Poranek zaczął się spokojnie. Po spożytym śniadaniu i posprzątaniu świątyni. Tsukiyomi poprosił Teikyo o przysługę.
- Mam ochotę zjeść dziś dango w świetle księżyca. - Powiedział z małym uśmiechem. Kapłan zaśmiał się głośno i zgodził się pójść po południu.
- Idź teraz! - Krzyknął zniecierpliwiony królik.
- Jeśli pójdę, to nie wrócę za szybko. Dawno nie byłem w wiosce. Na pewno zatrzymają mnie na kilka godzin. Nie chcę zostawić cię samego. - Rzekł, spokojnie tłumacząc. Odkąd w jego życiu zjawił się blondyn, zaczął coraz rzadziej odwiedzać wioskę. Lidzie zastanawiali się, co się stało, ale nigdy o to nie pytali. Tylko Takinagi sugerował, że, może przyjaciel znalazł swoją miłość.
Tsukiyomi pokręcił głową. - Idź ich odwiedzić. Mogę tu zaczekać jak zawsze przecież.
Kapłan nie był za bardzo przekonany do tego pomysłu, ale ostatecznie zgodził.
Zanim wyruszył w drogę, królik rzucił się mu na szyję i go pocałował mocno.
- Pamiętaj, zawsze będę cię kochać. - Rzekł Tsukiyomi.
- Aż nie zniknie poświata księżyca. - Zapewnił Teikyo z uśmiechem.
- Aż nie zniknie poświata księżyca.
***
Tak jak przewidział mężczyzna, wrócił dopiero o zmierzchu. Z radością i tęsknotą biegł, byle tylko jak najszybciej przywitać ukochanego. Kiedy dodarł do chramu, zauważył wiele świecących postaci. Wszyscy oni mieli królicze uszy. Tworzyli półkole, a w środku stał Tsukiyomi. Dwójka żołnierzy najbliżej blondyna związała jego dłonie złotymi kajdanami. Inny królik narzucił na jego ramiona złocistą narzutę.
Teikyo zaczął biec ile tylko miał sił w nogach. Wyciągnął dłoń, lecz zanim zdołał krzyknąć, cała królicza świta odleciała w stronę księżyca.
Załamany mężczyzna klęknął na ziemi i wydał z głębi serca przeraźliwy wrzask. Spędził tam kilka długich minut. Potem będąc niby w amoku, wszedł do chramu. Kręcił się po świątyni, nie wiedząc co zrobić, aż w końcu trawił na taras.
Widząc wielką pełnię księżyca, zapłakał, czuł, jakby jego serce zostało zniszczone. Opadł na deski a, jego dłoń przypadkowo poruszyła jedną z desek. Teikyo spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał zniszczony panel. Delikatnie oderwał go, a w środku dziury znalazł kilka rzeczy. Pierwszym przedmiotem który, rzucił mu się w oczy, była złota narzuta w czarne wzory. Podniósł go i przytulił do niej polik. Następnie ze skrytki wyciągnął kartkę papieru owinięty naszyjnikiem z błękitnym kamieniem. Powoli przeczytał słowa pięknie napisane atramentem.
" Ukochany. Winien ci jestem przeprosin. Miałem ja uciec od ciebie już dawno, aby tylko oni mnie nie znaleźli. Nie zrobiłem jednak tego i długo myślałem, jaki był tego powód. Teraz już wiem. Zakochałem się w osobie pełnej dobroci i czułości. Kocham cię.
To prawda, że, pochodzę z księżyca. Nigdy nawet nie myślałem, iż, przyjdzie mi zawędrować na ziemię. W moim kraju jednak pewien niegodziwy mężczyzna, zdradził i zgładził moją rodzinę. Tylko ja zostałem, aby przeżyć, uciekłem na ziemię. Niedawno znaleźli mnie.
Kocham cię tak bardzo, iż, balem się, że, zabiją cię. Gdyby dowiedzieli się o naszej miłości, jestem pewien, iż, nie oszczędziliby twojego życia.
Muszę ochronić, to co jest dla mnie ważne.
Kocham cię i będę cię kochał, dopóki nie zniknie poświata księżyc. Wiecznie
Tsukiyomi".
Serce Teikyo zatrzęsło się na słowa królika. Pragnął być u jego boku i zginąć, niż być od niego daleko.
Wstał i pognał do wnętrza chramu. W swoim pokoju chwycił za katanę i wrócił z nią na taras. Chciał pójść za nim. Walczyć. Odnaleźć ukochanego. Przytulić go. Gdyby tylko potrafił dostać się na księżyc.
- Marny jet twój zapał człowieku. - Powiedziała postać wyłaniająca się z ciemności. Stanęła na tarasie i ponownie przemówiła. - Nic nie wskóra tu śmiertelnik.
- Kim jesteś i czego chcesz? - Krzyknął mężczyzna. Kobieta o długich, czarnych, rozpuszczonych włosach, zaśmiała się. Jej suknia była czarna, ale nadal widać było bogate zdobienia.
- Czasem wędruje po zmroku. Ludzie z wioski nazywaną mnie demonem.
- A więc to prawda. To tu straszyłaś zwierzęta. To ciebie można było spotkać. - Wyszeptał Teikyo zdumiony.
- Wolę określenie " upadłe bóstwo". - Oznajmiła kobieta. - Mów mi Ankoku. Obserwuję te ziemie już tysiące lat, ale jakoś nigdy nic mnie nie poruszyło , oprócz kilku historii, takich jak wasza.
- Czy możesz mi pomóc? - Zapytał z nadzieją Teikyo. Kobieta podniosła narzutę i spojrzała w stronę księżyca.
- Mogę, ale wiele zależy od ciebie.
- Zrobię wszystko! - Zapewnił kapłan, czując jak, rozpala się, w jego piersi nadzieja.
- Więc zginiesz? Opuścisz wszystkich tych, których kochałeś. Oddasz swoje życie, człowieczeństwo, a nawet imię? - Zapytało bóstwo mrocznym głosem. Mężczyzna upadł przed nią na kolana i zaczął błagać!
- Zrobię wszystko, ale proszę! Daj mi moc zdolną znów połączyć mnie i jego!
- Posłuchaj. - Zaczęła kobieta. - Jutro, gdy nastanie noc na ziemi, Tsukiyomi zostanie stracony. Akute zdradził królewską rodzinę księżyca i ich zabił. Stał się demonem i ogłosił się nowym cesarzem, ale żeby zyskać nieskończoną moc, potrzebuje czegoś, co tylko królewska rodzina, potrwa stworzyć. Lek Hourai. Napój nieśmiertelności. Tsukiyomi nie chciał dopuścić, by wpadł on w ręce wroga, dlatego jako ostatni żyjący członek rodziny królewskiej, zabrał go i ukrył się z nim. Niestety co już zapewne wiesz, został odnaleziony i zabrany na księżyc.
- Więc Akute zdobył ten lek. - Stwierdził mężczyzna, kobieta jednak pokręciła głową.
- Tsukiyomi ukrył lek i oszukał żołnierzy. Na ich oczach wypił płyn, nazywając go tym eliksirem, ale prawdziwy jest bezpieczny. Dlatego jutro w nocy, Akute wyrwie jego serce i je zje. W ten sposób zyska moc.
- Błagam, pomóż mu! - Poprosił Teikyo, dalej klęcząc. Nie mógł pozwolić umrzeć Tsukiyomi.
- Ja nie mogę nic zrobić. Nie mam takiej mocy, aby pokonać księżycowych ludzi, lecz mam moc, aby dać ją komuś innemu. Musisz jednak dobrze to przemyśleć. - Ostrzegło bóstwo, patrząc prosto w oczy mężczyzny. - Nigdy już nie będziesz człowiekiem i nie spotkasz tu ludzi z tej wioski. Będziesz pałętał się po ziemi wiecznie w samotności. Stracisz wszystko, co było dla ciebie ważne.
- Zgadzam się! Pragnę tylko szczęścia dla mojego ukochanego! Nawet jeśli będę musiał przez to cierpieć!
- Dobrze. - Powiedziała kobieta i wyciągnęła dłoń w stronę Teikyo. - Jestem upadłym bóstwem, mogącym stworzyć innego upadłego boga. Zabiorę ci imię, życie, człowieczeństwo i oko.
Gdy skończyła mówić, wyrwała prawą gałkę oczną kapłana. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie. Bolało go całe ciało. Czuł jak jego dusza, była rozrywana. Zanim upadł nieprzytomny, kobieta wsadziła mu w jamę oczną, błękitny kamień należący do Tsukiyomi.
- Ukochany zostawił lek Hourai pod twoją opieką. Wierzył w twoją miłość i oddanie. Niesamowite, że, coś tak małego mogło być powodem zniszczenia tylu istnień i powstaniu tej smutnej historii. Gdy odzyskasz przytomność, załóż tę narzutę i weź do ręki katanę. Dzięki nim możesz latać i walczyć w pełni. - Zanim kobieta odeszła, przez zanikająca świadomość Teikyo zdołał usłyszeć jeszcze kilka słów. - Nazywasz się...
//////
Dziękuję za waszą obecność!
Moja droga Beto, dziękuję ci za sprawdzenie tego opowiadania!!!
CZYTASZ
Poświata księżyca
FantasyPełnia księżyca pięknie wygląda, lśniąc na nocnym niebie. Teikyo już dawno doszedł do takiego wniosku. Kiedy zaś pojawia się pewna księżycowa istota, kapłan odnajduje nie tylko nowego towarzysza, ale i miłość. Niebezpieczeństwo rozstania nadal jedna...