-Moje kochane dziecko- zajęczałam wchodząc obolała do karetki, oglądając się za siebie i nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało. Moja miłość i mój skarb leży na skraju drogi. Krzyczałam, że mają mnie puścić i pozwolić mi do niego podejść, musiałam wiedzieć ze nic się z nim nie stało. Niestety ratowników medycznych to nie interesowało.-Mówię setny raz, że nic mi nie jest. Dajcie mi iść!- warknęłam do sanitariuszy, którzy zaczęli opatrywać moje rany. Kiedy zaczęłam się wiercić, aż zakręciło mi się w głowie i syknęłam z silnego bólu w okolicach żeber, on spojrzał na mnie ostrzegawczym wzrokiem, bodajże nie należał do cierpliwych osób.
-Możliwe, że ma pani połamane żebra, musi pani jechać z nami do szpitala - mężczyzna około pięćdziesiątki spojrzał na mnie karcącym wzrokiem i czekał na odpowiedz z mojej strony.
Wszystko mnie bolało, wiem że i tak nie odeszłabym ani kroku przez ogromny ból w kostce, którą widocznie nieźle sobie poobijałam podczas upadku, ale to mnie teraz szczególnie nie interesowało, nie mogłam pozbyć się myśli o moim ukochanym dzieciątku. Nadal nie byłam w stanie uwierzyć , że na drodze, którą jeździłam setki razy, którą znałam jak własna kieszeń, oddalonej zaledwie o kilka minut od domu spowodowałam wypadek. Ostatni raz spojrzałam w tamtą stronę i kiwając ze smutkiem głową pozwoliłam sanitariuszom zamknąć się karetce.
***
Odetchnęłam z ulgą, widząc moją przyjaciółkę, która właśnie weszła na sale. Z uśmiechem na ustach spojrzałam w jej kierunku, uradowana, że po siedmiu dniach tej męczarni tutaj nareszcie mogę opuścić to okropne miejsce.
-Hej łamago! Gotowa na bezpieczny powrót do domu? - zapytała Millah dając nacisk na słowo bezpieczny, podchodząc do mojego łóżka, na którym niecierpliwie siedziałam chcąc jak najszybciej wyjść.
-No cześć, nawet nie wiesz jak bardzo. - Odpowiedziałam jej chwytając swoją torbę z rzeczami, którą ona po chwili zabrała z moich rąk. Więc z samym wypisem w dłoni udałyśmy się do wyjścia ze szpitala, a następnie do jej cudownego białego BMW m140i*. Jestem pewna, że o ten samochód dbała bardziej niż o własnego brata.
Gdy tylko wsiadłam, Millah włączyła radio, a że akurat leciała stara piosenka Rihanny, którą obie znałyśmy zgłośniła na maxa i zaczęłyśmy śpiewać, jeśli można było to w ogóle nazwać śpiewem, bo bardziej przypominało to skrzeki kruków.
It's the way I'm feeling I just can't deny
But I've gotta let it goWe found love in a hopeless place
We found love in a hopeless pla
We found love in a hopeless place
We found love in a hopeless placeShine a light through an open door
Love and life I will divide
Turn away 'cause I need you more
Feel the heartbeat in my mind **Gdy stanęłyśmy na swiatłach, ludzie z samochodu obok spojrzeli na nas, a na ich twarzach zagościł grymas niezadowolenia. Zauważyłyśmy to w tym samym czasie, bo obie wybuchnęłyśmy niekontrolowanym śmiechem przez co znowu pojawił się u mnie ból w żebrach. Przerwał nam dzwięk klaksonu, dzięki któremu Millah ruszyła z akompaniamentem pisku opon. Zaraz jednak przypomniałam sobie o moim skarbie, z którego zapewne dużo nie zostało.
-Rozwaliłam moją Yamahę- powiedziałam rozżalona odwracając się w strone przyjaciółki, która spojrzała na mnie spod byka.
-Naprawdę Kayla? Przeżywasz jakiś tam motor kiedy mogłaś się zabić- skarciła mnie wzrokiem i znowu skupiła sie na drodze.
- Jakiś tam? On nie był jakiś tam! Ten Motor był moim oczkiem w głowie i moją miłością - krzyknęłam wkurzona
- Zresztą nie przesadzaj nic takiego mi się przecież nie stało. W miarę wcześnie zaczęłam hamować, więc jestem tylko nieźle potłuczona, mam zbitą kostkę i złamane dwa żebra, ale spokojnie kochana, wracam do zdrowia i jeszcze długo się ze mną pomęczysz, bo nigdzie się nie wybieram- odparłam zadowolona, posyłając jej najszerszy uśmiech jaki byłam w stanie zrobić.

CZYTASZ
Black Raven
Ficção Adolescente-I co myślisz, dobrze wyglądam?- zapytałam, otwierając drzwi kiedy tylko usłyszałam kroki. Byłam pewna, że to Millah i chciałam usłyszeć jej opinie. -Jeśli mam być szczery to... szału nie ma, wolałbym zobaczyć cię w takim bardziej sexy na przykład c...