Skazana na samotność

35 3 0
                                    

Gray czuł, że dopada go zmęczenie. Słyszał w uszach dudnienie swojego tętna i wiedział, że pościg jest coraz bliżej. Mimo to biegł przez mroczny las, przyciskając do piersi niewielkie zawiniątko. Musiało być ważne, skoro Lyon ustawił przy nim podwójną straż. Do tej pory zastanawiał się, jakim cudem udało mu się wykraść oczko w głowie jego byłego przyjaciela. Słyszał ujadanie psów i jedno było pewne, jeżeli nie znajdzie kryjówki, wkrótce spotka się z rodzicami po drugiej stronie.

Oparł się na moment o drzewo i wtedy do jego uszu doleciał dobrze znany mu szum. 'Rzeka' pomyślał uśmiechając się lekko, ale gdy stanął na krawędzi urwiska, nie było mu do śmiechu. Poniżej kotłowała się wezbrana rzeka i widział niesione przez nią drzewa.

- Cholerne ulewy - mruknął tylko, ważąc w myślach swoje szanse na przetrwanie. Nagle koło jego głowy przeleciała strzała i zrozumiał, że go znaleźli. Odwrócił się tylko po to, żeby spojrzeć w twarz swojego dawnego przyjaciela, który uśmiechał się zadowolony.

- No i na co ci to było Gray? Teraz grzecznie oddasz mój skarb i zanurkujesz sobie z rybkami. Chociaż raczej staniesz się dla nich karmą - rzucił, uśmiechając się coraz szerzej.

- Skoro tak czy siak zginę, mogę równie dobrze zabrać skarb ze sobą - stwierdził czarnowłosy i po prostu rzucił się w mroczne odmęty. Do jego uszu dotarł jeszcze wściekły ryk Lyona rozkazującego strzelać. Wkrótce wylądował w lodowatej wodzie, a od samego zetknięcia z nią płuca zabolały go, jakby przebiły je setki szpilek. Próbował łapać powietrze, ale co chwila rwący nurt wciągał go pod powierzchnię. Na granicy przytomności dostrzegł ciepłe, błękitne światło i chwilę potem otoczyła go lodowata ciemność.

Gray obudził się na piaszczystym brzegu i zdezorientowany rozejrzał dookoła. Powoli usiadł i wtedy dostrzegł nieopodal błękitnowłosą dziewczynę. Stała jakby nigdy nic w lodowatej wodzie, nucąc wesoło pod nosem. Promienie słońca przebijały się przez korony drzew i przez moment miał wrażenie, że stoi przed nim istota z innego świata.

- Obudziłeś się w końcu - powiedziała głębokim melodyjnym głosem, nie odwracając się.

- Nie widziałaś w pobliżu niewielkiego zawiniątka?

- Niczego przy tobie nie znalazłam, gdy wyciągałam cię na brzeg.

- Jak długo byłem nieprzytomny? - zapytał orientując się, że jest zupełnie sucha.

- Wystarczająco.

- Wiesz może gdzie jesteśmy?

- Oczywiście - odparła patrząc na niego z uśmiechem, a jej włosy zafalowały na wietrze.

- Wiesz może jak dotrzeć do Magnolii? Moja gildia...

- Fairy Tail, co?

- Skąd wiesz?

Wskazała na znak na jego piersi i zaśmiała się, a on poczuł się w tej chwili jak ostatni idiota. Ponownie spojrzał na nią, ale gdy ich oczy się spotkały, zamarł. Miał wrażenie, że już kiedyś ją spotkał, a jej oczy skrywały tajemnicę, którą chętnie by odkrył.

- Kim jesteś?

- To ty nie wiesz?

- Niby skąd? Skoro wiesz, jak dotrzeć do Magnolii, to mogłabyś mi wskazać drogę?

- Mogłabym - stwierdziła, odwracając się do niego plecami i ponownie zaczęła nucić dziwną melodię. Gray czekał aż poda mu kierunek, ale gdy to nie nastąpiło, poczuł irytację.

- Ej! - rzucił podchodząc do niej. - Mówiłaś, że pokażesz mi drogę!

- Jesteś pewien? Nic takiego nie powiedziałam. Zadajesz nieodpowiednie pytania.

Randomowe One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz