Sevmione - miniatura

594 21 4
                                    

Przemierzała ten korytarz już tyle razy. Drogę miała wyrytą w swoim umyśle już na zawsze. Spacer z wieży Gryffindoru uspokajał ją za każdym razem. To tutaj właśnie podczas tej drogi pozwalała swoim myślom błądzić, lawirować wspomnieniom. W ten sposób mogła ułożyć sobie każde wydarzenie, każdą sytuację w swoim życiu. Ruchome schody jakby wyczuwały jej rozkojarzenie, pojawiały się przed nią w chwili, gdy już tuż tuż stawia na nich krok. Nawet zamek ułatwia jej, dostanie się do niego. Zawsze tak było.

A wszystko zaczęło się na jej szóstym roku. To wtedy zdała sobie sprawę, jak bardzo jest samotny, jak bardzo zgorzkniały przez swoje życie. W tym czasie również uświadomiła sobie, jak bardzo różni się od swoich rówieśników. Zrozumiała, że nigdy nie byłaby tak naprawdę szczęśliwa na dłuższą metę z Ronem, więc przestała cokolwiek robić, aby ratować ich związek, gdy rudzielec wymykał się do Lavender, ponieważ ona nie dawała mu tego, co panna Brown tak łatwo mu ofiarowała.

W tej sytuacji postanowiła spróbować wejść do Jego świata i uczynić go choć trochę szczęśliwszym. Boże jak bardzo się myliła, myśląc, że przyjdzie jej to z lekkim tylko trudem. Ale przecież nie bez powodu była Panną-Wiem-To-Wszystko. Swoim uporem i dążeniem do poszerzania wiedzy, aby w przyszłości zdobyć tytuł Mistrza, zaczęła powoli zdobywać jego szacunek. To dzięki zaciekłym dyskusjom i Jego pasji, jaką poświęcał na udowadnianie jej, że jednak się myli, szacunek zaczął zmieniać się w uczucie głębsze, trwalsze. Nie rozumiała na początku, na czym polegała zmiana jej uczuć względem Niego. On również przestał patrzeć na nią przez pryzmat uczennicy i zaczął dostrzegać jej dojrzałość oraz kobiecość.

Na początku siódmego roku poprosił ją, aby zaczęła go nazywać Severusem. Miał już chyba dość, nader często używanego zwrotu „profesorze" szczególnie w ich prywatnych rozmowach. Oczywiście nikt nie był świadomy, że takie sekretne rozmowy mają miejsce. Całe szczęście, że jej przyjaciele nie znosili przebywać w bibliotece, inaczej trudno byłby wyrwać się spod ich oczu. Tak naprawdę rzadko kiedy udawało jej się dotrzeć do jej dawnego ulubionego miejsca. Teraz gdy pozwolił jej w sekrecie przychodzić do Niego, oczywiście pod zaklęciem kameleona, żeby nikt się nie dowiedział, mogli pozwolić sobie na nieskrępowane zachowanie. To w jednej z takich sytuacji skradła mu pierwszy pocałunek. Powiedzieć, że był zaskoczony to zdecydowanie za mało. Nie spodziewał się, że i ona może zacząć go darzyć czymś innym niż zwykły szacunek. Jakże się mylił. Od tego czasu przestali ukrywać swoje uczucia, gdy znajdowali się w jego komnatach.

Lochy. To właśnie w drodze do nich mogła w końcu uwolnić swoje myśli. To przez świadomość, że zaraz go zobaczy, dotknie, mogła odprężyć się i uspokoić. Pokonując ostatnie schody, przechodząc przez ostatni zakręt, była tak pogrążona w marzeniach, że nie zauważyła ukrytej za rogiem postaci.

Szybkim krokiem przemierzała korytarz, nie zwracając uwagi na mijane drzwi. Była tak szczęśliwa, że w końcu ponownie ją do siebie zaprosił, że nie zważała na nic. Może gdyby poświęciła, choć sekundę postaciom widocznym na portretach zorientowałaby się, że zbliża się coś niedobrego, niebezpiecznego. W tym samym momencie w zamku rozbrzmiał donośny głos informujący, że Voldemort pojawił się na błoniach i oczekuje na poddanie Harry'ego Pottera. Nie mogąc się powstrzymać, porzuciła wszystkie narzucone przez siebie normy bezpieczeństwa i biegiem pokonała odległość dzielącą ją od jego komnat. Powiedzieć, że był zaskoczony jej widokiem to duże niedopowiedzenie. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć lub zrobić niespodziewanie ktoś pchnął Hermionę w głąb pomieszczenia i rzucił w Severusa zaklęciami. Czerwone i żółte promienie atakowały jego ciało, aż padł bez tchu.

Głośny szloch wydobył się z piersi gryfonki, pogrążona w rozpaczy z całych sił próbowała obudzić nieprzytomnego kochanka, nie docierało do niej nic, co się działo ani to, co się już stało. Nie przejmowała się ręką chwytająca ją za ramię i ciągnącą w górę. Nie słyszała obrzydliwego szeptu i plugawych słów wydobywających się z ust mężczyzny. Dopiero jego przeraźliwy śmiech zdołał przebić się przez mgłę zasnuwającą jej umysł i w tej właśnie chwili dotarło do niej z kim ma do czynienia. Było jednak za późno na jakąkolwiek reakcję. Blondwłosy napastnik w chwili jej rozkojarzenia zdążył pozbawić ją różdżki i prowadził ją właśnie do jednej z opuszczonych klas.

Granger nie przestawała wyrywać się z jego uścisku, choć była to z góry przegrana sprawa. Był on zdecydowanie większy oraz silniejszy od niej, do tego był jednym z najgroźniejszych śmierciożerców. W tym momencie Lucjusz pchnął ją na ścianę i szybkim zaklęciem skrępował jej nadgarstki nad głową. Szaleństwo widoczne w jego oczach śmiertelnie przeraziło Hermionę. Zaczął do niej podchodzić, nie przestając mówić, co chciałby z nią zrobić.

Bił ją i gwałcił przez wiele godzin podniecony jej krzykiem, płaczem, błaganiem o litość oraz śmierć. Nawet gdy już ledwo przytomna praktycznie wisiała za ręce na ścianie, nie przestawał się nad nią znęcać. Po wydawałoby się wieczności w prywatnym piekle Hermiony nagle usłyszała głośny huk drzwi uderzających o ścianę. Ostatkiem sił próbowała podnieść przymknięte powieki i spojrzeć kto przyszedł uratować ją? Dobić ją? Cokolwiek co uwolniłoby ją od Malfoy'a przyjęłaby z otwartymi ramionami i uśmiechem na ustach. Jednak jedynym co zdążyła zauważyć to zaskoczony Lucjusz kierujący różdżkę w jej stronę... szepczący coś... i świat pogrążył się w ciemności.

************************

Był deszczowy dzień. Od wojny minęło już kilka tygodni, jednak powrót do normalności dla większości kojarzył się z niemożliwością. Większość osób, które podczas bitwy odniosły najcięższe rany, właśnie wybudzała się ze śpiączki. Tak też było z Nim. Nikt nie wiedział kto i czym go zaatakował, jednak ostatecznie udało się go obudzić. Przez pierwsze kilka dni żył jakby w zawieszeniu, owszem był przytomny jednak uczucie odrealnienia od ciała utrzymywało się. Dopiero pojawienie się Złotego chłopca przy jego łóżku - no bo kto normalny by się go tutaj spodziewał? - wyszarpnęło go z otępienia. To jego zapytał o wynik wojny. Od niego dowiedział się o większości poniesionych ofiar przez obydwie strony. Miał jednak nadzieję, że zobaczy Ją. Jego Hermionę. Wiedział, że będzie niekompletny, dopóki jej nie ujrzy, dotknie. Tylko wtedy naprawdę zacznie żyć. Jednak panna Granger nie pojawiła się. Po kilku dniach wyszedł ze Św. Munga, a ona nadal nie dawała żadnego znaku swojej obecności.

W zamku tego dnia odbywała się uczta na cześć wszystkich poległych. To właśnie tutaj miał nadzieję ją spotkać, wiedział przecież, że nie opuściłaby tak ważnej okazji. Przeczesywał wzrokiem wszystkich zebranych, jednym uchem słuchając głosu Minerwy wymieniającej nazwiska poległych. Dopiero ostatnia osoba na liście przykuła całą jego uwagę. Ona. Hermiona Granger. Jego miłość, jego radość i szczęście. Jedyna osoba, która trafiła do jego serca, nie żyła. Nie wiele myśląc, wstał szybko, czym przyciągnął na siebie uwagę zebranych, jednak nie zauważał już nikogo. Szybkim krokiem wpadł do swoich komnat i rzucił się w poszukiwaniu pewnego eliksiru. Gdy już go znalazł, skierował swoje kroki w stronę nagrobków znajdujących się przed szkołą. To tutaj wokół grobu Dumbledore'a pochowano poległych uczniów. W tym również Ją.

Wiedział, że nie może i nie chce żyć bez niej. Dlatego, właśnie gdy tylko usłyszał, że nie żyje, miał pewność, co musi zrobić. Z kieszeni płaszcza wyciągnął małą fiolkę i odkorkował ją. Klęcząc nad jej grobem, przypominał sobie wszystkie wspólne kłótnie, wzajemne pocałunki. Szybkim ruchem przytknął probówkę do ust i przechylił, wlewając zawartość do ust.
To właśnie tutaj, przy grobie Hermiony Granger, Minerwa znalazła jego ciało.



Dziękuję bardzo za przeczytanie każdej osobie z osobna. Byłoby mi bardzo miło gdybyście zostawili po sobie jakiś ślad w postaci komentarza (krytyczne też miło widziane), wiadomości lub gwiazdki 😘

Sevmione - Miniatura| HG-SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz