1. Pierwsza i ostatnia szansa Bannerów

812 19 0
                                    

Natasha miała mieć za trzy dni ostatnią operację. Tak bardzo się cieszyła. Teraz powie swojemu mężowi o tym pięknym prezencie jaki przygotowywała w tajemnicy! Wiedziała, że musi jeszcze mu dopowiedzieć, żeby w swoich działaniach na połowiczne przywrócenie hulka dodał też działania, żeby tak jak ona za trzy dni, móc mieć szansę na posiadanie jednego z najpiękniejszych darów, dzieci. Natasha biegła jak na skrzydłach. Dzisiaj już skończyła swoją dotychczasową pracę - znajdywanie domów dzieciom osieroconym przez Thanosa lub zmienianiem ich, jeśli pomoc społeczna znalazła dla nich złe miejsce. Poszukiwania Clinta nadal szły marnie, ale dziś jej myśli nie schodziły na tory smutków. Od dziś przez kilka dni miała władać ją ekscytacja, której nie czuła już chyba od dzieciństwa. Tak, w ogóle nie pamięta, żeby się tak kiedyś czuła, może dawno, dawno temu... Ale na pewno nie aż tak niesamowicie.

Ich mieszkanie było połączone z pracą. Laboratorium ledwie piętro niżej w tym samym wieżowcu, a tylko kilka kilometrów do siedziby Avengers. Wygodnie i przytulnie pod każdym względem. No, może jedyną wadą było to, że czasem przez schody, prowadzące do laboratorium wwiewały opary. Dobrze, że było nisko pod ziemią i dobrze zabezpieczone, no, ale jeśli zapomniało się czegoś zamknąć to mogło być nieprzyjemnie... Bardzo nieprzyjemnie...

Natasha zbiegała po schodach. Przed ostatnimi trzema skoczyła i wpadła prosto w ramiona męszczyzny jej życia.

- Jak tam praca? - spytali jednocześnie i zaśmiali się, teraz nic, nawet brak połowy świata, nic, kompletnie nic tragicznego dla nie istniało, byli tylko oni i radość.

Bruce postawił rudowłosą na ziemi. Weszli do laboratorium.

- Skończyłem wszystko... Jeszcze tylko muszę dopracować ochronę. - Jego uśmiech stał się trochę niezręczny.

- Pomogłam dzisiaj małej Nelly, bardzo się cieszę, że w końcu znalazła dom. - Po chwili spoważniała i stała się spowrotem zimna, przynajmniej zewnętrznie. Specjalnie teraz przybrała maskę, by potem nagle wybuchnąć i zarazić szczęściem Bruce'a, na tyle, by się nie martwił. Wiedziała, że ta ostatnia operacja będzie ciężka, bardzo ciężka i Bruce mimo wszystko zacznie deliberować jak to zrobić inaczej. Nie to, że nie wierzyła w jego zdolności, ale po pierwsze co się zaczęło to się kończy, a po drugie chciała już to skończyć i móc znów mieć szansę. - Bruce, muszę ci coś powiedzieć i o coś poprosić.

- Tak, Natasho?

- Od miesiąca się przygotowuję do... Powrotu do płodności... Będziemy mieli, jeśli się zgodzisz, jedną szansę.

- Nat!

- Daj mi skończyć, jutro mam ostatnią operację. Chciałabym, żebyś przy swojej przemianie jądrowej uwzględnił... Wiesz co...

- Dlaczego nie poprosiłaś? Wynalazłbym mniej bolesny sposób!

- Tak, użyłbyś przepromieniowania gammą i mnie zmienił w panią hulk. - Na ustach Natashy zakwitł lekki uśmiech rozbawienia. Czarnowłosy chciał coś powiedzieć, ale niebieskooka położyła mu palec na ustach. - Ćśśś... Wchodzisz w to,  czy nie?

Pan Banner westchnął i rzekł:

- Tak, Nat.

Całe zimno i blokady opadły z kobiety. Ze śmiechem rzuciła mu się na szyję, tak, pierwszy chyba raz w życiu dała ponieść się emocjom... Ponieść się emocjom?!!! Tylko przy nim była do tego zdolna i tylko, gdy chodziło o tak wspaniały cel. Dzisiaj nic się nie liczyło, tylko oni i ich szansa...

💙❣️💛WSZYSTKO MARVEL💛❣️💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz