Ten, który lubi krew

4.2K 318 95
                                    

Levi po tygodniu chodzenia do szkoły razem z denerwującym Erenem, miał po prostu dosyć. Każdy dzień w szkole wyglądał tak samo. Eren przyczepił się do Levi'a jak jakiś rzep do psiego ogona.

Hanji cały czas nakłaniała Levi'a, aby ten przyznał się do swojej płci drugorzędnej i przestał ukrywać prawdę przed wszystkimi. Levi zdawał sobie sprawę, że leki na zmianę płci mogą być szkodliwe, jednak nie za bardzo się tym przejmował.

Dzisiejszy dzień w szkole zapowiadał się całkiem przyjemnie, gdyby nie to, że ktoś od samego rana go irytował. Nie był to Eren, co właśnie bardzo zdziwiło czarnowłosą omegę. Wręcz przeciwnie, Eren był dziś wyjątkowo sympatyczny i przyjemnie się z nim rozmawiało. Może dlatego, że Levi tak naprawdę zaczął go już lubić?

Osobą, która bardzo denerwowała Levi'a od samego rana, był Jean. Klasowy koń. Taka typowa gnida, która irytowała wszystkich samym swoim istnieniem nie wspominając o jakiejkolwiek konwersacji.

Od rana czepiał się Levi'a dosłownie o wszystko doprowadzając go do zajebistej irytacji.

Ackermann obiecał sobie, że jeżeli do końca dnia mu nie wyjebie w ten koński ryj, to będzie cud i przyzna się przed całym światem, że jest omegą.

Nawet o tej obietnicy powiedział Hanji. Levi nie jest głupi, nie obiecał tego bez powodu. Dobrze siebie znał i wiedział, że wystarczy jeszcze godzina, aby szambo wyjebało i żeby WYJEBAŁ ale JEMU.

Pod koniec lekcji tak też się stało. Nie wytrzymali i poza terenem szkoły skoczyli sobie do gardeł. Jeana zdziwił fakt, iż Levi jest tak silny, chociaż nie powinno być to dziwne, skoro był 'Alfą'.

- Jebany mikrus! - uderzył go pięścią w twarz. Levi'owi polała się krew z wargi. Porządnie mu ją rozciął.

- Zamknij ryj koniomordy! - kopnął go w przyrodzenie. Jean zgiął się w pół. Levi doskonale to wykorzystał, chwycił go za ramiona, aby mu nie uciekł, po czym kopnął go z kolana w twarz. Następnie uderzył go piszczelem w bok.

Gdy Alfa upadła na ziemię, Levi odszedł zdenerwowany i urażony. Jean porządnie go uraził, a na dodatek prawie odkrył, że Levi jest omegą.

Wracał do domu zdenerwowany. Cały czas myślał o słowach Jeana. Słyszał w swojej głowie jego głos, co naprawdę działało mu na nerwy.

Nie zawracał uwagi na otaczający go świat. Nie obchodziło go to, czy idąc uderzył kogoś ramieniem, czy ktoś prawie na niego wpadł i odgrażał się słowami typu 'uważaj jak chodzisz bachorze!'

Wszedł na pasy nawet nie patrząc na to, czy jedzie jakieś auto. To był błąd. Zanim się zorientował, zobaczył przed swoją twarzą maskę samochodu. Poczuł jak uderza głową o szybę.

Gdy auto gwałtownie się zatrzymało, był jeszcze przytomny. Czuł jak jego wiotkie ciało zsuwa się z maski samochodu i spada na asfalt. Dopiero w tedy w pełni stracił przytomność.

* Z perspektywy Erena*

Wracałem właśnie ze szkoły. Myślałem sobie o Levi'u, gdyż naprawdę wpadł mi w oko. Nie wiedziałem dlaczego, skoro był Alfą, jednak nie interesowało mnie to, chciałem z nim być bez względu na wszystko.

Widziałem właśnie jak Levi idzie szybko w stronę swojego domu. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie wiem gdzie tak naprawdę on mieszka.

Zobaczyłem jak wchodzi na pasy. Przecież wszyscy czekali! Było czerwone dla nich! Dla aut było zielone! Dlaczego on wyszedł!?

Chciałem zapobiec tragedii... Ale nie zdążyłem... Przez tłum ludzi nie widziałem co dokładnie się stało, ale gdy już byłem na miejscu...

Widok Levi'a w kałuży krwi nie należał do najprzyjemniejszych...


Maska || Ereri [a/b/o] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz