształ go w miarę łagodnie czarnowłosy, zdjął delikatnie jego ramiona z brzucha tak, że było widać go bardzo dokładnie spod materiału przyciasnej koszulki. Platynowłosy lekko się podenerwował, lecz po krótkiej, trwającej kilka sekund chwili uspokoił się, w stu procentach ufając ukochanemu. Poprawił jedynie podkoszulek, gdy ten osunął się, odsłaniając kawałek jego skóry.

-Gratuluje wam, moje dzieci.- pani Katsuki uśmiechnęła się łagodnie. Ciężarny wciągnął gwałtownie powietrze, spojrzał niewyraźnie na Brązowookiego. Czyli im powiedział, kiedy on był w łazience? Jego wzrok mówił, że tak. Kobieta położyła dłoń na niewielkiej piłeczce, jej twarz rozjaśnił wyraz zaskoczenia pomieszanego ze szczęściem, gdy maluszek wymierzył kopniaka w ściankę brzucha.-Już kopie...- wyszeptała wzruszona.

-Niestety. Głównie upodobało sobie noc, nie dając tatusiowi spać.- zaśmiał się ze współczuciem jej syn, pogłaskał z miłością włosy ukochanego. Mimo tego, że jeszcze nie miał okazji zobaczyć swojego synka lub swojej córeczki, wiedział, że nie będzie aniołkiem. W końcu jak można było wytłumaczyć to, czemu upodobało sobie akurat porę snu ruska, żeby z jego żeber lub pęcherza robić sobie worek treningowy?

Wypili herbatę w bardzo miłej atmosferze, po czym wsiedli w samochód i pojechali w stronę domu. Victor opierał głowę o oparcie fotela, wbijając wzrok błękitnych oczu w niebo usłane gwiazdami. Buzowała w nim radość, gdy tylko pomyślał, że będzie musiał pokazać je swojemu synowi lub córce. Tego i wszystkiego innego miał za zadanie nauczyć swoje dziecko. Ale...ogarnęły go obawy. Co jeśli będzie złym ojcem? Jeśli to dziecko nie będzie go kochać? Albo on go nie pokocha?

O Ja pierdole (Victuuri) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz