- Ola! Jakiś list do ciebie przyszedł!
Dziewczyna niechętnie zgramoliła się z łóżka, które wydawało jej się w tamtym momencie najwygodniejszym na świecie. Ziewnęła przeciągle i spojrzała na zegarek. Czternasta dwadzieścia pięć. Przeklęła w duchu, wiedząc, że znowu przespała pół dnia, na szczęście wolne piątki były najlepszym aspektem jej planu zajęć, za co dziękowała Bogu po każdym studenckim czwartku w klubie ze znajomymi. Swoje leniwe kroki skierowała w stronę kuchni, uprzednio związując długie nieco za ramiona, jasnobrązowe włosy w luźny kok i narzucając na siebie dresową bluzę.
Najchętniej przespałaby cały dzień, znowu.
Uśmiechnęła się lekko do swojej rodzicielki, gdy przekroczyła próg kuchni. Zapach ciepłego kakao dotarł do jej nozdrzy, więc, nie czekając długo, oplotła dłońmi kubek, upijając łyk i siadając na wolnym krześle, obserwowała jak kobieta krząta się wte i wewte, zapewne przygotowując obiad dla ich dwójki.
- O której wczoraj wróciłaś? Albo raczej dzisiaj... - Aleksandra wywróciła oczami na słowa matki, odkładając pusty już kubek do zmywarki.
- Nie pamiętam...
- A pamiętasz coś w ogóle z tej imprezy?
Szatynka westchnęła ciężko, opierając się plecami o kuchenny blat i krzyżując ręce na piersi. Nie mogła znieść myśli, że jej mama uważa ją za największą imprezowiczkę i alkoholiczkę na roku, nie mając do niej krzty zaufania, kiedy ona wychodziła tylko raz na tydzień lub dwa. Zawsze następnego dnia miała awanturę o to, że się stacza, że nic innego się dla niej liczy. Jak bardzo jej matka jej nie znała, była tym przerażona. Bywały chwile, kiedy chciała spakować walizkę i polecieć do ojca do Londynu, ale wiedziała, że będzie zły, że każe wrócić z powrotem do Polski, skończyć studia i dopiero potem będzie mogła zadecydować, gdzie chce być. Ola przymknęła powieki, uspokajając swoje nerwy.
- Tak, mamo. Wszystko, co do sekundy. Nie upijam się do przytomności, jak w twoich wyobrażeniach, jakbyś chciała wiedzieć.
Chcąc uniknąć dalszej rozmowy, z której zapewne wynikłaby kolejna bezsensowna kłótnia, szatynka chwyciła zaadresowaną do niej korespondencję i zniknęła za drzwiami swojego pokoju, kładąc się z powrotem na łóżko i okrywając szczelnie kołdrą. Kiedy pisała swój pierwszy list, targały nią sprzeczne emocje, a teraz, gdy dostała odpowiedź od zupełnie obcej jej osoby, była rozdarta jeszcze bardziej. Nie była w stanie przewidzieć tego, co zostało napisane na kartce schowanej w kopercie, bała się, sama do końca nie wiedząc, czego.
Wypuszczając ze świstem powietrze spomiędzy popękanych warg, wysunęła kawałek papieru ze środka i, ostrożnie go rozkładając, zagłębiła się w lekturze z szybko bijącym sercem.
Aleks,
mogę tak skracać Twoje imię, nie będzie Ci to przeszkadzało?
Doskonale rozumiem obawy, jakie targały Tobą przez byciem „rozpoczynającą” naszą znajomość – miałbym dokładnie takie same, dlatego po cichu cieszę się, że nie wypadło na mnie. Gdy dostałem Twój list, zastanawiałem się, jaka jesteś, co właściwie będzie tematem tej tajemniczej korespondencji, jednak z drugiej strony zakorzenił się we mnie pewnego rodzaju... strach. Tak, chyba można to tak nazwać. Strach. Zapewne w Twojej głowie pojawiło się teraz pytanie, czego się bałem? Sam nie wiem. Że się nie dogadamy, że pisanie ze sobą to nie będzie przyjemność, ale teraz wiem, że raczej się myliłem, bo z Twojego pierwszego listu wynika, że jesteś naprawdę wspaniałą osobą.
Masz całkowitą rację, z pisma można wiele wyczytać i pytałaś, co wyczytam z Twojego. Chcesz wiedzieć? Widzę, że jesteś osobą, która wiele czasu spędza nad myśleniem, bo Twoje pismo jest staranne, nie spieszysz się. Chcesz wszystko ubrać w jak najlepiej oddające uczucia słowa. Czasami masz natłok myśli – wtedy zaczynasz pisać bardziej pochyło, bo pragniesz coś przekazać, ale nie do końca wiesz, jak. Lubisz pisać; widać to po wyrobionym charakterze pisma, przy gładkości poszczególnych liter. Przynajmniej ja to tak wszystko interpretuję, a mogę się przecież mylić. Dosyć często to robię, w końcu zapisane to jest w naszym człowieczeństwie. Chyba, że jesteś kosmitką.
Tak, po tym zdaniu pewnie zauważyłaś, że nie jestem zbyt dobry w dowcipach i żartach. Postaram się już tego nie robić.
Zadałaś mi ważne pytanie: kim jestem? Chyba nikt z nas nie wie do końca, kim tak naprawdę jest, jesteśmy w ciągłym toku odkrywania. Cholera, zabrzmiało filozoficznie (i nie, nie obrażę się, jeśli będziesz używała małych przekleństw w listach – jak widzisz, sam także ich używam). Jestem człowiekiem, który spełnia swoje marzenia każdego dnia, który miał to szczęście i ich dosięgnął – jak gwiazd na niebie. Każdy poranek oznacza dla mnie początek pracy, o której śniłem od wczesnych lat. Pracy przynoszącej wiele radości, szczęścia, ale przede wszystkim spełnienia. Przynoszę ludziom uśmiech, łzy (ale tylko te pozytywne, mam nadzieję), ekscytację. Daję im siebie. I choć jest to czasami męczące, choć mam czasami chwile słabości, że najchętniej rzuciłbym to wszystko w cholerę i odszedł, nie zrobię tego. Choć takie momenty są nieprzyjemne. Od czasu do czasu mam wrażenie, że nie daję już rady, że zbyt duża presja jest na mnie wywierana, że straciłem gdzieś siebie po drodze. Ale potem przychodzi jedna osoba, mówi Ci, że spełnia się właśnie jej największe marzenie, że nigdy nie była tak szczęśliwa i... te wszystkie wcześniejsze obawy i troski znikają, jakby na pstryknięcie palców.
Tak, kocham to, co robię.
Ale dokładniejsze wyjaśnienie, co to właściwie jest, zostawię na razie dla siebie, może kiedyś Ci to wyjawię, nie wiem. Raczej powoli odkrywam karty, nie lubię się spieszyć i z tego, co wyczytałem z Twojego listu, zrozumiesz mnie doskonale. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Zauważyłaś, że wszystko, co tu zawieramy opiera się na nadziei? Nadzieja na powodzenie, nadzieja na zrozumienie, nadzieja na cokolwiek. Wciąż o niej piszemy, ona daje nam poczucie tego, że może się udać to, co chcemy. Nawet, jeśli owa rzecz jest trudna do osiągnięcia. Mamy nadzieję. Ona chyba naprawdę umiera, jako ostatnia, nie sądzisz?
Czego się spodziewam po wzięciu udziału w tej akcji, która nas „spotkała”... Nowej przygody, nowych doświadczeń. Lubię poznawać ludzi, lubię wyświadczać im przysługi, sprawiać, że nawet najgorszy dzień staje się choć na chwilę dobry. Nawet kosztem siebie. Niektórzy znajomi i przyjaciele powtarzają mi, żebym zaczął myśleć choć w małym stopniu o sobie, nie tylko o innych, ale ja nie potrafię być egoistą, zbyt zależy mi na innych ludziach, bo kiedy oni są szczęśliwi – jestem i ja. Zabrzmiało jak jakaś tania reklama, ale nie potrafię tego inaczej ubrać w słowa, wybacz. Poza tym, chcę zobaczyć, jak to jest pisać listy teraz, znajdować na to czas pośród tysięcy obowiązków, e-maili, telefonów, SMS-ów, w tej rzeczywistości, w jakiej żyjemy, gdzie brakuje czasu na oddech, bo ciągle się spieszymy, ciągle chcemy więcej, zamęczamy sami siebie, nie zauważamy najistotniejszych szczegółów, gdyż jesteśmy skupieni na ogóle. Też to widzisz wokół? Ja próbuję się temu przeciwstawić, ale nie zawsze mi się to udaje – czasami trzeba się poddać.
Już wiesz, jak Ciebie odbieram, teraz jestem ciekaw, co Ty sądzisz o mnie, jakie jest Twoje pierwsze wrażenie, co wyczytasz spomiędzy słów. Mam nadzieję, że się nie wystraszysz – bywam bardzo chaotyczny, niekiedy nie potrafię ubrać myśli w słowa, ale sądzę, że z biegiem czasu się tego nauczę. Jestem dobrej myśli.
To chyba wszystko, co przychodzi mi do głowy w liście, który możemy uznać za wprowadzający, bądź zapoznawczy. Cieszę się, że mam okazję brać w czymś takim udział i jestem bardzo podekscytowany, że będę jakąś małą cząstką Twojego rozkładu dnia.
Z pozdrowieniami,
Liam
P.S. Zapomniałem dodać, że już uwielbiam Twój kunszt pisarski – potrafisz wszystko pięknie opisać, ale wciąż jest to zrozumiałe dla zwykłego, szarego człowieka, jak ja. Nie mogę doczekać się odpowiedzi.
CZYTASZ
letters || liam payne
FanfictionTak po prostu jest, że każdy człowiek potrzebuje czasami się nie tylko wygadać, ale i wypisać. Bo w odręcznym piśmie jest coś niezwykłego i oczyszczającego; widoczny nacisk długopisu na papierze przy wypełnionych złością słowach, bądź roztarty przez...