Rozdział 3: Pełnia księżyca

42 7 8
                                    

   Poranek zaczął się spokojnie. Po spożytym śniadaniu i posprzątaniu świątyni. Tsukiyomi poprosił Teikyo o przysługę.

- Mam ochotę zjeść dziś dango w świetle księżyca. - Powiedział z małym uśmiechem. Kapłan zaśmiał się głośno i zgodził się pójść po południu.

- Idź teraz! - Krzyknął zniecierpliwiony królik.

- Jeśli pójdę, to nie wrócę za szybko. Dawno nie byłem w wiosce. Na pewno zatrzymają mnie na kilka godzin. Nie chcę zostawić cię samego. - Rzekł, spokojnie tłumacząc. Odkąd w jego życiu zjawił się blondyn, zaczął coraz rzadziej odwiedzać wioskę. Lidzie zastanawiali się, co się stało, ale nigdy o to nie pytali. Tylko Takinagi sugerował, że, może przyjaciel znalazł swoją miłość.

   Tsukiyomi pokręcił głową. - Idź ich odwiedzić. Mogę tu zaczekać jak zawsze przecież.

   Kapłan nie był za bardzo przekonany do tego pomysłu, ale ostatecznie zgodził.

   Zanim wyruszył w drogę, królik rzucił się mu na szyję i go pocałował mocno.

- Pamiętaj, zawsze będę cię kochać. - Rzekł Tsukiyomi.

- Aż nie zniknie poświata księżyca. - Zapewnił Teikyo z uśmiechem.

- Aż nie zniknie poświata księżyca.

***

   Tak jak przewidział mężczyzna, wrócił dopiero o zmierzchu. Z radością i tęsknotą biegł, byle tylko jak najszybciej przywitać ukochanego. Kiedy dodarł do chramu, zauważył wiele świecących postaci. Wszyscy oni mieli królicze uszy. Tworzyli półkole, a w środku stał Tsukiyomi. Dwójka żołnierzy najbliżej blondyna związała jego dłonie złotymi kajdanami. Inny królik narzucił na jego ramiona złocistą narzutę.

   Teikyo zaczął biec ile tylko miał sił w nogach. Wyciągnął dłoń, lecz zanim zdołał krzyknąć, cała królicza świta odleciała w stronę księżyca.

   Załamany mężczyzna klęknął na ziemi i wydał z głębi serca przeraźliwy wrzask. Spędził tam kilka długich minut. Potem będąc niby w amoku, wszedł do chramu. Kręcił się po świątyni, nie wiedząc co zrobić, aż w końcu trawił na taras.

   Widząc wielką pełnię księżyca, zapłakał, czuł, jakby jego serce zostało zniszczone. Opadł na deski a, jego dłoń przypadkowo poruszyła jedną z desek. Teikyo spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał zniszczony panel. Delikatnie oderwał go, a w środku dziury znalazł kilka rzeczy. Pierwszym przedmiotem który, rzucił mu się w oczy, była złota narzuta w czarne wzory. Podniósł go i przytulił do niej polik. Następnie ze skrytki wyciągnął kartkę papieru owinięty naszyjnikiem z błękitnym kamieniem. Powoli przeczytał słowa pięknie napisane atramentem.

" Ukochany. Winien ci jestem przeprosin. Miałem ja uciec od ciebie już dawno, aby tylko oni mnie nie znaleźli. Nie zrobiłem jednak tego i długo myślałem, jaki był tego powód. Teraz już wiem. Zakochałem się w osobie pełnej dobroci i czułości. Kocham cię.

   To prawda, że, pochodzę z księżyca. Nigdy nawet nie myślałem, iż, przyjdzie mi zawędrować na ziemię. W moim kraju jednak pewien niegodziwy mężczyzna, zdradził i zgładził moją rodzinę. Tylko ja zostałem, aby przeżyć, uciekłem na ziemię. Niedawno znaleźli mnie.

   Kocham cię tak bardzo, iż, balem się, że, zabiją cię. Gdyby dowiedzieli się o naszej miłości, jestem pewien, iż, nie oszczędziliby twojego życia.

   Muszę ochronić, to co jest dla mnie ważne.

   Kocham cię i będę cię kochał, dopóki nie zniknie poświata księżyc. Wiecznie

   Tsukiyomi".

   Serce Teikyo zatrzęsło się na słowa królika. Pragnął być u jego boku i zginąć, niż być od niego daleko.

   Wstał i pognał do wnętrza chramu. W swoim pokoju chwycił za katanę i wrócił z nią na taras. Chciał pójść za nim. Walczyć. Odnaleźć ukochanego. Przytulić go. Gdyby tylko potrafił dostać się na księżyc.

- Marny jet twój zapał człowieku. - Powiedziała postać wyłaniająca się z ciemności. Stanęła na tarasie i ponownie przemówiła. - Nic nie wskóra tu śmiertelnik.

- Kim jesteś i czego chcesz? - Krzyknął mężczyzna. Kobieta o długich, czarnych, rozpuszczonych włosach, zaśmiała się. Jej suknia była czarna, ale nadal widać było bogate zdobienia.

- Czasem wędruje po zmroku. Ludzie z wioski nazywaną mnie demonem.

- A więc to prawda. To tu straszyłaś zwierzęta. To ciebie można było spotkać. - Wyszeptał Teikyo zdumiony.

- Wolę określenie " upadłe bóstwo". - Oznajmiła kobieta. - Mów mi Ankoku. Obserwuję te ziemie już tysiące lat, ale jakoś nigdy nic mnie nie poruszyło , oprócz kilku historii, takich jak wasza.

- Czy możesz mi pomóc? - Zapytał z nadzieją Teikyo. Kobieta podniosła narzutę i spojrzała w stronę księżyca.

- Mogę, ale wiele zależy od ciebie.

- Zrobię wszystko! - Zapewnił kapłan, czując jak, rozpala się, w jego piersi nadzieja.

- Więc zginiesz? Opuścisz wszystkich tych, których kochałeś. Oddasz swoje życie, człowieczeństwo, a nawet imię? - Zapytało bóstwo mrocznym głosem. Mężczyzna upadł przed nią na kolana i zaczął błagać!

- Zrobię wszystko, ale proszę! Daj mi moc zdolną znów połączyć mnie i jego!

- Posłuchaj. - Zaczęła kobieta. - Jutro, gdy nastanie noc na ziemi, Tsukiyomi zostanie stracony. Akute zdradził królewską rodzinę księżyca i ich zabił. Stał się demonem i ogłosił się nowym cesarzem, ale żeby zyskać nieskończoną moc, potrzebuje czegoś, co tylko królewska rodzina, potrwa stworzyć. Lek Hourai. Napój nieśmiertelności. Tsukiyomi nie chciał dopuścić, by wpadł on w ręce wroga, dlatego jako ostatni żyjący członek rodziny królewskiej, zabrał go i ukrył się z nim. Niestety co już zapewne wiesz, został odnaleziony i zabrany na księżyc.

- Więc Akute zdobył ten lek. - Stwierdził mężczyzna, kobieta jednak pokręciła głową.

- Tsukiyomi ukrył lek i oszukał żołnierzy. Na ich oczach wypił płyn, nazywając go tym eliksirem, ale prawdziwy jest bezpieczny. Dlatego jutro w nocy, Akute wyrwie jego serce i je zje. W ten sposób zyska moc.

- Błagam, pomóż mu! - Poprosił Teikyo, dalej klęcząc. Nie mógł pozwolić umrzeć Tsukiyomi.

- Ja nie mogę nic zrobić. Nie mam takiej mocy, aby pokonać księżycowych ludzi, lecz mam moc, aby dać ją komuś innemu. Musisz jednak dobrze to przemyśleć. - Ostrzegło bóstwo, patrząc prosto w oczy mężczyzny. - Nigdy już nie będziesz człowiekiem i nie spotkasz tu ludzi z tej wioski. Będziesz pałętał się po ziemi wiecznie w samotności. Stracisz wszystko, co było dla ciebie ważne.

- Zgadzam się! Pragnę tylko szczęścia dla mojego ukochanego! Nawet jeśli będę musiał przez to cierpieć!

- Dobrze. - Powiedziała kobieta i wyciągnęła dłoń w stronę Teikyo. - Jestem upadłym bóstwem, mogącym stworzyć innego upadłego boga. Zabiorę ci imię, życie, człowieczeństwo i oko.

   Gdy skończyła mówić, wyrwała prawą gałkę oczną kapłana. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie. Bolało go całe ciało. Czuł jak jego dusza, była rozrywana. Zanim upadł nieprzytomny, kobieta wsadziła mu w jamę oczną, błękitny kamień należący do Tsukiyomi.

- Ukochany zostawił lek Hourai pod twoją opieką. Wierzył w twoją miłość i oddanie. Niesamowite, że, coś tak małego mogło być powodem zniszczenia tylu istnień i powstaniu tej smutnej historii. Gdy odzyskasz przytomność, załóż tę narzutę i weź do ręki katanę. Dzięki nim możesz latać i walczyć w pełni. - Zanim kobieta odeszła, przez zanikająca świadomość Teikyo zdołał usłyszeć jeszcze kilka słów. - Nazywasz się...

//////

Dziękuję za waszą obecność!

Moja droga Beto, dziękuję ci za sprawdzenie tego opowiadania!!!

Poświata księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz