Taeyong wpatrywał się we własne dłonie bawiąc się kciukami, razem z Yutą zajmowali miejsca w pojeździe. Obok Japończyka cisnął się Sicheng, a przed nimi Johnny. Taeil jak zazwyczaj zajmował miejsce obok kierowcy.
"Powinniśmy rozplanować dokładnie co zrobimy" zasugerował Johnny przemawiając nagle pośród utrzymującej się od dłuższego czasu ciszy.
"Taeil wyważy drzwi, jak zawsze, następnie Johnny zajmie się chłopakiem. Ma dobre podejście do młodszych" powiedział stanowczo Yuta.
"Potem Taeyong i ja przypilnujemy tamte dziewczyny, podczas gdy Taeil-" zaczął Sicheng, ale przerwał mu dźwięk głosu Taeyonga.
"Podczas gdy Taeil zabije rodziców."
Pojazd spowity był ciszą, kiedy każdy z pasażerów zwrócił swoje spojrzenie ku Taeilowi, który nieprzejęty otworzył schowek zawierający zapas gum do żucia. Zapychając sobie usta jedną z nich odwrócił się do reszty.
"Gumę? Częstujcie się" zaoferował.
Taeyong wciąż lokował swe spojrzenie na dłoniach, a Johnny jako jedyny skusił się na słodką przekąskę. Najstarszy zatrzasnął z hukiem schowek zanim jednym z opakowań wycelował w głowę Taeyonga.
Srebrnowłosy wzdrygnął się obrywając w lewą skroń. Pozwolił niczemu nie winnemu opakowaniu opaść na brudną podłogę podnosząc wzrok na starszego.
"Taeyong, najdroższy, nie mogę nic poradzić na to, że rodzice zazwyczaj nie są skłonni do współpracy" wyjaśnił krótko Taeil z szerokim uśmiechem malującym się na rysach. "Musimy zapobiec ewentualnemu wystąpieniu tych rodziców przeciwko twojej rodzinie... oh, chwila, przecież już się nią zająłem."
Taeyong odpiął pasy bezpieczeństwa i gwałtownie pochylił się w przód wyciągając zza własnego pasa mały sztylet. Yuta już miał go przechwycić, ale pudłując pozwolił, by ostrze znalazło się tuż przy grdyce najstarszego.
Taeil tylko zachichotał na nagły zwrot akcji, na jego twarzy nie gościła nawet najmniejsza oznaka paniki, czy strachu.
"Mój ojciec powinien poderżnąć gardło też tobie już dawno temu. Pewnie przewraca się w grobie z wielkim żalem, że nie dokończył tego, co zaczął" wycharczał mu Taeyong do ucha.
"W grobie? Tym, do którego ja go wpakowałem?" nie zapowiadało się, żeby cokolwiek zepsuło mu humor, nawet groźba śmierci wydawała mu się niesamowicie urocza.
"Mógłbym cię zabić" zagroził srebrnowłosy zwiększając nacisk na ostrzu, które w efekcie zaczęło drażnić delikatną skórę.
"Ale tego nie zrobisz" wzruszył ramionami Taeil, kiedy Johnny odciągnął od niego Taeyonga jednym, zwinnym ruchem sadzając go spowrotem na tyłach furgonetki.
Taeyong nie odezwał się poprawiając się tylko na swoim siedzeniu.
Niedługo potem mężczyźni dotarli do celu. Bez wątpienia dzieciaki już chowają się po kątach uciekając od odpowiedzialności.
Kiedy wszyscy wysiedli z pojazdu, cała gromadka podreptała za Taeilem kroczącym pewnie w stronę frontu domu. Wyciągając zza pasa pistolet posłał swoim towarzyszom promienny uśmiech i zapukał trzy razy.
"Mam przy sobie broń!" zza drzwi dobiegł przestraszony głos kobiety.
"Samotna matka" skomentował Yuta, kiedy Taeyong uniósł brew na oświadczenie kobiety. Zazwyczaj to mężczyźni próbują ich odgonić bronią.
"To tak jak ja, kochanie" zaćwierkał Taeil. "Zechcesz otworzyć? Moglibyśmy nawet porównać nasze arsenały!"
Drzwi rozwarły się szeroko ujawniając stojącą za progiem kobietę w średnim wieku celującą strzelbą prosto w czoło Taeila. Taeyong naprawdę nie miałby nic przeciwko prędkiemu strzałowi z jej strony.
CZYTASZ
100 ¦¦ jaeyong, yuwin
Fanficktoś musi rozprawić się z potworami tego świata, uratować nas wszystkich od zguby ________________ Mam zgodę autorki na tłumaczenie, oryginał dostępny u nctsatan127