8.Krzesło elektryczne

90 5 0
                                    

Harley

Nastempnego dnia jak na złość padał deszcz. Szłam niepewnie, czułam sie obserwowana. Nie wiedziałam czy to z powodu Jokera, czy faceta który od dłóższego czasu za mną chodził. Kiedy byłam jeszcze w bloku stał na klatce. Od kiedy wyszłam chodził za mną krok w krok. Byłam już w połowie drogi do pracy. Ten dzień był nadzwyczaj koszmarny. Musiałam iść pieszo ponieważ w aucie skończyło sie paliwo. 

Meżczyzna miał na sobie czarną bluze z kapturam. Przez to nie mogłam dowiedzieć sie kim on jest. Przyspieszyłam kroku a on zrobił to samo. Po chwili prawie biegłam. Usłyszałam zza siebie cichy warkot. Czyżby był to pan J? Postanowiłam stanąć z potencjalnym naastnikiem twarzą w twarz. Odwruciłam sie pewnie, gotowa w razie czego sie bronić. Facet przybliżył sie do mnie wyciągając z kieszeni nóż. W jednej chwili serce zaczeło mi mocniej bić. Chciałam uciekać ale byłam sparaliżowana. Nie mogłam nawet krzyknąć. Po prostu stałam jak słup czekając na rozwój sytuacji. Nie byłam gotowa na śmierć. Nie miałam żadnej linii obrony. Czyłam że to ostatnie chwile mojego życia. Poczułam ulge gdy na dachu ujrzałam Batmana. Wybawienie? Niestety nie. Człowiek nietoperz wskoczył na kolejny dach. Straciłam już wszystkie nadzieje. Byłam sparaliżowana strachem, zamknełam oczy z których spłuneło kilka łez. Czułam że zaraz sama zemdleje. I wtedy usłyszałam bardzo głośny chuk. Coś jakby... strzał? Szybko otworzyłam oczy. Zobaczyłam ciało meżczysny opadające na ziemie. Spojrzałam na dach. Nikogo już tam nie było. Usłyszałam śmiech. Nie miałam najmniejszych wątpliwości co do tego kto mnie uratował. Podeszłam do meżczyzny, chciałam sprawdzić kim on był. Złapałam pierwszy lepszy patyk którym odsłoniłam jego twarz. Był to wysoki facet z brodą, łysy. Nie znałam go. Dopiero w tym momencie tak jakby sie ocknełam. Nie chciałam wiencej patrzeć na ten widok. Rozejrzałam sie dookoła, stałam na długiej drodze a w okuł nie było żadnych budynków. Byłam przerażona i pomimo teoretycznego bezpieczeństwa zaczełam biec. Po prostu, najdalej i najszybciej jak sie dało. Chciałam jakoś odreagować całą te sytuacje. W tamtym momencie dotarła do mnie jeszcze jedna informacja, a raczej pytanie. Zkond na miejscu wziął sie Joker? Byłam pewna na sto procent że to jego śmiech słyszałam. Zatrzymałam sie w jakiejś kawiarence. Wchodząc do środka poczułam zapach świeżej kawy. Usiadłam przy stoliku od strony drzwi. Wyjełam pokaźną karte menu. Miałam ochote sie upić i zapomnieć o tym co sie stało, ale gdrzieś w środku zachowałam jednak zdrowy rozsądek

-Poprosze kawe- Powiedziałam kelnerowi, który natychmiast wykonał zamówienie. Byłam przestraszona, w szoku i najprawdopodobniej przemoczona do suchej nitki. Postanowiłam skupić swoją uwage na telewizoże stojącym nad ladą. Były tam wiadomości. Prezenter coś gadał ale ja i tak tego nie słyszałam. Wczytałam sie tylko w napisy. Kolejna rzecz dzisiaj wprawiła mnie w osłópienie. Joker złapany! Nie wiedziałam czy śmiać sie czy płakać. Byłam pewna tylko jednego, za kilka minut musze być w pracy. Nerwowo grzebałam w torebce aż wyjełam kilka monet, które gdy kładłam na stole jóż byłam przed wyjściem. Biegłam jeszcze szybciej niż wcześniej. Jeszcze dzis rano martwiłam sie że przydzielą mi nowego pacjenta. Teraz biegne jak na jakimś maratonie aby jak najszybciej zobaczyć pana J. Chociarz w sumie to nie wiedziałam dlaczego, ale było to dla mnie najmniejszy problem. Zwolniłam troche przy bramie do budynku. Nie było tam strażnika. Kiedy weszłam so budynku terz nikogo nie było. Postanowiłam sie tym nie przejmować. Spokojnie poszłam do sali nr 15. Mark już raz mnie wpuścił wcześniej, niechetnie bo niechetnie ale jednak. Podeszłam do drzwi. Tam takrze nikogo nie było. Wziełam głeboki oddech tak jak zawsze gdy miałam wejść do sali Jokera. Uchyliłam lekko drzwi. Nikogo tam nie było. Czy tutaj jestchodź jedna osoba oprucz mnie? Nagle usłyszałam jakieś szepty. A wiec nie jestem sama. Przynajmniej tyle. Powoli skierowałam sie do źrudła chałasu, który z każdym krokiem był coraz głośniejszy. Nie wiedziałam gdzie dokładnie mam iść. Po prostu szłam przed siebie co kilka kroków skrecając w inny korytarz. W końcu stanełam. Moim oczom ukazał sie tłóm ochroniarzy. Byli tam chyba wszyscy, z całego szpitala. Bardzo chciałam dowiedzieć sie co tam sie dzieje, ciekawość zżerała mnie od środka. podeszłam bliżej. Nie widziałam żadnej opcji jak sie przecisnąć dalej. Uparcie szukałam rozwiązania, a zamiast tego zobaczyłam Marka. Stał w miare blisko mnie i wiedziałam że nie bedzie sie trudno do niego dostać. Zrobiłam kilka kroków, uderzył mnie jeden ochroniarz ale przeszłam. Uszłam z życiem tylko teraz co dalej?

-Mark co sie tu dzieje?- Zapytałam. Miałam nadzieje że niebył już na mnie zły. Nie byłam też pewna czy mnie usłuszał. Po chwili odwricił sie w moją strone. Złapałam meżczyzne za renke aby pociągnąć go w cichsze miejsce jednak ten pociągną mnie z powrotem do siebie. Przynajmniej mnie zauważył

-Co sie tu dzieje?- zapytałam jeszcze raz tym razem oczekując odpowiedzi.

-Oglądamy- Poinformował. Tylko tyle? Mugłby troche rozwinąć wypowiedź.

-A moge wiedzieć co oglądacie?-Zapytałam. Coraz bardziej moja ciekawość zmieniała sie w strach. 

-Lepiej dla ciebie żebyś nie wiedziała.- Oznajmił. Nie ostudził mojego zapału. Postanowiłam sama przepchnąć sie przez tłum ale zatrzymał mnie znajomy głos

-Pani Quinzel gdzie pani idzie?- To był szef. Odwruciłam sie przestraszona. Nie wiedziałam co sie zaraz stanie i czy w ogule powinnam tam być. 

-Co sie tu dzieje?- Zapytałam Liczyłam że zostane choć troche doinformowana. 

-Uruchomione zostanie krzesło elektryczne, już drugi raz w tym tygodniu- Poinformował po czym chyba nad czymś sie zamyślił. Po chwili dodał- Pani też to zobaczy, prosze za mną- Po tych słowach złapało mnie dwuch ochroniaży, jednym z nich był Mark co troche mnie uspokoiło. Jednak w pierwszej chwili poczułam jak żołądek mi sie wywraca, złapałam dech i czułam jak robie sie blada. Byłam jednocześnie zła, rozżalona, przerażona i smutna. Nie potrafiłam nazwać swoich uczuć. Po prostu czułam że zaras zemdleje.Zamknełam oczy. 

-Nic sie nie buj- Powiedział Mark jednak zamiast mnie uspokoić jeszcze bardziej mnie przestraszył. Chciałam aby mnie prowadzono a ja tylko szłam z zamknietymi oczami. Czułam silny strach, tak silny że kreciło mi sie w głowie. Szłam i wiedziałam że jestem bardziej biała niż papier. Ochroniaże sie zatrzymali i musiałam stać o własnych siłach. Poczułam jak uginają mi sie kolana. Mark chyba to zauważył poniewarz z powrotem mnie złapał. Powoli otworzyłam oczy. Cały świat mi wirował. Nie chciałam patrzeć na czyjeś cierpienie, bez wzglendu na to czyje. Z powrotem zamknełam oczy. Do moich uszu docierał chałas szarpaniny i szepty ochroniaży. Praktycznie nic nie mogłam usłyszeć. Muj zmysł raz sie wyostrzał a raz słabł jednak nie przeszkodziło mi to w usłyszeniu słowa które sprawiło że w jednym momecie sie ocknełam. Odepchnełam ochroniaża wpadając na szklaną ściane. Otworzyłam oczy najszerzej jak tylko potrafiłam. Potrafiłam już stać i przylepiłam sie do szyby, która po chwili zaparowała od mojego oddechu. Moim oczom ukazała sie metalowa leżanka podłączona do mnustwa kabli pokrywających całą podłoge. Były do niej przypiente też kilka skurzanych pasów. Poraz pierwszy odwruciłam głowę aby spojrzeć w lewo. Zauwarzyłam tam wysokiego meżczyzne szarpiącego siez ochroniażami, którzy z trudem przechodzili pomiedzy kablami. Spojrzałam na prawo. Tam znajdował sie Mark kłócącysie o coś z Arkhamem, jednak nie wiedziałam o co. Obruciłam głowe z powrotem, patrząc sie za szybe. W tamtej chwili cały świat przestał dla mnie istnieć. Nie słyszałam już rozmów ochroniarzy i nie widziałam świata dookoła mnie. Była tylko ciemność i cisza. Całkowicie zatraciłam sie w moich myślach, uczuciach i w pomieszczeniu na którego wnetrze sie właśnie patrzyłam. Było tak do czasu aż Arkham popchnoł mnie aby muc wejść do środka. Patrzyłam jak podchodzi do leżanki, która teraz już nie była pusta. Leżał na niej meżczyzna o białej jak śnieg karnacji, Mnustwem tatuaży i zielonych włosach. Leżał tam Joker. Starał sie wyrywać jednak kiedy podszedł do nirgo muj szef uspokoił sie i zaśmiał mu prosto w twarz. Na Arkhamie nie zrobiło to wielkiego wrażenia, bardziej wkurzył sie gdy mój pacjent splunął mu na twarz. Był to świetny widok, jedyna żecz która w tamtej sytuacji ewentualnie mogłaby wykrzywić moje usta w lekkim uśmiechu, jednak tylko przez sekunde. Arkham wyszedł z sali znów mnie popychając. Podszedł do dźwigni. Pan J ostatni raz szarpnoł renką i po chwili mnie zauważył. Patrzyłam sie mu prosto w oczy i posłałam lekki uśmiech na dodanie otuchy, który po chwili został odwzajemniony. Pochułam jak po moim policzku spływa pierwsza łza. Nie spojrzałam na Arkhama ciągnącego z dźwignie. Widziałam tylko jak pan J dostaje drgawek na skutek porażenia prądem. Bezwładnie opadłam na ziemie opierając sie na dłoniach. W tej chwili wylały sie wszystkie łzy które kiedykolwiek powstrzymywałam. Po kilku sekundach stworzyła sie z nich kałóża mocząca moje kolana irenkawy, które miałam luźno opuszczone na renkach. Mark kucnął obok mnie jednak nic wiecej nie zrobił. Zamknełam oczy w nadzieji że przestaną mi z nich lecieć łzy. Poczułam zderzenie mojej twarzy z podłogą. Była już tylko cisza i ciemność.


Harley & Joker szalona miłość (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz