— Tak, dlatego chciałabym, żeby pojawił się u nas na wigilii. Nie ma ojca, wstyd zostawiać go samego na święta — kontynuowała Maryla, zupełnie nieświadoma tego, że w tamtym momencie do Ani Shirley – Cuthbert nie docierały już żadne jej słowa.
Gilbert Blythe wrócił. Wrócił... Ach, jak wiele o nim myślała (nieprawda!), gdy zostawała sam w swoim domku w lesie lub gdy szła Białą Aleją Radości czy też tkwiła nad Jeziorem Lśniących Wód. Nie przyznałaby się do tego Ruby, która pewnie zapłakałaby się na śmierć. Blondynka planowała swój ślub z Blythe'm odkąd się poznały i potrafiła godzinami mówić o tym, jak piękny będzie ich dom. Józia niczego by nie zrozumiała, Janka pewnie też. A Diana? Diana uważała, że Ania i Gilbert mieli się ku sobie, co szalenie denerwowało rudowłosą. To przecież nieprawda. Nieprawda (jak wiele o nim myślała)!
Gilbert był jej... przyjacielem. Tak. Był Przyjacielem, Duszą w Wiedzy. Nie Bratnią, nie. Był zwykłym szkolnym mądralą, kreującym się na ideał. Wcale tak nie myślała! Rywalizowała z nim w klasie. Przecież nie mogła rywalizować z kimś, kto...
— Aniu? Wszystko w porządku? — Maryla odstawiła filiżankę z herbatą i przyjrzała się podopiecznej. Rudowłosa skinęła głową i przełknęła ślinę. Było w porządku, WSZYSTKO BYŁO W PORZĄDKU.
— Dziękuję za pyszną kolację, Marylo! — Podniosła się gwałtownie, prawie wywracając talerz Mateusza. — Ja już pójdę, powtórzę jeszcze, e, ach, geometrię! — Uśmiechnęła się, uderzając dłonią w czoło.
— Od kiedy tak kochasz matematykę? — zdążyła zawołać Maryla, zanim Ania zniknęła na schodach. Kobieta pokręciła z rezygnacją głową, dokańczając swoją kolację. — Co za dziewczyna... — mruknęła. — Co się z nią dzieje... Rozpieszczasz ją, Mateuszu, to dlatego — zwróciła się do brata.
— Zaraz wrócę. — Mateusz wstał powoli, wyciągając list z kieszeni. Jego siostra tylko machnęła ręką.
A niech ich diabli biorą!
•♡•
helpfulkatherine zrobiła IDEALNĄ okładkę do tego ff, w której jestem ZA-KO-CHA-NA
List już w następnym rozdziale aaaa
CZYTASZ
oddychaj, Blythe | 𝐀𝐧𝐧𝐞 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐚𝐧 𝐄 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧
Fanfic„Panno Shirley, brakuje mi dnia. Płynąc, widziałem tylko noce, czarny węgiel i umorusanych nim ludzi. Brak mi ognistych świateł, płomieni, tak innych niż te z pieca. W Avonlea, w domach zawsze płonęły świece..." Po śmierci ojca Gilbert Blythe wypłyn...