Moonlight obudziła się z tylko malutkim kacem. Nie wypiła wczoraj dużo, więc czuła się w miarę w porządku, ale szczerze współczuła swoim towarzyszom wczorajszej zabawy, bo oni alkoholu sobie nie szczędzili.
Mimo wszystko wzięła tabletkę i popiła wodą, dziękując człowiekowi, który te rzeczy postawił na stoliku nocnym koło jej tymczasowego łóżka.
Rozejrzała się. Wiedziała gdzie się znajduje, więc wywnioskowała że cudowny człowiek który to wszystko przygotował to Michael. To on pewnie położył ją do jej pokoju w jego willi.
Moon uśmiechnęła się szeroko i wstała z materaca. Podeszła do swojej szafy i wyciągnęła z tam tąd czarnego T-shirta z otoczonymi płomieniami napisem "Say Amen" i jakieś krótkie spodenki, tego samego koloru. Z tym zestawem poszła do graniczącej z pokojem łazienki, gdzie wzięła zimny, orzeźwiający prysznic, myśląc o ważnej rzeczy, o której miał powiedzieć jej dziś Michael.
Gdy mówił jej, że muszą pogadać, nie miał zbyt zadowolonej miny. Coś mi się nie podobało, ale był zmuszony y to zrobić - przynajmniej tak wywnioskowała Sky. Jakby chodziło o coś nadzwyczajnego, czego on nie akceptuje.
Dziewczyna poczuła ekscytację. Może pozwoli jej kupić sobie drugi motor?
Wytarła się szybko i ubrała w przygotowane ubrania. Szybko wyszła i zbiegła po schodach, chlapiąc kropelkami wody z niewysuszonych włosów.
- MIKE! - prztuliła się do bruneta właśnie robiącego śniadanie.
- Cześć, słońce. Jak się czujesz? - zapytał troskliwie, poprawiając coś na patelni.
-. Boże... Zawsze musisz zachowywać się jak pieprzony ojciec? - zapytała Moonie, przewracając oczami i zaglądając zza jego ramienia - Mmm... Jajecznica z boczkiem.
Michael zaśmiał się. W towarzystwie Moonlight, był zupełnie inny niż przy innych. To w sumie dzięki niej został szefem tych debili i stał się jednym z najgroźniejszych gangsterów w LA. Kochał ją na swój sposób i nie lubił się nią dzielić.
- Musimy pogadać. - westchnął.
- No co ty nie powiesz... Przecież cię nie słyszałam od... Kilku sekund? O nie, okropne! - dziewczyna teatralnie podniosła głos i udawała że mdleje.
Mężczyzna jednak nie zaśmiał się. Bardzo przejmował się tą całą sprawą i podjęciem ważnej decyzji.
Nałożył więc jajecznicy na dwa talerze i usiadł przy barku koło Moon. Dziewczyna powiedziała szybkie "Smacznego" i zabrała się do jedzenia. Michael też zaczął jeść, jednak bez apetytu.
- Moonie... Wyjeżdżasz do Seattle. - mruknął.
- Co? - dziewczyna wypluła jajecznicę. Kawałek jajka zwisał teraz z blatu koło kuchenki. - Czemu miałabym tam jechać?
- Zakładamy tam bazę. Masz znaleźć miejscówkę, potencjalnych klientów jak i kandydatów. Ogólnie masz się wpasować i zdobywać potrzebne informacje. - wyjaśnił Mike, wkładając do buzi kolejną porcję jedzenia.
- Czemu ja? - zapytała Moonlight, wpatrując się w swojego "rodzica".
Michael zaczął tarmosić swoje włosy. Wiedział, że gdy powie, że boi się o nią i chce by była bezpieczna, na pewno nie będzie chciała nigdzie jechać i od razu będzie skora do niezbyt bezpiecznej dla niej pomocy. Argument o nowej bazie też do niej nie dotarł.
- Potrzebujemy ciebie w tamtym rejonie. Jeżeli chcesz zostać tutaj, kiedy większość przeniesie się do Seattle... - Michael udał obojętność, choć spoglądał na sztynkę z nieukrywaną ciekawością.
- Um... Coś mi tu nie pasuje, ale... Przekonałeś mnie. - stwierdziła Moon, wstając od stołu.
- Fantastycznie. Jutro o osiemnastej masz lot. Spakuj, tylko najważniejsze rzeczy, resztę sobie kupisz na miejscu. - powiedział Mike, podchodząc do ekspresu. - Chcesz kawy?
- Nie, dzięki. - szatynka pobiegła na górę.
Mężczyzna westchnął ciężko. Seattle było daleko, a dalej traktował Moonlight nieco opiekuńczo. Bał się o nią, bo wiedział, że bez niej może bardzo upaść. Była jego podporą i tym samym chciał się odwdzięczyć.
- Chłopcy mnie zabiją. - mruknął.
Mężczyźni z gangu "Dark Secrets" uważali Moon jako swoistą maskotkę, choć była o wiele silniejsza i lepsza w gębie niż oni. Rzadko się zdarzało, że gang był tak bardzo blisko ze sobą. Niby faceci, ale oni szanowali swoją więź.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Tak nauczyła ich Moonlight.
A jak wyjedzie? Co się wtedy stanie? Oczywiście, Mike miał zamiar tam [Seattle] zrobić kolejną bazę, ale dopiero po załatwieniu paru nierozwiązanych spraw z gangiem "Snake Eyes". Do tego czasu, czyli około miesiąca, dwóch, Sky będzie sama na innym kontynencie. Jak zareagują chłopcy?
Z zamyślenia wyrwał mężczyznę dźwięk przychodzącego połączenia.
- Halo? - powiedział do słuchawki, bębniące palcami o blat w oczekiwaniu na kawę.
- Szefie? Ben włamał się do systemu Węży. - zreportował Joachim Kler, zastępca szefa i "Bossman".
- Świetnie. - westchnął Michael. Ekspres wydał z siebie denerwujący pisk i mężczyzna w końcu łyknął ciepłą ciecz.
- Powiedziałeś jej? - Bossman miał współczujący ton.
Wiedział jaka potrafi być Sky. W końcu spędził z nią niemal cały czas odkąd została odnaleziona niemalże martwa w Londynie.
- Tak... - Michael odstawił kubek i spojrzał na schody, po których wbiegła jego Moonie. - Powiedziałem.
***
M.KPS: ZOSTAW GWIAZDKĘ I NAPISZ ŻE JESTEŚ ZE MNĄ JESTEŚ ZNAKIEM "{}"
CZYTASZ
STREET LEADER || część 1
RomanceMoonlight. To nawet nie jej imię. Jej tak naprawdę nie ma. Ale jak chce, to może ciebie zabić. *** Co jak spotka się z szefem gangu w Seattle? Czy zakochają się w sobie, czy znienawidzą? *** Nie umiem pisać opisów ಥ‿ಥ Wybaczcie... Ale i tak zapras...