rozdział trzeci

3.1K 216 17
                                    

Zoey tego dnia nie miała w ogóle energii, nie chciało się jej wstać z łóżka, ani iść do pracy. Zganiała to na brzydką deszczowo - wietrzną pogodę za oknem. Ale ona wiedziała, wiedziała, że jest już po prostu zmęczona. Brała na siebie za dużo. Po studiach, po skończeniu wydziału psychologi wzięła jeszcze nauki z działu psychoterapii. Chciała być najlepsza, wiedzieć najwięcej, pomagać, wybić się. Swoim samolubnym podejściem chciała wykorzystując kogoś patrzeć na siebie w lustrze - w końcu jak na kogoś wartościowego. 

Nie miała kontaktu z rodzicami. Nie chciała ich znać. Nie popierali jej wyboru,twierdzili że chcę babrać się z psycholami. To ją ugodziło prosto w serce. Odeszła. I nigdy nie spojrzała wstecz.

Harry dojeżdżając do budynku, w którym mieści się gabinet znajomej Louisa miał mieszane uczucia. Nie wiedział jak ma patrzeć na siebie. Co pomyślą inni kiedy zobaczą go tutaj? Zastanowią się czy jest wariatem? Będą chcieli zamknąć go do zakładu? Przecież on tylko cierpiał.. Cierpiał bez braku ukochanej, która odeszła z innym. Kto mógł go za to winić?

Wiedział, że minęło już dużo czasu. Czasu, który on powinien wykorzystać za zapomnienie i znalezienie kogoś innego. Niestety Harry wykorzystywał go na wspominanie i wypominanie sobie błędów. 

Nie chciał spowiadać się nikomu. Nie chciał współczucia ani litości. Chociaż mino wszystko, mimo tego obłędu, który opanował jego ciało wiedział, że potrzebuje pomocy. Gdzieś w środku ponad tą rozpaczą był gdzieś wciąż beztroski, szczęśliwy, zabawny Harry. Niestety przykryła to gruba warstwa gburowstwa, humorzastwa i realistycznego podejścia do świata, które mówiło Harremu, że zawsze już będzie sam. Nie ma nikogo, kto chciałby się tak poświęcaj i żyć z chłopakiem tak trudnym. Poranionym, zniszczonym. Nie ma nikogo takiego.

Zoey była w trakcie nakręcania na palec kolejnego kosmyka jej włosów. Uważała to za okropny nawyk i starała się go zmienić. Niestety kiedy tylko z powiewała ją mgiełka znużenia jej ręce samoistnie brnęły do włosów i zaplatały się wokół pasma. 

Jej bierność przerwało pukanie do drzwi. Dziewczyna wyprostowała się na krześle, poprawiła włosy i przybierając na twarz uśmiech mniej znużony odpowiedziała. 

- Proszę. 

Jej oczom ukazał się chłopak - mniej więcej koło 25 lat. Był przystojny. Może lekko podłamany. Stwierdziła to po jego lekko opuszczonych ramionach, sinych kręgach pod oczami, zmierzwionych włosach. Ale był przystojny, był kimś za kim Zoey mogłaby się obejrzeć. Gdyby miała czas oczywiście. Jest na razie zbyt pochłonięta przekonywaniem samej siebie, że nie potrzebuje nikogo.

- Dzień dobry. 

- Wejdź, rozgość się i postaraj rozluźnić. To sprawi, że dużo łatwiej będzie nam się porozumieć. - Wyklepała Zoey z jakaś nową, nieznaną energią. Chłopak pokiwał głową i zajął miejsce. - Jestem Zoey Brown. 

- Harry Styles. 

- Więc Harry? Co Cię do mnie sprowadza? Pamiętaj, że jestem tutaj to po, aby Ci pomóc. Bez oceniania, bez dawania umoralniających słów. Tylko ja i Ty i nic więcej nie wyjdzie poza ten gabinet, okej? - Nie wiedziała, czemu mówi do niego jak do dziecka. Ten kręcono-włosy chłopak wyglądał na bardzo zagubionego. Zielone oczy błagały o pomoc i zrozumienie. Nawet jeśli on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Okej. Więc to wszystko zaczęło się od...

Harry po wyjściu z pierwszego spotkania poczuł, jakby trochę jego ciężaru spadło z jego pleców. Ta młoda, delikatna kobieta zdjęła z niego część życiowego bagażu. I wtedy właśnie po raz pierwszy pomyślał, że to może się udać. Harry był gotowy zaryzykować. Był gotowy zaufać Zoey na tyle, aby podaj się jej na tacy. Ona po to tutaj jest, prawda?

Mimo całego zaufania, które młoda kobieta już zdobyła Harry nie mógł opanować myśli, że ta kruszynka wygląda na kogoś, kto sam potrzebuje pomocy. I nawet nie wie, że jej czekoladowe oczy błagają o miłość i zrozumienie.

Nic się nie dzieje przypadkowo, zawsze jest jakaś przyczyna i konieczność.

***

mat-geo leże i nie wstaje. po prostu miałam dziś taki zapierdol że ledwo żyje. fantastycznie wgl, że wiem co my omawiamy wgl... ale dobra :D tak się dzieje, jak human pójdzie na mat. (y) bardzo mądrze.

zauważyłam na wattpadzie jednostki takiego chamidła. są tutaj takie laski, które trzeba wychować i postawić do pionu. jakbym spotkała je na ulicy to wytargałabym za kudły i sprowadziła do parteru. jak można pisać i przekazywać emocje będąc taką kretynką? księżniczki się znalazły, kurwa. 

jest tyle cudnowych perełek. a przyjdzie taka typiara jedna z drugą i swoje fantastyczne zdanie głosi. nie mam ochoty wchodzić na wattpada, kiedy wiem, że takie klientki tu po prostu egzystują.

Ambitions || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz