Opowiadanie - Zabdiel (cz.2)

174 11 5
                                    

- Jaką? - spytał Chris. Erick proszę cię nie popsuj tego. Nie chcę wyjść na oszustkę.
- Ja, Richard i Joel idziemy jutro rano na boisko obok pograć w kosza. Idziecie z nami? - zaproponował. Ufff...
- A Zabdiel? Przecież uwielbia kosza - spytałam.
- Zabdy się źle czuje - posłał mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Ja też, więc raczej nie pójdę - patrzyłam mu w oczy. Czułam, że rozumiał, że nie chcę iść bez Zabdiela. Eriś mnie zawsze rozumiał.
- No weź, programy na gitarce i namówimy Zabdiela - poprosił bawiąc się moją ręką.
- Dobra Eriś - zgodziłam się.
- Kocham cię - powiedział i pocałował mnie w rękę na co się uśmiechnęłam.
- Idź, bo ci zjedzą żarcie - powiedział Chris.
- Ciebie tam nie ma, więc raczej nie - stwierdził i poszedł. Chris jak zwykle się głupio zaśmiał. Jedliśmy w ciszy.
- Właśnie. Nie mamy ustalonych jeszcze pokoi - stwierdziłam.
- Właśnie - usłyszałam głos Richarda, więc
spojrzałam w tamtą stronę - Zabdielku jesteś dzisiaj smutny, więc wybieraj pierwszy.
- Mi to obojętne - stwierdził, a mi zrobiło się znowu przykro.
- Przypominam, że mamy dwa trzyosobowe i jeden dwu - powiedział Joel.
- To będzie ciężko - zaśmiał się Chris.
- Jedno łóżko jest wolne - wspomniał Joel.
- Eriś wybieraj pierwszy, bo jesteś najmłodszy - poprosił Rich.
- No wiesz co Richard? - pokręciłam głową. Jak można zapomnieć ile lat ma ktoś z kim przyjaźnisz się od dziecka? No wytłumaczcie mi jak.
- To ty wybieraj - powiedział.
- Teraz to spadaj. Eriś wybieraj - popatrzyłam na chłopaka.
- A kogo mogę wybrać? - spytał.
- Wszystkich. Chyba, że ktoś ma specjalne
życzenia - odpowiedział Chris. Nikt się nie odezwał. Tak, chcę Zabdiela.
- To chcę ciebie i Joela - wybrał.
- A wy nie razem? - spytała mama Chrisa trochę zmieszana. Czekałam aż Chris się odezwie.
- Nie musimy - powiedział w końcu.
- To już wszystko jasne. Mała jesteś ze mną i Zabdielem - zarządził Richard.
- Oczywiście tatusiu - przytaknęłam.
- To ja się przenoszę do mamy - ogłosił Chris jak to zwykle on - głośno. No i dobrze będzie swobodniej między naszymi trójkami i będę mogła wyrzucić Richarda, żeby zostać z Zabdielem.

Po kolacji wszyscy poszliśmy do pokoju, w którym zostawiliśmy wcześniej rzeczy tak na szybko, bo musielismy już wychodzić. Ktoś z ekipy chłopaków wziął tam też rzeczy mamy Chrisa, gdy przyjechała.
- Ładnie tu - skomentowałam rozglądając się po pokoju.
- Dlatego my ty zostajemy - powiedział Erick rozkładając się na łóżku.
- Dobra - machnęłam ręka - Jak mi się tamten nie spodoba to przyjdę do was.
- No w sumie z Joelem już się nie pogryziesz* - stwierdził Richard.
- My się nigdy nie gryźliśmy - zaprotestował
zamieszany w sprawę.
- Dokładnie - potwierdziłam i przybiliśmy żółwika.
- Zbieraj graty staruszku - klepnęłam Richa w plecy.
- Tylko nie staruszku - ostrzegł, a my wszyscy się zaśmialiśmy. Tylko Zabdiel był nadal smutny. Zaraz zostanę z nim i porozmawiam. Wszyscy oprócz Ericka i Joela wzięliśmy swoje rzeczy. Chris i jego mama już wychodzili z pokoju. Wzięłam tylko dużą sportową torbę, bo wyleciałam na trzy dni.
- Daj pomogę ci - zaproponował Joel, gdy zakładałam ją na ramię.
- Nie jest ciężka, ale dziękuję - podałam mu ją. Gdy wyszliśmy na korytarz Richard już otwierał drzwi. Nasz pokój był obok po lewej stronie.
- Ten jest lepszy zostaję tu - stwierdziłam wchodząc ostatnia.
- Zamień się - usłyszałam głos za plecami przez co się wystraszyłam.
- Erick - krzyknęłam i odwróciłam się do chłopaka. Myślałam, że został u siebie.
- Co? - spytał zwyczajnie.
- Wystraszyłeś mnie - wyciągnęłam z wazonu obok sztucznego kwiatka z długą łodygą i walnęłam Erick w brzuch.
- O ty - sięgnął ręką do wazonu, a ja zaczęłam uciekać.
- Dopiero weszli i już wszystko rozwalają -
skomentował Richard, wokół którego ganialiśmy się sekundę później. Do pomieszczenia w tym czasie wszedł Chris z mamą, a Erick mnie dźgnął zza Richarda.
- Ej nie dźgaj mnie łodygą - powiedziałam uciekając za Chrisa.
- Co wy robicie? - spytał Chris, a Erick pobiegł za mną.
- On mnie dźga łodyga - zaśmiałam się.
- Sama zaczęłaś - stwierdził, a ja uciekłam na korytarz. Chłopak poszedł w moje ślady.
- Spadaj, bo ci to wsadzę w dupę - ostrzegłam.
- Nie dasz rady - zawołał, a ja znowu wpadłam do pokoju. Erick wszedł spokojnie i uklęknął przede mną.
- Wyjdziesz za mnie? - spytał wyciągając kwiatek w moja stronę. Wzięłam go od niego.
- Oczywiście kochanie - opowiedziałam, a on wstał, podniósł mnie do góry i zaczął nas obracać jak w filmach. Ja w tym czasie dźgnęłam go w tyłek.
- Ała - wrzasnął.
- Prawie - stwierdziłam, a on odstawił
mnie na podłogę.
- Oni są fajni - powiedził Rich.
- Najlepsi - dodał Joel - I słodko wyglądają.
Odłorzyłam kwiatki na miejsce i postanowiłam wrócić do gry. Oparłam się o ramię Christophera, a on mnie objął. To chyba nie wyglądało dobrze i naturalnie.
- Jutro ślub na boisku, więc musisz przyjść - stwierdzi Erick robiąc głupią minę.
- A kto będzie świadkiem? - spytałam.
- Hm - chłopak się rozejrzał.
- Ja będę księdzem - zaoferował Joel.
Wkręcił się w naszą zabawę.
- Richard będziesz tatusiem i poprowadzisz mnie do ołtarza - powiedziałam uśmiechając się do mojego tatusia.
- Ja wam zagram i zaśpiewam - odezwał się Zabdiel siedzący na łóżku. Jego również obdarowałam uśmiechem, co delikatnie odwzajemnił. Cieszę się, że wreszcie się odezwał.
- A ja wbiegnę i powiem, że nie zgadzam się na ślub - powiedział Chris.
- Dobra. Resztę ślubu ustalimy jutro, bo jest już późno - stwierdził Joel patrząc na godzinę w telefonie.
- Racja. Jestem już strasznie zmęczona - ziewnęłam.
- Ja też - Erick powtórzył to co zrobiłam.
- Dostaniesz dzisiaj - ostrzegłam kręcąc głową.
- Co dostanę? - spytał entuzjastycznie.
- Z kolana w tyłek.

*gryźć się z kimś - kłócić

***
Niespodzianka.
- Od dzisiaj codziennie będą pojawiały się nowe rozdziały tego opowiadania.
Zapowiadają się pracowite wakacje, ponieważ mam dużo nowych pomysłów do zrealizowania.

Cnco imaginyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz