Rozdział drugi

322 41 50
                                    


Późnym wieczorem, zaraz po relaksującym prysznicu oraz skromnej kolacji, położyłem się do swojego łóżka – czy może raczej po prostu na nie padłem, zamaszystymi, nieco agresywnymi ruchami rąk nakrywając się kołdrą. Nie gasiłem jeszcze lampki nocnej; gapiłem się bezmyślnie w sufit, mając w głowie zupełną pustkę.

Kurokocchi... Kurokocchi po tylu latach znów pojawił się w moim życiu. Chyba nie mogłem powiedzieć się, że „znów rozbudził we mnie dawne uczucia", bo w gruncie rzeczy te nigdy nie wygasły, nigdy nawet nie zmalały. To zaskakujące, że pomimo dwunastu lat rozłąki, moja miłość do niego nie osłabła ani trochę. Owszem, jak do tej pory trzymałem ją nieco na uboczu, ale nigdy tak naprawdę nie zniknęła. Nawet, jeśli się z kimś spotykałem, Kurokocchi zawsze był obecny w moich myślach i w moim sercu.

Może brzmi to trochę wzniośle, ale taka właśnie była prawda. Taki był urok, który na mnie ciążył: gdy już raz pokochałem tę osobę, chyba nigdy nie dane mi będzie widzieć w niej tylko przyjaciela.

Westchnąłem ciężko, przeczesując palcami włosy i zastygając na chwilę w bezruchu w tej pozie. Wciąż gapiłem się w sufit, czując dziwny ciężar w klatce piersiowej i lekkie pulsowanie z tyłu głowy.

Jedna krótka chwila, która do tego stopnia wywróciła moje życie do góry nogami... Nawet jeśli Kurokocchi nigdy do mnie nie zadzwoni, a przypuszczałem, że prosił o mój numer tylko dla niepoznaki, to i tak przez najbliższe miesiące będę żył w jakimś dziwnym stanie. I to tylko dlatego, że zobaczyłem Kurokocchiego. Że rozmawiałem z Kurokocchim.

Prawie nic się nie zmienił. Trochę urósł, miał trochę bardziej umięśnioną sylwetkę i dojrzalsze rysy twarzy, ale poza tym wyglądał dokładnie tak, jak dwanaście lat temu. Czupryna błękitnych włosów, duże błękitne oczy, jak zawsze przepełnione spokojem; nie wyrażająca niczego konkretnego twarz... teraz znacznie przystojniejsza, choć może tylko mi się tak wydawało ze względu na to, że obaj byliśmy teraz dorośli.

Ciekawe, co Kurokocchi porabiał przez te wszystkie lata...? Czy miał kogoś? Na pewno! Przecież był taki przystojny i sympatyczny, a do tego ułożony i pomocny. Na pewno w tym czasie kogoś poznał, czy to w liceum, czy na studiach. Właśnie! Jakie studia skończył? A może wciąż się jeszcze uczył? Czy może jednak pracował? Ciekawe, gdzie. I ciekawe, czy nadal utrzymywał kontakt z Akashicchim i z Momocchi. Ja już dawno zerwałem z nimi kontakt, przestałem się do nich odzywać, kiedy...

Kiedy uciekłem.

Zacisnąłem mocno usta, po czym ze złością sięgnąłem do lampki i zgasiłem ją. Niemal podskakując na łóżku, ułożyłem się na lewym boku, twarzą do ściany, i zamknąłem oczy. Spać. Spać. Spać!

Dit-dit! Did-dit!

Poderwałem się na łóżku, słysząc dźwięk wiadomości. Moje serce szalało w piersi, kiedy sięgałem po pozostawioną na stoliku nocnym komórkę. Kurokocchi! Jednak odezwał się w sprawie mieszkania! Nawet, jeśli zdecydował się na to drugie, ciche i spokojne, to może chociaż naprawdę się spotkamy, może będę miał okazję przeprosić go za wszystko i odbudować nasze dobre relacje?!

Od: Ahominecchi

zapomniałem zmywarkę na noc włączyć, weź skocz do kuchni

Przez dobrą minutę wpatrywałem się w zdumieniu w wiadomość od mojego współlokatora, marszcząc przy tym brwi. Czemu miałem iść włączyć zmywarkę na noc? I czemu Aominecchi nie powiedział mi, że wychodzi?

Do: Ahominecchi

Włączę jutro rano. Następnym razem uprzedź, jak będziesz gdzieś wychodził! Wziąłeś klucze? Bo nie mam zamiaru znowu wstawać w środku nocy i ci drzwi otwierać, jak poprzednim razem!

Piąta pora rokuWhere stories live. Discover now