rozdział drugi

3.9K 214 13
                                    

Louis był dla Harrego jak jego opoka. Mógł go wyzywać od najgorszych, a potem wykopać za drzwi, ale wiedział, że Tommo zdaje sobie sprawę z tego, że traktuje go jak brata. 

Był w stanie pójść za nim w ogień i skrycie zawsze słuchał każdej jego rady biorąc ją do serca i wysysając do cna. 

Niestety, od kiedy odeszła ona to wszystko zaczęło zanikać.

Harry bojąc się ufać odsuwał się skrupulatnie od wszystkich, paląc za sobą mosty. Od kiedy odeszła jego ukochana Amber nie miał ochoty zagłębiać się w nic. Chciał odejść, nie chciał żyć. Nie miał pojęcia dlaczego właśnie wybrała jego - swojego przyjaciela z dzieciństwa, zamiast Harrego. Co było z nim nie tak? Czy to dlatego, że za bardzo poświęcał się pracy? 

Louis chciał pomóc Harremu, chciał go wesprzeć proponując nawet randki w ciemno, ale Harry nie potrafił podnieść się ze swojego dołka. 

Kiedy więc Harry siedział na sofie i słuchał jak Tomlinson opowiada mu o młodej dziewczynie, która studiuje psychologie na jego uniwersytecie nie wierzył własnym uszom. 

Czy naprawdę spadł na samo dno ludzkiej egzystencji, żeby być postrzeganym za psychola? Wiedział że to określenie jest przerysowane i tak naprawdę psychologia nie poleca wcale na tym, ale to jedyne co przyszło mu do głowy. 

Harry myślał, że oszalał. 

Nie chciał zawodzić Louisa, więc obiecał mu, że pójdzie na jedną wizytę, jeśli tylko da mu spokój. Skoro to miało zmienić spojrzenie niebieskich oczu to był w stanie się poświęcić. Wierzył, że jeśli nawet nieoceniający Louis widzi to jak się stacza to musi być źle. 

Naprawdę źle. 

Harry nie chciał dopuścić do siebie obcej osoby.

Bał się, że nawet w oczach młodej psycholog wyjdzie na pajaca. Nie chciał być mięczakiem, niestety jakkolwiek starał się wychodzić na dupka targały nim potem wyrzuty sumienia. Jego matka zawsze wpajała mu, że kiedy dajemy dobro ono do nas wraca. 

Chciał w to wierzyć, tak samo jak w to, że każdy zasługuje na zbawienie. 

Chciał doznać swojego zbawienia za życia, potrzebował oczyszczenia. 

Może właśnie Zoey Brown była jego ludzkim katharsis?

Po kolejnym zapewnieniu, że Harry z samego rana uda się do gabinetu młodej kobiety Louis lekko uspokojony w końcu poddał się i wyszedł. 

Harry mógł kolejny wieczór z rzędu siedzieć na kanapie i wpatrywać się pustą w ścianę czekając na cud. 

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro? 

***

mój kolega stwierdził, że po tym rozdziałe zrobiłam Harrego na emo :D "łoeva" :D Harry nie jest emo, ani gotem ani niczym innym :D nie maluje oczu czarną kredką, nie pali kotów, nie wywyra nóżek pająkom, nie robi czarnej mszy :D i tych innych rzeczy :D rozdziały raczej nie będa codziennie, chociaż są krótkie i napisanie jednego zajmuje mi średnio 15-30 min - dla porównania przy Better half siedze 1h - 2h :) wliczając przeczytanie milion razy, poprawianie błedów językowych i ortograniczych i zmienianie zdań :D zmykam spać! dobrej nocki i miłego wotrku! chodź może już się spotkamy! kto wie? :))))

Ambitions || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz