14. Przeżyję

75 5 1
                                    

Harley

Stałam teraz przed drzwiami do sali Jokera. Wiedziałam że to co miało zaraz się stać było nieuniknione ale odwlekanie tego w czasie dawało mi ulgę na kilka sekund. Postanowiłam się jednak przełamać. Wzięłam jeden głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Jak zwykle zobaczyłam za nimi pana J, no prawie tak jak zwykle bo tym razem trzymał on w rękach pistolet. Oglądał go dokładnie z każdej strony. Dopiero gdy weszłam do pomieszczenia bardzo szybko odłożył przedmiot na komodę.

-Nie udawaj, wiem że jesteś mi wdzięczny.- Zaśmiałam się po czym usiadłam przy stole. Wiedziałam że udało mi się rozluźnić atmosferę. Joker także się uśmiechnął i podszedł do stolika. Przybrał o wiele poważniejszy wyraz twarzy.

-Zrobiłaś to o co poprosiłem?- Zapytał lekko się uśmiechając.

-Jasne że tak.- Powiedziałam dumnie się prężąc. Pan J przybliżył się do mnie.

-Masz rację. Jestem ci wdzięczny.- Poinformował po czym delikatnie mnie pocałował. Gdy to zrobił byłam w siódmym niebie. 

-Harley od teraz słuchasz się tylko moich poleceń. Jasne?- Zapytał gdy z powrotem wrócił na swoje miejsce. Kiwnęłam głową na tak. Joker wstał z miejsca i ze stoickim spokojem chwycił za broń. Przyglądał jej się dokładnie.

-Idź pod drzwi.- Kazał. Wykonałam polecenie. Podeszłam do zewnętrznej strony drzwi tak aby nikt kto wchodzi do pokoju mnie nie zobaczył. Przyglądałam się jak pan J przyjmuje pozycje do strzelania.

-Krzycz.- Poinstruował a ja także to polecenie wykonałam. Krzyczałam najgłośniej jak się da a po chwili do pomieszczenia wbiegło dwóch strażników. Zamknęłam oczy a w moich uszach rozległ się szum strzałów. Otworzyłam oczy. Joker podbiegł do jednego mężczyzny leżącego na podłodze i zabrał mu broń, którą po chwili mi dał.  Pan J szarpnął mnie za ramie i pociągnął za sobą. Najszybciej jak mogłam wybiegłam na korytarz próbując dotrzymać mu kroku. Odbywała się już tam wielka strzelanina. Strażnicy i jacyś ludzie w maskach różnych zwierząt i o dziwo Batmana. Joker złapał mnie za rękę i biegliśmy na przód, przed siebie ale nie wiedziałam gdzie konkretnie. Pan J biegł tak szybko że w pewnym momencie go puściłam. Wtedy to zjawił się prawdziwy Batman. Zaskoczył Jokera od tyłu i zaczęła się szarpanina. Chciałam pomóc i wycelowałam pistoletem w Batmana. Pociągnęłam za spust. Akurat w tym momencie oboje zmienili swoją pozycję tak że kula trafiłaby Jokera gdyby nie to że w ostatniej sekundzie podniosłam ręce do góry. Trafiłam w żyrandol, który spadł niedaleko mojego ukochanego. Nagle poczułam czyjeś ręce obejmujące mnie z całej siły. Czyjaś dłoń zasłoniła mi także usta. Bezskutecznie próbowałam się wyrywać, obróciłam dłoń i strzeliłam w napastnika. Kilka razy jednak nic nie zdziałałam strzelając na ślepo. Mężczyzna ciągnął mnie nie wiedziałam gdzie. Ugryzłam go w rękę. Facet wziął ją z moich ust

-Pomocy!- Wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam. Nie obchodziło mnie to kto mi pomoże. Czy miałby być to Batman czy Joker miałam nadzieję na przeżycie. Strasznie bałam się tego co ze mną będzie. Nie wiedziałam kto mnie porwał. Ktokolwiek to był i po czyjej stronie, zaciągnął mnie w znajome miejsce. Była to sala z krzesłem elektrycznym. Tym samym na którym kiedyś widziałam pana J. Powtarzałam sobie w myślach że skoro on przeżył to i ja przeżyje. 

-Puść mnie!- Krzyknęłam gdy nieznany mężczyzna usilnie próbował przypiąć mnie do leżanki. Nagle usłyszałam głos Jokera. Wpierw myślałam że przyszedł mi pomóc. Przez chwilę się uspokoiłam przez co mężczyzna mocniej zacisnął mi pasy na ciele. Usłyszałam jak ktoś strzela.

-O a kogo my tu mamy? Proszę.- Usłyszałam głos pana J. Nie miałam zaciśniętej głowy więc bez trudu podniosłam ją aby zorientować się co się dzieje. Joker szedł w moim kierunku jak zwykle uśmiechnięty machał rękami przy głowie. Przeciągnął się i jednym szybkim ruchem przechylił lampkę, której wcześniej nie zauważyłam tak aby światło padało centralnie w moje oczy przy okazji mnie oślepiając. Usilnie próbowałam poprawić moją sytuację.

-Zrobiłam wszystko co powiedziałeś. Pomogłam ci!- Wrzasnęłam nie zdając sobie sprawy że tylko wszystko pogarszam. 

-Ty pomogłaś mi? Pozbywając mnie wszystkich wyblakłych wspomnień, które miałem?- Tłumaczył. Machał przy tym rękami przy twarzy a później walnął kilka razy w leżankę po obu stronach mojej głowy. To sprawiło że kilka razy drgałam ze strachu. Jednak nie bałam się, byłam przerażona! Joker trochę się uspokoił.- Nie. Zły dobór słów. Zostawiłaś mnie w czarnej dziurze wściekłości i zamieszania.- Całe życie miałam w sobie poczucie winy ale tym razem niczemu nie byłam winna. Nie poddawaj się Harley powtarzałam sobie w myślach. Pan j wyprostował się.- To jest medycyna którą praktykujesz doktor Quinzel?- Zapytał nakładając na rękę rękawiczkę. W tamtej chwili było mi już wszystko jedno. Przeżyję, nie przeżyję nie widziałam różnicy.

-I co teraz zrobisz? Zabijesz mnie panie J?- Zapytałam. Nie liczyłam na odpowiedź a i tak gdybym ją znała nic bym nie zmieniła.

-Co.- Joker zaśmiał się jednocześnie przybliżając swoją twarz do mojej. Po chwili jednak znów się wyprostował. Przysuną sobie dwa palce do skroni. Nie wiedziałam co to ma znaczyć. Nie potrafiłam nic wyczytać z jego zachowania. -Nie, nie zabije cię, tylko skrzywdzę bardzo, bardzo, bardzo.- Poinformował. Z każdym słowem przybliżał się do mnie o jakieś 10 centymetrów. Po jego słowach trochę się uspokoiłam. Machał mi przed twarzą jakimś metalowym urządzeniem

-Tak mówisz. Przeżyję to.- Oznajmiłam tak pewna swoich słów jak tylko potrafiłam. Joker wziął do rąk skurzany pas i włożył go do moich ust uniemożliwiając mi powiedzenie czegokolwiek. Jęknęłam cicho.

-Nie chciałbym abyś połamała sobie te idealnie porcelanowe ząbki kiedy zamieszam w twoim umyśle.- Na te słowa znów pokręcił rękami przy twarzy i przyłożył mi do skroni metalowe urządzenia. Ciemność

Joker

Nie wiedziałem do końca dlaczego to zrobiłem. Poniekąd jakaś przyczyna była jednak sprawiała ona że czułem się jeszcze gorzej. Otóż kiedy biłem się z Batmanem na chwilę zapomniałem o Harley. Mój przeciwnik przewrócił się przez co posunąłem się trochę do przodu. I w tedy kilka centymetrów od mojej głowy spadł metalowy żyrandol. Mogłem już nie żyć, bądź doznać urazu głowy. Wiedziałem że to Harley strzeliła. Spojrzałem na nią, a właściwie na to jak moi ludzie gdzieś ją zabierają. Spojrzałem na upadającego Batmana. Teraz albo nigdy. Miałem okazję raz na zawsze skończyć ze swoim wrogiem jednak wtedy na myśl przyszła mi Harley. Postrzeliłem Batmana w nogę tak aby nie mógł już się ruszyć. Szybkim krokiem skierowałem się w tą samą stronę gdzie zabrano moją dziewczynę. Poczułem czyiś uścisk na mojej dłoni, odwróciłem się. Stał tam najwyraźniej wściekły na mnie Daniel.

-Szefie zmieniłeś się, to wszystko przez nią. Po prostu musisz ją zabić!- Wrzasnął mi prosto w twarz. - To część planu.- Poinformował nieco łagodniejszym głosem. Miał rację. Jednak czy ja potrafiłbym zabić Harley, każdego innego tak, ale nie ją.  Szybko skierowałem się w stronę sali z krzesłem elektrycznym.

Teraz patrzyłem jak Harley dostaje drgawek. Po chwili jej ciało bezwładnie opadło, jednak klatka piersiowa poruszała się nadal. Harley przeżyła. Odetchnąłem z ulgą pomimo iż wiedziałem że tak się stanie. Gdybym miał ją zabić podłączył bym leżankę elektryczną a nie brał jakieś obce mi urządzenie. Odsunąłem się od niej i spojrzałem na zdziwionego daniela.

-Nie lubię planów.-Oznajmiłem wściekłemu mężczyźnie. 

-Szefie co mamy z nią zrobić?- Zapytał. Zaśmiałem się a on po chwili do mnie dołączył. Wkurzyłem się. Złapałem głęboki oddech aby przestać się śmiać.

-Zamknij się!- Wrzasnąłem na wciąż śmiejącego się Daniela. Jeszcze raz spojrzałem na Harley.- Zostawcie ją tu.- Machnąłem rękom wiedząc że ktoś udzieli dziewczynie pomocy. Wyszedłem z pomieszczenia bez słowa, narzuciłem tylko na siebie kurtkę. Nareszcie mogłem cieszyć się wolnością, prawdziwą wolnością.


Harley & Joker szalona miłość (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz