I

647 59 83
                                    

Jeongguk

Myślałem, że kończąc dwadzieścia lat już dawno będę tym, kim chciałem być w dzieciństwie. Będę mieszkał sam i nie będę zależny od rodziców. Ale kierując się marzeniem sześciolatka, na pewno nie wylądowałbym w seulskim SNU, a raczej znajdowałbym się gdzieś na dzikim zachodzie, pilnując swojego terenu i walcząc ze zbirami. Na szczęście zostanie kowbojem szybko ustąpiło miejsca malarstwu, a później karierze policjanta, atlety, reżysera, czy w końcu edytora. Rozważałem to wszystko, gdyby tak naprawdę nic nie wyszło z mojego głównego marzenia. Rynek muzyczny był przepełniony pięknymi głosami, ślicznymi twarzami i ciekawymi osobowościami. Co ja, zwykły chłopak z Busan, mógłbym zaoferować naszej Korei? Co najwyżej spokojną przeszłość i równie spokojną, choć może trochę chaotyczną osobowość, mimo wszystko pasującą do mojego głosu. Jednak, jak to mówili moi rodzice, byłem jeszcze młody i na razie powinienem skupić się na nauce. Ten artystyczny kierunek był tylko dodatkiem, na który się zgodzili, abym miał szansę spełnić swoje marzenie. I kto wie, może akurat mi się uda.

Jeonghyun hyung podrzucił mnie tylko pod akademik. Dalej musiałem poradzić sobie sam. Z wielką walizką, dwoma torbami i plecakiem. Byłem trochę wysportowany, ale nie na tyle, aby unieść dwie torby w jednej ręce, ciągnąc walizkę w drugiej. Dlatego musiałem się trochę nachuchać i nadyszeć, aby w ogóle dotrzeć do portiera, odebrać swoją kartę do pokoju. Musiał mnie tylko odnaleźć w systemie, po czym dał mi ją na szybko i odesłał na odpowiednie piętro. A skoro było to tylko kilkanaście schodów, a do windy była spora kolejka, zdecydowałem się wnieść wszystkie swoje bagaże, aby nie marnować czasu, który mogłem wykorzystać na odpoczynek. Oczywiście znów kosztowało mnie to trochę wysiłku, ale dałem jakoś radę, docierając zarówno na pierwsze piętro, jak i pod odpowiednie drzwi. Chyba odpowiednie, bo na żadnych nie widziałem numerków.

Siedemnaście? Jak mnie karta wpuści, to to musi być siedemnastka.

Wzruszyłem ramionami, przykładając ją do czytnika. A słysząc ciche kliknięcie, oznaczające odblokowanie się drzwi, z ulgą je otworzyłem, wchodząc do nieco przyciemnionego pokoju.

Na razie nie zwracałem na nic uwagi, chcąc się pozbyć trzymanych toreb, które obciążały moje bolące już mięśnie. Dlatego jedną rzuciłem tuż pod swoje nogi, gdy drugą cisnąłem w stronę łóżka, licząc że miękko wyląduje, bo miałem tam trochę cięższego sprzętu.

– W końcu sa... – mruknąłem do siebie, zamykając za sobą drzwi i zaczynając cieszyć się z samotności. Może trochę za wcześnie. Bo gdy do moich uszu dotarł niezadowolony pomruk, dochodzący gdzieś z zaatakowanego bez moją torbę łóżka, nawet nie dokończyłem tego stwierdzenia, wiedząc, że nie ma ono w takim razie sensu.

Mój wzrok padł w końcu na przenoszącego się do siadu, czarnowłosego chłopaka, którego włosy tworzyły chaos na jego głowie. W pierwszej chwili, trochę się wystraszyłem takiego widoku, bo przywodził mi on na myśl starodawne wampiry, żyjące w trumnach i bojące się światła słonecznego. W sumie sam jego wygląd pasowałby nawet do opisu takiego stwora, bo wielkie cienie pod oczami, blada skóra i te czarne włosy, były przecież częstymi elementami wyglądu takich wampirów. I może gdybym był o te kilka lat młodszy, faktycznie bym się go wystraszył, prosząc, aby nie pił mojej krwi, bo nie chcę umrzeć jako prawiczek, ale teraz, wiedząc co nieco o świecie, zadałem mu ważniejsze pytanie, niż to o potwierdzenie swojej tożsamości wampira:

– Mam jednak współlokatora? – Zdziwiłem się, bo doskonale pamiętałem, że wszystkie pokoje w akademikach tej uczelni, były jednoosobowe.

A może jednak coś pomieszaliśmy z mamą? Może to była informacji z innej uczelni?

– Co ty tu kurwa robisz? – Głos, który po chwili do mnie dotarł, nie był ani zadowolony, ani zbyt przyjazny. Ale w końcu należał do chłopaka, którego przebudziłem. I którego chyba uderzyłem swoją torbą ze sprzętem?

Storm |  Min Yoongi x Jeon JeonggukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz