Przez chwilę słowa mamy odbijały się w mojej głowie. Nie wiedziałem, co zrobić ze sobą, swoim ciałem, swoim mózgiem, chciałem tylko cofnąć czas, wyjść z domu wcześniej i uniknąć tej rozmowy teraz.
- Czy podjąłeś decyzję, odnośnie ojca? - powtórzyła, a ja powracając do rzeczywistości wytrzeszczyłem oczy.
- Nie, nie miałem czasu się nad tym zastanowić, Lily mnie zajęła lalkami i straciłem rachubę - lekko kłamiąc odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Zmieszanie musiało być wręcz wymalowane na mojej twarzy, albo bardziej (w wersji dla ułomnych) wypisane na moim czole.
- Oj Alek, synku... To jest twój ojciec, potrzebuje Cię i... - z nie małym zagubieniem patrzyła na mnie jakby... Błagalnie? Moja mama wylała przez niego litry łez, ale nie byłaby w stanie go zabić, bo tak na prawdę decyzja o czyimś życiu leżała w moich rękach. Czyimś, pełnym zdrady, złości i bezwstydności, życiu. Ta myśl lekko zmieniła moje podejście do sprawy, ale mętlik tylko się powiększył.
- Ten człowiek zostawił nas, zostawił Ciebie, dla młodszej suki, a Ty przez niego cierpiałaś, płakałaś nocami, obwiniałaś siebie, nie jego i... - mój tok myślowy był dziwny, nie chciałem jęczeć „Ale mamo!", tylko przedstawić swoje argumenty. Chciałem, żeby moja mama spojrzała na sprawę z obu perspektyw, co było w sumie błędem. Sam nie wiedziałem, jakie są perspektywy...
- Ale najpierw był dla mnie wsparciem, gdy go potrzebowałam. Był przy mnie. Zostawił swoją rodzinę dla mnie, wyjechałam z nim przez pracę, którą potem i tak straciłam - mówiąc to miała łzy w oczach, a sekundę po tym spojrzeniu odwróciła wzrok. Widziałem, jak jedna pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, a mnie coś tknęło...
- Zostawił mnie, bo za dużo czasu spędzałam w pracy, która jak wiesz z czasem wykończyła mnie psychicznie i fizycznie. Często praca była dla mnie ważniejsza niż rodzina. Pamiętasz, kiedy byłeś dwunastolatkiem, ja siedziałam w pracy całymi dniami, a Ty byłeś u dziadków? Byłam psychologiem, pomagałam ludziom jak tylko mogłam. Godzinami rozmyślałam ich problemy. Nie mając czasu, na rozmyślenie własnych... Po czasie się doigrałam. On w końcu znalazł sobie normalne życie, a teraz może je stracić. Synu, rozumiesz, że jesteś tu jedyną nadzieją? Ty masz przed sobą całe życie, a on nie może czekać.Spytacie, jaka była moja reakcja?
Cóż, sam nie wiem. Stałem w osłupieniu, utrzymując z mamą kontakt wzrokowy. W końcu ocknąłem się, podszedłem do niej i ją przytuliłem. Było mi tak strasznie ciężko... Ale jej bardziej. Co z tego, że działo się tyle, to jednak mój ojciec. Nawet gdyby nim nie był, posiadamy z mamą zbyt miękkie serca, żeby nie umieć wybaczyć. Nie, w takiej sytuacji. To już chyba rodzinne.
Oderwałem się od rodzicielki na chwilę, po czym szepnąłem cicho „zgadzam się" i wyszedłem z kuchni.
Ruszyłem przez salon do schodów, ale zanim skieowałem się do pokoju zajrzałem do Lily, czy na pewno śpi. Po cichu otworzyłem drzwi i zobaczyłem bawiącą się zabawkami siostrę. Cóż za zaskoczenie, Lily nie śpi! Co za dziecko...
- Heja - powiedziała rozbawionym głosem, gdy tylko mnie zauważyła. Zacząłem się zastanawiać jak to się stało że nie śpi, miała położyć lalki spać i sama zrobić to samo. Mały oszust...
- Bąblu, czemu ty nie śpisz?- zapytałem podnosząc ją. Jeju, ile ona waży... A niby taka mała.
- Bo nie poczytałeś mi książeczki - wypowiadajac te słowa wyglądała jak smutny, zbity pies. I te oczy... Czyli Urok Lily, niepokonana broń, jakiej używa zawsze, gdy coś idzie nie po jej myśli. Spryciara, co?
- Wybierz książkę a ja ci ją poczytam - uśmiechnąłem się, żeby za chwile znaleźć się na łóżku małej, które swoją drogą było meeega wygodne... Muszę przychodzić do niej częściej...
CZYTASZ
sunflowers
Teen FictionPole słoneczników, niby zwyczajne. Jednak relaksowało go na tyle, żeby bywać tam często. I właśnie tam poznał... Osobę, która zmieniła jego życie. I zmienia je dalej. Osobę, która z dnia na dzień staje się tak ważna, że jest w stanie oddać za niego...