Avengers Assemble

169 21 29
                                    

Steve sam nie wiedział, co czuł, gdy Clint wrócił sam. Bardzo chciał uważać, że to ich jakiś nieśmieszny żart, że Natasha zaraz się pojawi, w końcu oboje mieli specyficzne poczucie humoru, które tylko oni rozumieli. Ale sekundy przemieniały się w minuty, a nic się nie zmieniało. Clintowi wciąż po policzkach leciały łzy. Zawiedli. Steve zawiódł. Najlepszą przyjaciółkę, która przejęła wszystkie obowiązki po całej tej tragedii. Zajęła się Tarczą, zajęła się komunikacją i obserwowaniem świata. Zorganizowała wszystko, co tylko mogła. A on posłał ją na pewną śmierć. To on powinien się poświęcić, nie ona.

Zacisnął pięści, wciąż nie do końca wierząc w to, co się stało. Skoro tak, to zrobi wszystko, by uczcić jej poświęcenie i ściągnie z zaświatów każdego, kogo tylko da się ściągnąć.


Zza swojej tarczy obserwował, jak Bruce zakłada rękawicę. Nadeszła pora, by odwrócić całe to szaleństwo i odzyskać stracone pięć lat. Przez chwilę nie wydarzyło się nic. A potem każdy w pomieszczeniu usłyszał wibracje telefonu. Steve odetchnął. Udało się. Nie spodziewał się kolejnej niespodzianki – chwilę później rozpętało się piekło.

Nie wnikał, po prostu walczył. Dawał upust całej złości i żalowi. Cóż z tego, że odzyskali tych, którzy rozpadli się w pył, podczas gdy stracili Natashę - jedyną osobę, która sklejała ich w jedność przez ostatnie pięć lat?

Odczuł ulgę, gdy usłyszał głos Sama w słuchawce. A kiedy wszyscy zaginieni zaczęli pojawiać się wokół niego... to uczucie było niesamowite. Stał na przedzie.

"To dla Ciebie, Natasho" - pomyślał i wyciągnął rękę po młot, który chwilę później pojawił się w jego dłoni. Już miał wydać rozkaz ataku, gdy usłyszał głos za sobą.

- Chyba nie zamierzałeś walczyć beze mnie, co? - odwrócił się i przez chwilę nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Na gruzach Avengers Mansion w swoim stroju stała ona. Natasha Romanoff we własnej osobie. Cała i zdrowa.

- AVENGERS... ASSEMBLE! - wykrzyknął z całą mieszanką radości, ulgi, chęci zemsty i ruszył do ataku.

Natasha chwilę później pojawiła się obok niego. Walczyli ramię w ramię, jak za dawnych czasów. Od czasu do czasu podrzucał jej tarczę, którą posługiwała się równie sprawnie, co on.

Wszystko toczyło się tak szybko. Natasha na czele kobiet chroniących Petera. Świat na chwilę zatrzymał się, gdy Tony wykonał ostatniego snapa. Kobieta dołączyła do niego i obserwowała scenę, która rozgrywała się na ich oczach. Peter mówiący do Starka, że wygrali. Oraz Pepper pozwalająca odpocząć Iron Menowi. Poczuł, jak Natasha wtula się w niego. Nie mogła patrzeć na tę scenę, zbyt dużo śmierci już widziała, by przeżyć patrzeć na kolejną, szczególnie, jeśli chodziło o jej przyjaciela.


Kilka dni poświęcili na regenerację. Od czasów bitwy nie widział Natashy, która musiała sama poukładać w głowie kilka spraw. Porozmawiali tylko chwilę, gdy powiedziała mu o swoim "zmartwychwstaniu". Steve wysnuł wniosek, że to Bruce przywrócił ją do życia.

- W takim razie będę musiała mu podziękować - powiedziała wtedy i przetarła ręką twarz. Wyglądała na zmęczoną.

- Idź odpocząć - powiedział, klepiąc ją po plecach.

Natasha tylko uśmiechnęła się i pokiwała głową.

Steve nie wiedział, dlaczego teraz mu się to przypomniało. Stał przed niewielkim budynkiem, trochę bojąc się wejść do środka. Dom Starka pomimo tego, że z zewnątrz wyglądał zwyczajnie, na pewno zwyczajny nie był. Czuć było bogactwo, chociaż nie był to typowy dla niego przepych.

Marvelowe MiniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz