1

175 16 5
                                    

Właśnie czekałam na Yeri i Rose. Miałyśmy jechać na imprezę urodzinową Marka.

Ubrałam się mniej więcej odświętnie, nie było z przesadą. Nigdy zresztą się nie stroiłam. Nie jestem przecież jakąś choinką.

Dziewczyny w końcu przyjechały. Wsiadam zatem do samochodu.
-Cześć [T.I.] - przywitały mnie radośnie.
-No cześć. Wzięłyście prezent dla Marka?
-Tak oczywiście. Ale myślę, że jest za mało. Pojedźmy po coś jeszcze. Jesteśmy godzinę przed czasem. - zaproponowała Yeri.
-Dla mnie w porządku, ale pytanie zasadnicze. Macie pieniądze? - zapytała Rose.
-Jasne, że mam. - powiedziałam.
-Gdybym nie miała nie zaproponowałabym tego. - zaśmiała się Yeri i ruszyła pod galerię.

Weszłyśmy do jakiegoś męskiego sklepu.
-Co bierzemy? - zapytałam.

-Może zegarek? - zaproponowała Rose.

-On ma w ciul tych zegarków. Coś konkretnego. - odpowiedziała Yeri. - Coś najlepiej praktycznego.

-Gacie. - zaśmiałam się, a dziewczyny zaraz po mnie gruchnęły śmiechem. - nie a tak poważnie, alkohol?

-Eh cała [T.I.]. - zaśmiała się Yeri.

-Ej ale to jest w sumie okej pomysł. Pamiętacie jak mówił rok temu, że następnym razem chce alkohol? - powiedziała Rose.

-Ha! I co? - zaśmiałam się.

-No okej, to idziemy. - Yeri zaprowadziła nas do jakiegoś sklepu z wykwintnym alkoholem.

Kupiłyśmy mu jakiś jeden z droższych i pojechałyśmy w końcu na imprezę urodzinową.

Na luzie otworzyłyśmy drzwi, bo Mark zazwyczaj ma otwarte i weszłyśmy do środka. Byli już chyba wszyscy zaproszeni.
-Czy my się spóźniłyśmy? - zapytałam.
-No godzinę temu powinnyście być. - zaśmiał się Han. - tak w ogóle to cześć wam. - podszedł do nas i przywitał przytulasem.

Poszłyśmy w głąb domu. Był już tam Mark i ktoś jeszcze. Myślałam, że to wszyscy ale nie.
O NIE! Poznałam z tyłu kto to. Nie, to nie może być prawda. Odwróciłam się do dziewczyn z miną smutnego pieska.
-Zabierzcie mnie stąd. - powiedziałam.
-Czemu? Źle się czujesz? - zmartwiła się Rose.
-Ja już wiem o co chodzi. - powiedziała zszokowana Yeri.
-O co? - dopytywała się rudowłosa.
-Tam siedzi wiesz kto.
-Czyli to jest-
-Tak Rose, to on. Ja nie chcę tu być. On jest taki irytujący, no nie trawię typa. A teraz proszę zabierzcie mnie stąd. - błagałam

-Ej dziewczyny co tak stoicie? - zapytał Han przez co byłyśmy zmuszone iść do tamtego pokoju.

Przywitałyśmy się z Markiem oczywiście przytulasem, składając mu życzenia i dając prezent.

Dziewczyny poszły jeszcze się przywitać z naszą gwiazdą, uh ja bym nie chciała by mnie przytulał. Chłopak spojrzał na mnie a ja już wiedziałam, że chcę do domu. Nie, nie przytulę go, to byłoby zniszczenie mojego nazwiska. Denerwuje mnie samym byciem.

Się na mnie patrzył no to wyciągnęłam do niego rękę w celu żółwika, a on spojrzał się na mnie jak na wariatkę, a później na resztę. Ale przybił. Tak się zastanawiam po co ja to zrobiłam? By nie wyjść na ignorantke, bądź osobę dyskryminującą.? Moja jedyna i ostatnia mam nadzieję bliższa interakcja z nim. Stałam tak jeszcze niedaleko niego. Nagle ktoś mnie szturchnął.  Yeri. No kto inny, ona zawsze sprowadza mnie na ziemię.

Usiedliśmy a potem zaczęliśmy jeść tak dobrego torta. Nie chciało mi się wierzyć, że Mark sam go upiekł. Jednak zapewniał, że sam i w ramach dowodu może mi podać przepis, lub zrobić kiedyś na moje urodziny przy mnie. Było to dość przekonujące.

11 DNI | Cha EunwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz