Biały śnieg spada na połamane żebra
Zimny wiatr przeszywa z udręką
Widać dobrze serce zza płuca
I chłód, co próbuje chwycić je swą ręką
Ono chce bić, lecz nie potrafi
Przeciwstawić się zamarznięciu
Sine nogi nie mogą iść dalej
Będąc wciąż w lodowym objęciu
I ciało tym sercem napędzane
Staje już w miejscu zmęczone
Gdy nagle miażdżąc krtań, przeszywając gardło
Wyrywa wiatr przez nie to serce zmrożone
Wyciąga w furii i rzuca o ziemię
A ciało upada kompletnie bezwładne
Wiatr wyrwał je dla zabawy
A serce przestało bić naprawdę
