Nienazwana część 1

7 0 0
                                    

Stoję przed lustrem.
Obok mnie, On.
Powinien być moim bohaterem, najważniejszym mężczyzną w moimżyciu.
Jest potworem, moim piekłem,
- Zobacz jaka jesteśbrzydka !!! - Krzyczy mi nad uchem. Trzyma moją twarz w mocnymuścisku i każe patrzeć na swoje odbicie – Jaka gruba !!! Znówprzytyłaś ty pieprzona szmato !!!
To mówiąc, odpycha mnie.Ląduje na łóżku.
- Jesteś beznadziejna !!! Jak to możliwe,że urodziłem takiego potwora !!! - Krzyczy stojąc nade mną, a jaskulona leże w łóżku, starając się stać jak najmniejsza,niewidzialna – Dziś wychodzę, mam sprawę do dokończenia –dodaje już spokojnym, ale ostrym tonem i wychodzi.
Zostaje sama.Leżę skulona. Już nawet nie płaczę. Za dużo razy to słyszałamby płakać. Obiecałam sobie, że będę silna, więc tylko leżeskulona i drze. Nie płacze.
Dziś i tak miał dobry dzień, albobył zbyt zajęty. Nie uderzył mnie. Często właśnie tak to siękończyło.
Kiedy emocje już opadną, wstaje. Przebieram się wluźne ciuchy. Nie patrzę w lustro. Wierze mu, ma racje jestemnikim.
Nie mam urody matki, która jest wysoką, szczupłąkobietą. Ma piękne cięcie w taili i jędrny, pokaźnych kształtówbiust. Długie, idealne włosy, idealną twarz i w ogóle wszystkoidealne.
Nie jestem też taka jak ona, nie jestem duszątowarzystwa, nie lubię ludzi, nie lubię z nimi rozmawiać. Nigdy niewiem co powiedzieć i wiem, że ludzie myślą, że jestem paskudna.
Co do mojego wyglądu jestem normalna. Wbrew temu co mówi mójojciec. Po prostu normalna. Średniego wzrostu, brązowe włosy doramion, które nigdy się nie układają. Mam za dużo kilogramów.Nie jestem otyłą osobą, ale nie jestem też szczupła jak patyk.Najbardziej nienawidzę swoich ud, które gromadzą cały tłuszcz zmojego ciała.
Wiecie 2 nogi mojej szczupłej idealnej mamy, toprawie jedna moja.
Na twarzy kilka pryszczy i trochę czerwonychśladów, po reszcie, staram się to przykryć makijażem, ale każdymakijaż trzeba kiedyś zmyć. I oczy...
Mam piękne niebieskieoczy, koloru oceanu, ale spokojnie tu też jest do czego sięprzyczepić. Moje rzęsy to porażka. Wiecie jak w książkachopisują zawsze, że ktoś miał śliczne długie rzęsy, to ja mamkróciutkie, a jak pomaluje tuszem to zawsze się sklejają.
Więcnawet jeśli mam piękne oczy, to reszta skrupulatnie to psuje. Dotego okulary. Nie lubię ich zakrywają jedyną rzecz co wydaję sięwe mnie piękna.
To tak na wstępie, byście mieli obraz zwykłejprzeciętnej dziewczyny, która gdyby mogła stała by sięniewidzialna. I jej porąbanej rodzinki.
Siadam i biorę się zanaukę. Ojciec mi nie wybaczy jak dostanę z czegokolwiek mniej niż100%.
Pewnie teraz zastanawiacie się czemu nie .Spróbujcie się przeciwstawić bogatej rodzince i ojcu, któryjest komendantem policji. Nie ma szans, a do tego nikt Ci nie uwierzy.
Więc żyje w tym świecie, w którym jestem beznadziejna, tylkoczasem, a nawet często myśląc o zniknięciu.
*
Stojęprzed halą gimnastyczną, mam tam wejść, ale się boje.
Miałamzrobić projekt na fizykę, zainspirowana pewnym filmem, jak todziewczyna robiła projekt na łyżwiarkach, jak polepszyć ichwyniki na podstawie praw fizyki, postanowiłam zrobić to samo zsiatkarzami.
W sumie siatkówka jest mi obojętna, jednak mamyświetną drożynę z siatkówki. Przynajmniej od zeszłego roku. Nodobra może nie wygrali, ale ich determinacja była pełna podziwu.
Do tego w tym roku planują wygrać. Więc dużo trenują. Czylimam wymówkę by później wracać do domu, a to wystarczy bysiatkówka stała się najlepszym sportem na świcie.
Tak więcstoję tu przy hali. Widzę jak chłopacy idą na trening, wszyscymają jak na moje zdecydowanie zbyt dużo energii i są strasznieszczęśliwi.
Chciała bym być szczęśliwa...
Jak ja mamtam wejść ? Stanąć przed całą drużyną chłopaków? Przecieżto będzie żenada?
- Co tak stoisz – usłyszałam za sobądziewczęcy głos
- Yyy... hej – powiedziałam niepewnie, alezaraz ją poznałam. Miałam do czynienia z menadżerką drużynysiatkarskiej, tak w sumie, zawsze się zastanawiałam co ona tam wogóle robi- mam projekt z fizyki odnoście siatkówki i chciała bymprzyglądać się waszym treningom – starałam się zabrzmiećpewnie siebie i nawet się uśmiechać
- Oczywiście nie będęwam przeszkadzać, usiądę tylko z boku i będę robić notatki,takie tam fizyczne bzdury, prawie jak bym mnie nie było – dodałampośpiesznie ponieważ, menadżerka nic nie odpowiedziała
- Tochodź – powiedziała uśmiechając się – czemu od razu tam nieweszłaś ?
- yyy... - jak mam jej powiedzieć, że się bałam.Pomyśli, że jestem nienormalna.
- Choć.
I wprowadziłamnie na sale.
*
Menadżerka, poszła porozmawiać z trenerem.
Opierałam się o ścianę przy drzwiach, cała trzęsąc się zestrachu. Oczywiście tylko wewnętrznie, na zewnątrz już dawnonauczyłam się ukrywać emocje. Inaczej bym nie przetrwała w moimdomu.
Siatkarze przygotowywali się do treningu, kilku sięrozciągało, inni sobie odbijali piłkę.
Rozmawiali ze sobą iwydawali się szczęśliwi.
Poczułam ukłucie w piersi, znałamje doskonale. Zazdrość.
Ciągle byłam zazdrosna o ludzi. Tychktórzy są szczęśliwi, tych którzy mają przyjaciół czy miłość.
Nie miałam tego. Nie chciałam nikogo wprowadzać w mój świat,po za tym nie miałam czasu.
I jeszcze ... mój ojciec ma racjejestem beznadziejna.
Nikt nie chciał by się przyjaźnić ztakim gównem.
- SŁUCHAJCIE – czyiś donośny głos popsułmoje samokatowanie.
Wszyscy od razu przerwali swoje zajęcia ipodbiegli do dziwnie wyglądającego kolesia. Ich trener. Słyszałam,że jest specyficzną osobą. Nie w złym sensie. Po prostu nie jest tu nauczycielem i jest po prostu wyluzowany, nie co nauczycieletutaj. Po prostu nie ogranicza go etyka uczeń – nauczyciel, a mamwrażenie, że połowa z nich myśli, że to polegania na tym, żebysię zachowywać jakby mieli kij w dupie i by nie okazać choćodrobinę przyjaźni wobec uczniów. Przecież my uznamy to zasłabość i wejdziemy im na głowę. Dyscyplina, dyscyplina idyscyplina. Dogadali by się z moim ojcem.
- EJ TY – patrzy sięna mnie, o nie... - Choć tu
Podeszłam wolnym krokiem. Wszyscysię na mnie gapili. O nie mogę uciec...
Widziałam ichzaciekawione spojrzenia. Na pierwszy rzut oka wyglądali przyjaźnie.
Oczywiście przez sekundę.
On patrzy na mnie złym wzrokiemna pewno myśli: po cholerę przerywam im trening.
Tamten po lewejpatrzy z wyższością, pewnie już zdążył uznać mnie zabrzydule.
Tamten ma wzrok litości, inny uważa że jestembeznadziejna .....
Ustałam koło trenera. A on zaczął mówić.
- To jest yyy... - podrapał się po głowie i spojrzał na mnie.
Ah tak zapomniałam się przestawić. O nie na pewno myślą, żejestem idiotką. Bo nią jesteś idiotko.
- Jestem Ami Isaki –powiedziałam pewnym siebie i oziębłym głosem. Pozory.
- TakIsaki, będzie przychodzić na nasze treningi – kontynuowałtrener – jest mądralą i robi jakiś yy.. mądry projekt zfizyki, po prostu będzie siedzieć i robić jakieś notatki, a mybędziemy trenować jak zwykle
- Witamy – powiedzieli wszyscychórem i skłonili się.
- Dobra koniec gadania, zaczynamytrening, 10 kółek wokół boiska, na rozgrzewkę
- Tak jest –znów opowiedzieli chórem i zaczęli biegać.
- A ty, siadajgdzie chcesz i rób te swoje mądre rzeczy – powiedział do mnietrener – tylko uważaj na piłkę.
Usiadłam, z zaraz przydrzwiach, zadowalano, że trener postanowił się mną nieinteresować. Miałam  stamtąd idealny widok, a do tego dopierozaczynała się jesień, a z lekko uchylonych drzwi wiał przyjemnywietrzyk.
Włączyłam kamerę. Pozostało mi tylko siedzieć iobserwować. Tak więc przez resztę dnia obserwowałam ich skoki,odbicia i uderzenia. Do końca nie wiedzą co zamierzam zrobić, anijak. Wiedziałam, że w tym wszystkim jest fizyka, ale nie miałampojęcia jak mam to wykorzystać.
Pewnie nasz fizyk zadowoli sięwszystkim. Wystarczy, że obliczę jakąś siłę skoku, czyuderzenia, poprzez zwrócenie uwagi na siłę grawitacji, ich wagę,tylko musiała bym wziąć pod uwagę ich siłę ... ciekawe. Cośwymyślę.
Rozluźniłam się, wiedziałam, że fizyk da mi 6, aja nie muszę przez najbliższe kilkanaście popołudni być w domu.Oczywiście chodziłam na kilka kół naukowych. Jednak było to zprzymusu nie z chęci, a dzięki temu projektowi mogłam, nie robićnic, przez chwile odetchnąć. Nie musiałam być idealna i mądra.Byłam niewidzialna.
Tylko czasem widziałam jak na mnie zerkają,na dziwną dziewczynę, skuloną koło drzwi i robiącą ich zdaniempewnie dziwne rzecz. Tak naprawdę trochę znudzona patrzeniem,zaczęłam ich rysować. Przyda mi się to później w mojej pracy.
Starałam się nie przejmować tym co oni mogą sobie o mniemyśleć i cieszyć się spokojem.
*
Trening się skończył.Wszyscy zaczęli się zbierać. Spoceni ale uśmiechnięci.
Całazdrętwiałam od tego siedzenia tam, ale nie chciałam się ruszać.Nie chciałam wracać do rzeczywistości. Odbicia, skoki, odbicia,skoki. Uderzenia, uderzenia i uderzenia było to bardzo uspokajające.Chyba polubię to miejsce.
- Co za mądre rzeczy robisz? –spytał się mnie jakiś rudy kurdupel. Widziałam w jego oczachzainteresowanie, co mnie zdziwiło.
- I tak tego nie zrozumiesz..... - Zawołał groźnie wyglądający koleś i się roześmiał.
- Ejjj, nie jestem głupi
- Jesteś – uciął chłopak wczarnych włosach, rozgrywający – lepiej choć odbijać moje piłki
- Tylko się nie przemęczajcie za bardzo, trening już sięskończył – rzucił, chyba kapitan.
Oni trenują jeszcze potreningu. Wow.
Przyjrzałam im się, widziałam pełne pasji,zapału i determinacji oczy. Kolejne uczucie zazdrości, też chciałabym coś tak kochać. Mi wszystko wydawało się nudne i nie wartezachodu. Jakim cudem można coś tak kochać ?. Wszyscy zaczęliwychodzić, wstałam i też przeszłam za drzwi, które oddzielałymnie od rzeczywistości.
- Cześć Isaki, do zobaczenia jutro –zawołał któryś z nich.
- Cześć, do jutra – odezwały sięinne głosy.
- Cześć – opowiedziałam mechanicznie. Pewniepowinnam poznać ich imiona, ale w sumie po co. Za kilkanaście dnito się skończy, a oni zapomną o mądrali która siedziała w kąciesali.
Lepiej się nie przywiązywać. Zimna i pusta. Samotna. Niemożna polegać na ludziach. Wszyscy w końcu Cię zostawią izranią.Wszyscy myślą tylko o sobie.
Była przyjemna jesiennanoc. Wracałam sam na sam ze swoimi myślami. Włączyłam muzykę,nie ważne co leciało, byle by zagłuszało moje myśli. Szłam iskupiałam się na oddechu, krokach, otoczeniu, muzyce. Wszystko bynie myśleć. Gdy zaczynałam myśleć, źle to się kończyło.
Wten sposób, nie zwracałam, albo mniej zwracałam uwagę naparaliżująca strach, który ściskał mój żołądek. Wracałam dopiekła.
*
- Gdzie ty byłaś – nawet nie zdążyłam zdjąćbutów i plecaka, a On krzyczał z kuchni– Myślisz, że wszyscybędą na wielce księżniczce czekać z obiadem, bo księżniczce niechciało się wrócić na obiad na czas.
Ta... przecież takmyślę. Poszłam stanąć na progu kuchni. Musiałam tam iść,inaczej było by gorzej.
- Nawet tak prostej rzeczy nie umieszzrobić jak wrócenie na czas, to nie będziesz jadła – na tesłowa wziął talerz z moim obiadem i rzucił we mnie.
Oczywiścieja i podłoga zostałyśmy całe ubrudzone jedzenie, a talerz pękł.Będę miała nowego siniaka. Dobrze, że obiad już wystygł.Dostałam w klatkę piersiową, nad lewym cyckiem, prosto w serce –pomyślałam z ironią. Bolało jak diabli. A ja starałam zachowaćtwarz. Po kilkunastu latach, powstrzymywanie łez było jakoddychanie. Nie dam mu tej satysfakcji.
Czekali na jakąś mojąreakcje. Dwa "ideały" siedzące przy stole. Wiedziałam,że cokolwiek powiem będzie, źle, ale że muszę się odezwać.
-Robiłam projekt z fizyki, mówiłam wam, że jakiś czas będępóźniej wracać – powiedziałam ze skruchą w głosie, którejnie czułam. Czułam złość i zmęczenie, ale tego nie mogłamokazać. Chciałam krzyczeć. Ale nie mogłam. Mogłam stać ipatrzeć.
- Nic nam nie mówiłaś, i nie wmawiaj nam tego –zaczął ojciec i podszedł do mnie – wstrętna kłamczucha –dostałam z liścia w twarz i odszedł. Tak po prostu, dla niego tobyła norma.

Mądrala, którą uwolniła siatkówkaWhere stories live. Discover now