Rozdział 4

1.2K 145 30
                                    

Dotarłam do swojego mieszkania dopiero późnym wieczorem. Nie łatwo jest w tych czasach o pożywienie, jeśli nie chce się być okrzykniętym masowym mordercą. Nigdy nie miałam ochoty na zabawę w kotka i myszkę z policją, więc starałam się zdobywać posiłki w sposób mniej kontrowersyjny.

Wróciwszy z banku krwi, w którym jestem stałym bywalcem, miałam zamiar w typowo ludzkim tempie sprawdzić testy z zeszłego tygodnia. Kompletnie o tym zapomniałam przez wizytę nieproszonego gościa. 

Gdy tylko weszłam do mieszkania, poczułam jej zapach. Nie chodzi tu o jakiś typowy wampirzy zapach. To raczej mieszanka różanych perfum z wonią świeżej krwi. 

- Matka cię nie nauczyła, że nie wchodzi się ludziom do domu bez zaproszenia? - rzuciłam w przestrzeń. 

- Daj spokój mojej matce. Była dobrą kobietą. 

- Sprowadziła na świat ciebie, a to dyskwalifikuje ją z rankingu dobrych ludzi. 

- Owszem, ale to ty dałaś mi drugie życie, skarbie. - Wyłoniła się zza ściany. 

Jej wygląd również kompletnie mnie nie zdziwił. Miała na sobie koronkowy stanik, majtki do kompletu i szpilki. Od zawsze lubiła prowokować i to się nigdy nie zmieni. 

- Chyba słabo się odnajdujesz w tym stuleciu. Już nie trzeba szyć sukien na miarę. Istnieją sieciówki. 

- To tylko dla ciebie. Pomyślałam sobie, że możemy jakoś uczcić nasze spotkanie. - Położyła dłoń na moim ramieniu. 

Jej oczy, jej głos, jej dotyk dalej działały na mnie tak samo. Czułam pewnego rodzaju nienawiść, ale także słabość. We dwie powinnyśmy być silniejsze, ale było całkowicie odwrotnie. 

- Zabawmy się, Mich. Jak za starych dobrych czasów. 

Nie powiem, że nigdy o tym nie myślałam. Były momenty, gdy bawiłyśmy się razem świetnie, ale to było bardzo dawno temu. Nie bez powodu się rozdzieliłyśmy. Tak powinno zostać. 

- Wiem, że tego chcesz. - Uśmiechnęła się w ten jedyny w swoim rodzaju sposób. - Może obejść się bez trupów. Zadowoli mnie sam seks. 

- Wyjdź - odparłam stanowczo, zrzucając jej dłoń z ramienia. - Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy. Najlepiej zniknij z miasta, albo o, z kontynentu!

- Tak szybko? Przecież dopiero co przyjechałam. - Rozsiadła się na fotelu. - To należy do ciebie. - Rozłożyła nogi i przesunęła palcami po wewnętrznej stronie uda aż do bielizny. 

Byłam wściekła. Niewiele brakowało, żebym się na nią rzuciła, ale wiedziałam, że muszę się powstrzymać. Niejednokrotnie dochodziło między nami do ostrej szarpaniny i zawsze kończyło się w ten sam sposób, a ja nie miałam zamiaru dać jej tego, czego chciała. 

- Wynoś się. 

- Widzę, że to na ciebie nie działa. Dobrze, spróbujmy inaczej. - I znowu ten błysk w oczach. - Będę sobie mordować codziennie po jednej osobie z twojego otoczenia, dopóki nie zechcesz spędzić ze mną trochę czasu w miłej atmosferze. 

- Nie zrobisz tego - mruknęłam bez przekonania. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest do tego zdolna i zrobi to, żeby tylko mi nabruździć. - Nikogo nie zabijesz. 

- Czyżby? - parsknęła. - Sprawdźmy twoją teorię. Czas start. Tego chłopaczka ze szkoły już się pozbyłam. Jutro o tej samej porze zniknie ktoś inny. Nie spiesz się z decyzją, kochanie. Przecież mamy całą wieczność. 

Zniknęła, zanim zdążyłam dodać coś jeszcze. To był typowy popis jej charakteru. Szantaże, manipulacja... Taka właśnie była i taką ją kiedyś pokochałam.

Legends of Blood | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz