Till the end of the line

239 25 101
                                    

Natasha była kłamcą. Natasha była szpiegiem. Natasha nie miała wyrzutów sumienia. Robiła to, co uważała za słuszne. Służyła temu, kto płacił najwięcej. Taki stan rzeczy jej się podobał i nie zamierzała z niego rezygnować. Dlatego wykorzystywała swoje umiejętności i manipulowała ludźmi według swojej woli. Szczególnie pewną dwójką. Może i było to okrutne, może i czasem miała przebłyski tego, że nie powinna tak robić, ale jakoś nigdy się nie składało. A Natasha nie czuła się z tym źle. Obaj mężczyźni - zarówno James, jak i Steve – mieli szczególne miejsce w jej życiu. Rogers dawał jej poczucie bezpieczeństwa i ciepły, bezpieczny kąt w jego ramionach. Barnes z kolei dostarczał jej adrenaliny, której potrzebowała w życiu. To z nim wymykała się nocami i spęczała całkiem miłe chwile na szczytach budynków. To z nim kradła samochody Starka i robiła w nich takie rzeczy, że sam Anthony by się zarumienił.

Obaj mieli też świadomość istnienia "tego drugiego", ale nic z tym nie robili, nigdy nie zaczynali tego tematu. Steve w milczący sposób przyjmował jej powroty nad ranem. James tylko odprowadzał ją wzrokiem, gdy zbierała swoje ubrania z ziemi i bez słowa wychodziła. To był czysty układ. Czy ich kochała? W jakiś sposób tak, skoro nie potrafiła się zdecydować i wybrać tego jednego.

Natasha doskonale wyczuwała oszustwa i przekręty, ale jednego nie przewidziała - że ona też była oszukiwana przez dłuższy czas. Straciła czujność i wpadła w swoje własne przekręty. Ale to nie oznaczało, że była przegrana.


Kobieta weszła do mieszkania, w którym panowała niepokojąca ciemność. Steve zwykle czekał na nią, gdy wracała z pracy, tym razem jedynym domownikiem, który na nią czekał był pies. Brutus podniósł łeb na widok swojej pani i zamerdał ogonem. Potem jednak wrócił do swojej drzemki. Natasha pogłaskała go i weszła do salonu. Na niewielkim stoliku stały puste butelki po winie i dwa kieliszki. Zmarszczyła brwi. Przeczucie podpowiedziało jej, żeby swoje kroki od razu skierowała do sypialni. Spodziewała się wszystkiego – prostytutki, przedszkolanki, a może i nawet zakonnicy z pobliskiego kościoła, do którego Steve zwykł chodzić. Ale nie spodziewała się tego, że zastanie nagiego Kapitana Ameryki drzemiącego w ramionach nagiego Bucky'ego Barnesa. Drzwi skrzypnęły nieprzyjemnie, gdy otworzyła je szerzej i oparła się o framugę. Czy była to kara za to, co robiła obu mężczyznom? Być może, ale Natasha wcale nie postrzegała tego w kategorii kary. W jakiś sposób widok, który miała przed oczami jej się podobał. Było w tym coś uroczego. "Będę z tobą aż do samego końca", prawda?

James już przez chwilę wpatrywał się w nią nieco zaskoczony, ale się nie poruszył. Skrzypnięcie obudziło Rogersa, który dodatkowo został szturchnięty przez swojego kochanka. Kapitan Ameryka potoczył nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, zatrzymując się dopiero na stojącej w progu kobiecie. Natasha widziała dokładnie, jak jego źrenice się rozszerzają, niemalże słyszała, jak trybiki w jego mózgu zaczynają łączyć wątki.

- Steve, nie sądziłam, że gustujesz w mężczyznach - powiedziała spokojnie.

Ani jeden, ani drugi się nie poruszył. Wpatrywali się w nią tępo, Natasha widząc to, miała ochotę zaliczyć klasycznego facepalma. Chyba spodziewali się ogromnej awantury, ale ta byłaby nie na miejscu. I zahaczałaby o hipokryzję, skoro kobieta regularnie zdradzała Steve'a z Buckym.

- Mam tylko nadzieję, że nie korzystasz z mojej szczoteczki, James - powiedziała, uśmiechając się półgębkiem i wyszła z sypialni.

Czy przeszkadzał jej taki stan rzeczy? Wręcz przeciwnie, rozwiązywał kilka konfliktów. Dzięki temu pewne sprawy miały okazję rozwinąć się w korzystny sposób dla każdej ze stron. Natasha skierowała się do kuchni, żeby zrobić sobie kanapkę z masłem orzechowym, którego szczerze nienawidziła.


*pół roku później*

Gdyby ktoś kilka miesięcy wcześniej powiedział jej, że jej romanse rozwiążą się w taki sposób, wyśmiałaby go. Gdyby ktoś kilka miesięcy wcześniej powiedział jej, że Steve Rogers będzie ją zdradzał z Jamesem Barnesem, wyśmiałaby go. Gdyby ktoś kilka miesięcy wcześniej powiedział jej, że za jakiś czas będzie urządzać większe mieszkanie, w którym zamieszka wraz z Kapitanem Ameryką i Zimowym Żołnierzem, wyśmiałaby go.

A jednak to robiła. Jeździli w trójkę do Ikei i kłócili się o kolor poduszek do salonu. Z uśmiechem znosiła narzekania Jamesa na materace, gdy próbowali wybrać jeden. Ze śmiechem obserwowała zażenowanie na twarzy Steve'a, gdy ten został publicznie klepnięty w tyłek przez Barnesa. Z powagą tłumaczyła Rogersowi, że dla niej i Bucky'ego porządny ekspres do kawy to podstawa wyposażenia.

Ich wieczory nie różniły się zbytnio od tego, co było wcześniej. Steve oficjalnie nie pochwalał regularnych kradzieży samochodów Starka (który chyba nawet nie zauważył, że zniknęło mu czerwone Lamborghini, które Romanoff i Barnes przypadkowo rozbili), ale zawsze czekało na nich gorące śniadanie, gdy wracali.

Sprawy stały się dużo prostsze. Nie, żeby wcześniej miała wyrzuty sumienia, ale teraz przynajmniej każda ze stron miała jasność co do ich relacji. Steve na początku miał obiekcje, mruczał coś w stylu "to niemoralne", "nie tak mnie wychowano", ale Natasha i James skutecznie wybili mu takie rzeczy z głowy. A dzień, w którym ostatni kubek został włożony do szafki, cała trójka mogła uznać za jeden z najlepszych w ich życiu.

- Chyba pora to uczcić, co? - James wszedł do salonu, niosąc butelkę wina i trzy kieliszki.

Natasha przyjrzała mu się. Wyglądał na zadowolonego. Zresztą, odkąd zadecydowali, że zamieszkają w trójkę jakoś częściej się uśmiechał. Jakby jego największe pragnienie się spełniło.

- Poczekajcie chwilę - Steve wstał z kanapy i na chwilę zniknął w sypialni.

Po chwili wrócił z obrazem oprawionym w prostą, drewnianą ramkę.

- Pomyślałem, że to będzie dobry prezent dla nas wszystkich na... na nowy start - powiedział i pokazał im obraz, który przedstawiał ich symbole złączone w jeden.

- Powiesimy nad kominkiem - zadecydowała Natasha. Była pod wrażeniem, trzeba było to przyznać.

- Nie mamy kominka - zauważył James, rozlewając wino do kieliszków.

- Nieistotny szczegół - odgryzła się i sięgnęła po wino.


- Za nowy początek - Steve wzniósł toast. W powietrzu rozległ się dźwięk obijanych o siebie kieliszków.

- Aż do końca - powiedziała Natasha, uśmiechając się lekko. 



Napisałam w końcu pierwszą miniaturę, woah. Jestem pod wrażeniem. Bawiłam się świetnie. Zmieniłam trochę konwencję tego shota i jestem nawet zadowolona. Yassss.

Dedykuję to sunnyalexx, która dała mi to wyzwanie. ♥

No i mam nadzieję, że uda mi się to pisać regularnie. 

A, i zwróćcie uwagę na arta w mediach, jest cudowny. xDDDD

Luv u 3000.

Marvelowe MiniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz