3. On uciekł...

315 8 0
                                    

Następnego dnia doszła do nas informacja
o kolejnej ofierze gorgony. Muszę przyznać zaczynało się robić ciekawie. Po zjedzonym, przez chłopaków śniadaniu zgodnie stwierdziliśmy, że ja, Cass oraz Dean pojedziemy na miejsce zbrodni. Wszystko byłoby idealne gdyby nie fakt, że nie mam do tego odpowiedniego stroju. Podzieliłam się moim zdaniem z resztą, która przyznała mi rację. Wtedy bracia wymienili ze sobą podejrzanie wesołe spojrzenia.

- Chłopaki co się tak szczerzycie? - zapytałam, ale odpowiedziało mi wyjście najstarszego z braci, z pomieszczenia. Otworzyłam szerzej oczy niedowierzając całej sytuacji. - A ten się obraził czy co? - dodałam patrząc na Sama. Ten tylko wzruszył ramionami. Chwilę później znów wszyscy byliśmy w komplecie, a zielonooki trzymał w dłoni wieszak z pokrowcem.

- Załóż to. - powiedział podając mi przedmiot. Uśmiechnięta zniknęłam za drzwiami łazienki by się przebrać. Legginsy zamieniłam na czarne cygaretki, które idealnie współgrały z tego samego koloru, skórzanymi botkami. Bluzę zastąpiłam białą, tiulową koszulkę na szerokich ramiączkach, na którą narzuciłam granatową marynarkę bez klap. Dla większego efektu postanowiłam jej nie zapinać. Włosy na nowo spięłam w kok z tą różnicą, że był on ścisły, a po bokach twarzy zwisały pojedyncze kosmyki włosów, które były za krótkie by objęła je gumka do włosów. Dziwnym trafem, a może cudem, makijaż został nienaruszony, więc nie musiałam go poprawiać. Byłam pełna podziwu, że mój brat miał mój stary strój, który zawsze ubierałam jak podszywałam się pod agentkę FBI. W jakimś stopniu mnie to nawet wzruszyło. Pewnym krokiem wyszłam
z pomieszczenia. Chłopcy byli w trakcie jakiejś rozmowy, ale kiedy usłyszeli, że wychodzę zamilkli i spojrzeli w moim kierunku, podobnie jak reszta.

- Wyglądasz... ślicznie. - wyznał Jack. Powoli zaczynałam go lubić. On nie mówił tak by się przypodobać, jak niemalże każdy facet. Chłopak stwierdził to co widział. W końcu nie wiedział dużo rzeczy. Ani co to jest miłość, ani czym jest komplement. No chyba, że Dean sprzedał mu już lekcję postaw wobec dziewczyn. Uśmiechnęłam się do niego i obejrzałam twarze reszty znajomych. wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli.

- Wiem, że jestem obiektem niemal muzealnym, ale mamy sprawę do sprawdzenia. - powiedziałam zaplatając ręce na piersi.

- A tak. Już jedziemy. - otrząsnął się Dean, wziął kluczyki i wyszedł, a ja i Cass za nim.
Z sentymentem patrzyłam na Impalę, którą tak chętnie jeździłam. Bywały i takie sytuacje gdy brałam bez pozwolenia "dziecinkę" brata. Delikatnie musnęłam palcami karoserię, co nie umknęło uwadze zielonookiego.

- Chyba nie myślisz, żeby mi zwinąć auto? - zaśmiał się wsiadając. Zrobiłam to samo.

- Po polowaniu opowiem Ci rzeczy o jakich Ci się nie śniło. Zobaczysz, że to co przed chwilą powiedziałeś to było nic. - zagaiłam, wiedząc, że go lekko przestraszyłam. Zaraz potem do moich uszu dobiegł ten charakterystyczny warkot uruchomionego silnika. Przymknęłam oczy rozkoszując się chwilą.

Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy. Musiałam przysnąć, co nie powinno się zdarzyć. Obudziło mnie lekkie szturchnięcie. Szybko otworzyłam oczy szykując się do ataku. Przede mną była uśmiechniętą twarz Castiela.

- Pobudka. Jesteśmy na miejscu. - powiedział i zaraz potem wysiadł. Poprawiłam swój strój i poszłam jego śladami. Prężnym krokiem ruszyliśmy w stronę beżowej ciężarówki otoczonej żółtymi taśmami, a za nimi kręciło się parę policjantów, którzy moim zdaniem robili tam tylko sztuczny tłum. Zwinnie przeszliśmy przez prowizoryczną bramkę i zaraz po tym doskoczył do nas jeden ze stróżów prawa.

- Agenci Paige, Jones i Taylor. FBI. - powiedział mój brat na co wszyscy pokazaliśmy odznaki.

- Co FBI... - zaczął mówić młody funkcjonariusz. Jednak Dean jak na zawołanie mu przerwał. Widać było po nim, że chciał załatwić wszystko jak najszybciej. Powinien wiedzieć, że czasem opłaca się poczekać.

I'm backOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz