Rozdział 2

64 6 25
                                    

Moja ciotka nie wspominała o planowanym małżeństwie przez następny tydzień, przez co nasza rozmowa wydała mi się jakimś snem, czymś odległym i nierealnym. Wykonywałam codzienne czynności, chodziłam na zajęcia, czytałam książki, rozmawiałam z Nel o projektach sukienek i drażniłam się z Christianem, jednak jednocześnie nie potrafiłam się cieszyć żadną z tych chwil w pełni, z tyłu głowy wciąż mając myśl o tym, że nie wszyscy mogą czuć się bezpieczni w moim kraju, o który wraz z ciotką tak starałyśmy się dbać. Zasypiałam z głęboko zakorzenionym uczuciem dyskomfortu, którego nijak nie potrafiłam się pozbyć. Myśl o ślubie, o Wilhelmie Windrainie, który przez te kilka dni urósł w mojej głowie do rozmiarów legendy i niematerialnej, dziwnie nieuchwytnej osoby, nie poprawiały mojego stanu. Na razie i tak oceniałam siebie jako nadzwyczajnie chłodną i opanowaną. Owszem, nie lubiłam się uzewnętrzniać i pokazywać, że coś mnie zraniło, ale nie oznaczało to, że nie mam serca i nie odczuwam podstawowych emocji. Byłam aż nadto wrażliwa i sądziłam, że wiadomość o zamążpójściu wywoła w moim wnętrzu prawdziwy sztorm. O dziwo, nic takiego się nie zdarzyło. Domyślałam się jednak, z jakiego powodu.

Ja po prostu wciąż w to nie wierzyłam i nie zdawałam sobie sprawy z tego, co to wszystko oznaczało.

Choć tak naprawdę, to jeszcze nic nie było przesądzone. Przecież Wilhelm Windrain mógł się okazać niezainteresowany. Zastanawiałam się, co mogło go skłonić do przyjęcia oferty. Czy jego państwo miało kłopoty? W czym Hapersion i ja moglibyśmy pomóc jemu i Faithandowi?

Hapersion był wyspą i państwem na morzu. Nie byliśmy najbogatszym krajem, to miano od dawna należało do Antylii. Jednak jeszcze niedawno w jednej z jaskiń odkryto coś, co stało się odtąd naszą małą, cicho i nieśmiało płonącą iskierką nadziei.

Kryształ.

Nikt nie potrafił powiedzieć, czym jest i ile jest warty. Skąd się tam wziął? Na to pytanie również nie znaleźliśmy odpowiedzi. Nie mogliśmy nic za niego kupić, więc trzymaliśmy to w tajemnicy. Może pewnego dnia okaże się, że jest drogocenny i wtedy będziemy mogli zacząć eksportować go i czerpać zyski. Na razie jednak pozostawał sekretem wyspy.

Z drugiej strony... Gdyby w rzeczywistości ktoś stwierdził, że dziwny kruszec jest sporo wart, inne kraje mogłyby zechcieć zostać partnerem handlowym Hapersionu. Ich władcy mogliby zechcieć wziąć wyspę pod swoje skrzydła. Gdyby Wilhelm Windrain wiedział, że mamy owe złoża, mógłby się zgodzić.

Potrząsnęłam głową, na co Nel parsknęła cichym śmiechem. Wyrzuciłam te myśli z głowy. Od tygodnia czułam się tak, jakbym siedziała na szpilkach, boleśnie wkłuwających mi się w ciało za każdym razem, gdy przyjmuję nieodpowiednią pozycję. Wciąż byłam nieswoja. Pragnęłam, by już nadeszła odpowiedź, bym wiedziała, co się dzieje. Ciotka milczała, rada milczała, ja milczałam. Ta cisza doprowadzała mnie niemal do szaleństwa. Już wolałam, by rozpętała się burza i zburzyła wszystko szybko, niż by ta cisza powoli niszczyła mnie od środka. Niech to wszystko już się skończy.

I wtedy uświadomiłam sobie, że to się nigdy nie skończy.

Zaczęło się.

Ciotka uznała, że jestem już dorosła, że mogę wyjść za mąż. Teraz, kiedy powiedziała mi o planach małżeńskich, mogłam pożegnać się z dotychczasowym życiem. Jeśli nie teraz, nie z Wilhelmem, to z kimś innym i kiedy indziej. Lecz prędzej czy później nadejdzie dzień, kiedy będę musiała kogoś poślubić. I nie będzie już odwrotu. Już teraz nie miałam wyboru i drogi ucieczki. Przypieczętowałam swój los mówiąc, że nie chcę, by moim poddanym groziło niebezpieczeństwo. Zawsze znajdzie się coś, co będę musiała zrobić wbrew sobie, by ich ratować.

Andare/ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz