Dział 5.

2 0 0
                                    

Obudziłam się, odziwo nie spóźniona, bo o 5 rano. Cud się stał. Ziewnęłam przeciągle i praktycznie zjechałam po schodach na parter. Do kuchni weszłam, i pierwsze co zobaczyłam - a raczej pierwszego kogo zobaczyłam - był Xavier. Sterczał przy lodówce i gapił się na mnie swoimi karmelowymi oczami.
-O której Ty do cholery spałeś, jeżeli w ogóle? - no i już nie potrzebuję kawy.
Wystarczy mi mój szurnięty bliźniak (wybaczcie że wcześniej wam nie powiedziałam, nie bijcie!).
-Nooo... yyy...
-Czyli nie spałeś.
-No nie...
-Marsz do stołu, zaraz Ci zrobię kawę.
Zaraz po śniadaniu - pomijając że przy stole zasnęliśmy do szóstej - była codzienna wojna o łazienkę, którą jak zawsze wygrałam. Cud się stał, bo wyrobiłam się nawet z minimalnym make-up'em, bo zrobiłam tylko rzęsy i lekko usta. Będę najurodziwszą i najmłodszą detektywką w historii morderstw.

...
(Pomińmy fragment szkolny, komu by się chciało to czytać?)
...

Wyszliśmy ze szkoły, jak zawsze naszym golden trio.
-Co już wiecie? - spytała Olivia.
-Tyle, że aż nic - odparł Xav.
-Dokładnie - dodałam - może choćmy na dach sprawdzić, czy są ślady?
-TAKKK - rzucili chórem tamci. Więc poszliśmy swoim tempem na płaściutki dach Specjalnego Zespołu Karno Opiekuńczego Łączącego Analfabetów (w skrócie szkoła). Xavier i Olivia przysiadli pod ścianą z drzwiami którymi tu weszliśmy, a ja szukałam. Szukałam i szukałam, aż w końcu znalazłam. Nie to co tamci. Lenie. A to, co wyna-znalazłam był - UWAGA NIESPODZIEWANIE - nóż. Sprytnie schowany w wyjściu wentylu. Genialne.
-Xaaaaav! LIIIIIIIIIIV!! - zawołałam ich - CHOĆCIE ŻESZ!
-Co chcesz? - burknął Xavier. Spał, poczciwina.
-Znalazła coś czubie! - odparła Olivia i dała mu mocnego kuksańca w bok.
-Coś ważnego. By the way, nie dotYKAJ! - końcówkę zdania wykrzyczałam odpychając mocno brata na bok - NA TYM MOGĄ BYĆ ODCISKI PALCÓW!
-Skąd wiesz, czy nie miał rękawiczek?
-Sprawdzimy - wyjęłam z kieszeni proszek i mały pędzelek do ściągania odcisków palców. Sama, dla bezpieczeństwa, założyłam rękawiczki ochronne. No i, oczywiście, zabrałam się do pracy. Po pięciu minutach ujadania się z nożem doszłam do wniosku, że - a mówię to z bólem serca - mój brat miał rację. Morderca miał rękawiczki. Cholera.
Siedzieliśmy na dachu przez jeszcze jakiś czas, aż w końcu Xavier dostał olśnienia.
-MAM POMYSŁ!
To się źle skończy, pomyślałam.
-Jaki? - zapytała za mnie Olivia.
-Nic nie mówcie i patrzcie! - wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do kogoś.
-Halo? - usłyszeliśmy głos Jaspera.
-Hej, stary, mogę do Ciebie wpaść? Z Anką i Olivią?
-A jak powiem "nie" to i tak przyjdziesz?
-Tak.
-To możesz, inaczej będziesz mi truł.
-Będziemy za 5 minut! - zaśmiał się Xav po czym się rozłączył.
-To powiesz nam w końcu? - powiedziałyśmy równo z Olivią.
-Jak do niego przyjdziemy, przeszukany jego pokój - wyszczerzył się, przy czym wyglądał jak nasz pies, któremu jak rzuci się patyk, przyciąga niewiadomo skąd całą gałąź i oczekuje pochwały.
-To jest... to jest... - brakowało mi słów.
-Genialne? Świetne? - dalej się uśmiechał.
-Dokładnie! - podeszłam do niego i go wyściskałam.
-Dusisz mnie... - jęknął.
-Sory - puściłam go i wzięłam plecak - a teraz, detective trio, gazem do Jaspera! - zaśmiałam się i zbiegłam po schodach, którymi tam weszłam. Mój brat może i był durniem, ale czasami miał dobre pomysły. Tylko czasami.

Dwie StronyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz