Sansa, Smalljon ( trzy )

317 40 14
                                    

• • •

            Jak konie galopem Sansa rzuciła się w ramiona brata, dziękując szeptem w jego miękkie futro wszystkim Bogom Starym i Nowym za powrót jego i ojca.  Wtulając się w ciało Robba zapomniała o byciu właściwą córką szlachcica, która miała ucałować rękę ojca i pokłonić się. Stęskniona za bratem mocniej objęła go za szyję.

           — Udusisz mnie, słodka siostro — zaśmiał się.
           — Wybacz...
           — Wierzę, że cieszysz się nie tylko z mojego powrotu — szepnął.
           — Modliłam się za wszystkich wojowników — odpowiedziała, a rumieńce na policzkach zakryło grube futro.
            — Mam nadzieję, że twoje, moja pani modlitwy również objęły mnie opieką. — Odskoczyła od brata nagle i stanęła twarzą w twarz z Smalljonem. 

               Sansa uśmiechnęła się skrępowana i unikała kontaktu wzrokowego z Jonem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

               Sansa uśmiechnęła się skrępowana i unikała kontaktu wzrokowego z Jonem. Był starszy, pewniejszy niż ona i na pewno, zdawało się jej, że wiedział jak doprowadzić spojrzeniem do jej rumieńców.

                — Modliłam się — potwierdziła cicho, zaciskając dłoń na małej dzierganej w skomplikowane wzory chusteczce. — Mój lordzie — dodała, podając mu swoją dłoń, którą ucałował.

                 Odwaga nagle zebrała się w niej i spojrzała w jego oczy, ukazujące piękno jego duszy, aby rozluźnić swoją dłoń w jego uchwycie. I kiedy zabierała swoją dłoń zostawiła w jego szorstkiej miękką chusteczkę z jej inicjałami.
                 Zanim śmiał ją jej zwrócić, odeszła z cieniem radości na jej twarzy.

                  — Czy będziemy teraz jeść? — zapytał Rickon, łapiąc za jej dłoń i podążając u jej boku. — Podobno będą ciastka cytrynowe!
                  — Tak — zaśmiała się, biorąc najmłodszego brata w swoje ramiona. — Zjemy uroczystą kolację, później chorąży ojca wrócą do domów.
                  — Nie lubię gości w Winterfell — szepnął.
                  — Dlaczego?
                  — Kudłaty musi być w psiarni a on tego nie lubi — wyjaśnił jej.
                  — Na pewno wytrzyma jedną noc.
                  — Ucieknie i przyjdzie do mnie.

                  Sansa spojrzała w dal smutno. Tęskniła za Panią i nie mogła pojąć jaką głupią dziewczynką wtedy była, aby pozwolić zabić jej ukochanego wilkora. Wzięła głęboki oddech, aby się nie rozpłakać.
                  Nienawidziła Królewskiej Przystani — była pełna gorących dni, gryzących much i nocnych krzyków  — a teraz była w domu i w przyszłości pójdzie dalej na Północ. Sansa zagryzła swoje wargi i zmrużyła niebieskie oczy.

                  — Sanso! — Arya wyskoczyła zza rogu z mieczem w dłoniach. — Czy Robb lub Smalljon będą mogli mi opowiedzieć ich wersje historii?
                  — Aryo, nie wymachuj tym czymś przed moją twarzą — poprosiła, zgarniając suknię jedną dłonią i omijając siostrę.
                   — Sanso, poproś Robba!
                   —  To nie są historie dla małych dziewczynek — zauważyła, podążając z Rickonem do jego komnaty. Słyszała, że Arya ciężko oddychała za jej plecami i szła za nimi. —  Jeśli w ogóle są dla czyiś uszu odpowiednie.
                  — Sanso! Proszę wpłyń na Robba!
                  — Pomyślę —  odetchnęła. — A teraz otwórz mi drzwi. 

POWRÓT DO DOMU • SANSA STARK  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz