Gdy wszyscy wyjechali, poczułam niewysłowioną ulgę.
Korytarze znów stały się ciche i spokojne, można było swobodnie przejść, nie przeciskając się między ludźmi. Posiłki spożywałam w towarzystwie ciotki, brata i dam dworu, nie musiałam zajmować się gośćmi ani biegać po całym zamku, aby dopilnować, by wszystkim było wygodnie. Wreszcie słyszałam własne myśli, ponieważ głośna muzyka przestała dobiegać z saloników i sal. Mogłam spokojnie zastanowić się nad wszystkim.
Wilhelm Windrain zabawił na dworze Bolgenstorm niecały tydzień, co było naprawdę krótką wizytą. Niemniej jednak, nie mogłam zaprzeczyć, że byłam z tego rada. Poza tą jedną dziwną rozmową, nie mieliśmy więcej okazji do prowadzenia swobodnej konwersacji jedynie w swoim towarzystwie, a ja czułam się skrępowana naszą wymianą zdań, jak zwykle, kiedy coś poszło nie po mojej myśli. Podczas tej wizyty mieliśmy zostać sobie przedstawieni i się poznać, natomiast postanowiliśmy zrobić coś zupełnie odwrotnego i unikaliśmy się przez cały ten czas. Wszystko poszło na marne.
Okazało się jednak, że z jakichś przyczyn król zaprasza mnie do Faithandu, do Fidemnum, byśmy mogli zorganizować oficjalną uroczystość zaręczyn i „zacieśnić więzy, jakie już wkrótce połączą oba nasze państwa". Byłam szczerze zdziwiona listem, który ciotka dała mi do przeczytania jakiś tydzień po wypłynięciu statków Faithandu z naszego portu. Christian śmiał się, że najwyraźniej spodobał mu się mój wykład o nazwie Hapersion i chce wysłuchać dalszej części, Nel parskała śmiechem, mówiąc, że chyba jednak przypadłam naszemu królowi do gustu, a ciotka wplatała w swoje wypowiedzi jakieś ukryte żarty. Nie pomagały moje uwagi o ich zachowaniu i pochodzeniu. Wciąż uważali całą sytuację za zabawną, choć dla mnie wcale to tak nie wyglądało. Mój przyszły mąż był dla mnie obcą osobą, która nie chciała, bym zwracała się do niej imieniem. Naprawdę nie napawało mnie to optymizmem. Nie potrafiłam wyobrazić sobie swojego przyszłego życia z Jego Wysokością Wilhelmem Windrainem, królem Faithandu i Obrońcą na Skale u boku. Miałabym go tak tytułować za każdym razem, gdy chciałabym się do niego odezwać? Nasze dzieci miałyby się tak do niego zwracać zamiast zwykłego „ojcze"?
Właśnie. Dzieci. Wiedziałam o tym od dawna, właściwie od zawsze, ale teraz zaczęłam się nad tym zastanawiać. Na bogów, ja nawet nie wiedziałam, kiedy Windrain ma urodziny, a jednak w przyszłości, może nawet niedalekiej, oczekiwano by ode mnie wydania na świat potomka, najlepiej od razu męskiego, który byłby następcą. Jak mogłabym choćby objąć tego człowieka? A co dopiero urodzić jego dziecko? To było coś, co nie dawało mi spokoju, ale postanowiłam odsunąć od siebie takie myśli. Przecież jeszcze nawet nie było oficjalnych zaręczyn. Jeszcze nic nie było przesądzone. Może zmieni zdanie?
Tak czy inaczej będziesz musiała za kogoś wyjść i urodzić mu dzieci, odezwały się natarczywe myśli.
Tak, ale może trafię na kogoś odrobinę bardziej... przystępnego. Kontaktowego. Wilhelm Windrain z pewnością nie był osobą, do której jako pierwszej odezwałabym się na jakiejś uczcie. Wydawał się być człowiekiem ponurym, nieprzystępnym. Nie rozumiałam tego. Choć może nie byłam najmilszą dziewczyną, życie księżniczki mimo wszystko psuje człowieka, to jednak nie byłam zła. Ludzie mnie lubili. Obawiałam się, że ja jego nie polubię. Wcześniej miałam jakąś nadzieję, że zaprzyjaźnimy się, a może z czasem nawet zapałamy do siebie miłością. Zrozumiałam, że moje marzenia były tylko marzeniami, nadziejami dziewczyny, nie rozsądnym osądem księżniczki, następczyni tronu.
Wyjdziesz za niego tak czy siak, niezależnie od tego, czy będzie wesołym, roześmianym królem, czy też oschłym i zimnym możnowładcą.
Nie tak to sobie wyobrażałam, ale co ja tak naprawdę mogłam? Teoretycznie miałam władzę nad własnym losem, ale praktycznie... nie. Nie, jeśli chciałam zapewnić ludowi bezpieczeństwo. Nie należałam do samej siebie, nie w pełni.
CZYTASZ
Andare/Zawieszone
Fantasy"Uczono mnie, bym przenosiła góry, przekraczała granice i zmieniała zasady, gdy będę tego potrzebować, nie bym zatrzymywała się przed górami, bała granic i trzymała się błędnych zasad. I to właśnie zamierzam zrobić. Zmienić świat na lepsze. I nie pr...