*3

107 31 0
                                    

"Doyoung?"

Szef sztabu obrony uśmiechnął się zamykając za sobą drzwi. Powolnym krokiem podszedł do łóżka Taeyonga zajmując na nim miejsce i podniósł wzrok na nowoprzybyłego.

"Witaj Jaehyun" powitał go wesoło. "Zapewne widziałeś mnie wcześniej w wiadomościach"

"Nie sądzę, żebyś był komuś obcy" sucho odpowiedział Jaehyun.

Starszy podrapał się po karku w geście niezręczności i cicho zachichotał. Założył lewą nogę na prawą i starał się zachowywać naturalnie.

"Czego tu szukasz?" brązowowłosy zapytał cichym tonem. Nie miał aktualnie już żadnych pokładów cierpliwości, dlatego też nie owijał w bawełnę. Chciał tylko znaleźć się przy Hye. Jego siostra potrzebowała go... zresztą on jej także.

"Głupie pytanie, do moich obowiązków należy witanie dzieci dołączająch do programu" ciemnowłosy mężczyzna posłał uśmiech, który Jaehyun od razu uznał za zbyt wyraźnie fałszywy.

"Nie musisz mnie okłamywać" oznajmił dużo pewniejszym niż wcześniej tonem.

"Inteligentny jesteś, wiesz?" wzrok Doyounga przeszyty był ciekawością i zdumieniem, zupełnie jakby był naukowcem przyglądającym się nowo odkrytej  bakterii.

Jaehyun nie odpowiedział.

"Masz już dziewiętnaście lat, więc nie można już uznać cię za niepełnoletniego" kontynuował Doyoung, "Po ukończeniu osiemnastego roku życia Wódz odsyła was na szkolenie. Dołączysz do niego rok później, ale to nie ma zbytniego znaczenia. Jesteś inteligentny, wszystko załapiesz".

"Nie zamierzam pomagać waszym marionetkom rozbijać bezradnych rodzin" młodszy ciskał piorunami spod powiek wpatrując się prowokująco wprost w oczy Doyounga przez kolejne parę sekund.

"Posłuchaj mnie, Jaehyun" starszy wstał z posłania Taeyonga i począł stawiać kroki w stronę młodszego, by finalnie usiąść na skraju jego łóżka. "To zrozumiałe, że nie rozumiesz naszych celów. Nie patrzysz na to w taki sposób, jak my"

"Jeśli zamierzasz mi to wyjaśniać, przestań zanim w ogóle zaczniesz. Nie marnuj na to oddechu, przyda ci się w innej okazji" uciął szorstko Jaehyun.

Doyoung przerwał na moment, ale tak czy siak kontynuował wywody. "Widziałeś kreatury oblegające ulice, żerujące na świeże mięso, w którym mogłyby zatopić pazury. Nikt nie może czuć się bezpiecznie, tym bardziej szczęśliwie, kiedy wszyscy musimy obracać się na wszystkie strony w strachu. Chcemy przygotować was do zwalczania ich, a celem końcowym jest doprowadzenie do ich całkowitego wymarcia. By świat znów można było nazwać domem."

"I jak wiele z nas zginie w trakcie?" Jaehyun skanował wzrokiem starszego przechylając głowę na jedną stronę. Głos nie zachwiał mu się ani na sekundę.

"Nikt nie będzie ginął, jedynie poświęcał się dla ogółu. To dla większych celów" wyjaśnił Doyoung.

"Śmierć dla dobrych celów nie istnieje. Śmierć to śmierć. Rodzice nie poczują mniej bólu tylko dlatego, że stracili syna poprzez 'godny' cel"

"Na nasze szczęście, nie będzie żadnych rodziców lamentujących po dzieciach" ton Doyounga nagle zmienił się w niemal szept. "Mój narzeczony sprawnie rozwiązuje ten problem."

To przykuło uwagę Jaehyuna. Młodszy uniósł oczy na ciemnowłosego, który swój wzrok ulokował na podłodze.

"T-twój narzeczony morduje rodziny... Twoje telewizyjne zapewnienia o nietkniętych rodzinach to bzdury."

"Na początku pozostawali nietknięci" starał się wyjaśnić Doyoung, "ale potem jego własni rodzice zostali zamordowani przez wściekłego ojca. Chciał, by mój drogi narzeczony poczuł ten sam ból, tak więc wybrał się do domu jego rodziców i poderżnął im gardła. Taeil dowiedział się o tym dwa dni później. Jego ojciec wciąż siedział na swoim fotelu z gazetą w wiotkich dłoniach. Jego matka zostawiła natomiast niedokrojone warzywa na blacie kuchennym wykrwawiając się na podłodze"

Wspomniene imię wyróżniło się na tle innych słów dla Jaehyuna, w zasadzie był zdziwiony całą sprawą. Nie ma opcji, że mężczyzna przed nim zaręczył się z tym niezrównoważonym człowiekiem.

"Tamtej nocy coś w Taeilu pękło. Już następnego dnia odebrał dwie młode dziewczyny rodzicom w podeszłym wieku. Zestrzelił obojga, raniąc też przy tym jedną z dziewczynek. Od tamtej pory zabija każdego rodzica z zimną krwią.

"A ty tak po prostu mu na to zezwalasz?!" Jaehyun uniósł głos. Tak, to, co przydarzyło się Taeilowi było okropne, ale jak Doyoung mógł się zgadzać na taką formę odwetu.

Kąciki ust Doyounga uniosły się nieco spotykając się wzrokiem z młodszym.

"Może jestem niespełna rozumu. Ale jestem też zakochany. To wszystko po to, byśmy na powrót nazywali Ziemię domem"

"Ziemia nie będzie domem, jeśli nie będzie na niej wystarczająco dużo ludzi do zasiedlenia!" wykrzyknął Jaehyun.

Rysy ciemnowłosego nagle przepełniła nieopisana ciemność, która na wskroś przeraziła młodszego.

"Jutro o szóstej nad ranem chcę cię widzieć na korytarzu z Taeyongiem i całą resztą. Nie mam nic więcej do dodania" oznajmił Doyoung bez emocji i wstał na równe nogi.

Płynnym ruchem opuścił pokój i trzasnął za sobą drzwiami.

_______________

"Jest zupełnie inny od reszty" Taeyong zmarszczył brwi mieszając słomką w swoim napoju w kółko, i w kółko.

"Chcę go poznać" oznajmił jego jasnowłosy przyjaciel. Zauważając ekspresję starszego powtórzył ją na swoich rysach.

"To nie dobrze?"

Taeyong przestał bawić się napojem i nawiązał kontakt wzrokowy z towarzyszem zajmującym miejsce obok niego.

"Po prostu zarzucił mi, że nie wiem jakie to uczucie stracić rodzeństwo. Ma młodszą siostrę, dwunastolatka."

"Mówiłeś mu o bracie? O Jisungu?" zapytał jasnowłosy zmartwionym głosem.

"Nie, byłem zbyt wściekły. Zwyczajnie wyszedłem mówiąc, że idę po jedzenie. Yuta, on ma dziewiętnaście lat. Będzie z nami trenował" zaskomlał Taeyong.

Yuta uformował usta w zadziorny uśmiech i wziął dużego łyka swojego napoju. "Wygląda na to, że poznam tę chłodzącą tajemnicę całkiem niedługo"

"Nie jeśli nie mam z tym nic do czynienia" Taeyong uderzył przyjaciela w ramię oskarżycielsko.

"Lee Taeyong, Johnny Seo, Nakamoto Yuta i Dong Sicheng" Taeil wywołał imiona pełen entuzjazmu zza progu pomieszczenia. "Mamy do odbioru dziesięciolatka i dwie siostry, jedna siedemnaście lat, druga czternaście. Bierzcie co musicie. Odjazd punkt dziesiąta"

Oszalały lider obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.

"Wygląda na to, że koniec laby" westchnął Yuta siorbiąc resztkę napoju i wstając od stołu. Taeyong poczynił to samo ze swoim napojem i podreptał za przyjacielem.

100 ¦¦ jaeyong, yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz