02

864 45 11
                                    

W poniedziałek od razu po porannej toalecie i ubraniu się zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu pewnego pudełka. Gdy tylko je znalazłam natychmiast schowałam do torby. Zeszłam do jadalni i usiadłam przy stole.

- Tak, tak, jasne – do pomieszczenia weszła moja mama, rozmawiając z kimś przez telefon. – Oczywiście Keiko, że będziemy. Czy kiedykolwiek nas zabrakło? No widzisz, nie masz się o co martwić. Buziaki, pozdrów i ucałuj wszystkich ode mnie.

- Dzwoniła ciocia Keiko, prawda? – spytałam.

- Tak, zaprosiła nas na obiad z okazji urodzin Takao. W niedzielę za dwa tygodnie.

Do jadalni wszedł tata z tacą, z talerzami. Miał na sobie kupiony mu dla żartu fartuch z napisem: „Pocałuj kucharza”. Kiedy postawił talerz ze śniadaniem przede mną, cmoknęłam go w policzek. To samo zrobiła mama. Tata poszedł na chwilę do kuchni i wrócił bez fartucha za to z pudełkiem dla mnie i talerzem. Podał mi pudełko i zabrał się za własne jedzenie.

- Idę do szkoły – powiedziałam po zjedzeniu.

- Tylko postaraj się nie wracać tak jak ostatnio, dobrze? – powiedziała mama.

- Oczywiście.

Schowałam pudełko z jedzeniem do torby i wyszłam na przedpokój. Ubrałam buty i wyszłam z domu.

W ciągu dziesięciu minut dotarłam pod szkołę.

- Pośpiesz się Kiczokawa! – usłyszałam. – Nie mam zamiaru spóźniać się na lekcje bo ty musiałeś szukać jakichś zeszytów.

- Ale Iwa-chan, to nie moja wina.

Kątem oka zobaczyłam chłopaka, z którym uczyłam się w piątek. Towarzyszył mu jakiś czarnowłosy, trochę niższy chłopak.

Weszłam do szkoły, zmieniłam buty przy swojej szafce. Wspięłam się po schodach na drugie piętro do mojej klasy.

- Cześć Taya – przywitałam się z koleżanką.

- Hej Shimi.

Usiadłam na swoim miejscu po przywitaniu z kilkoma innymi dziewczynami z klasy. Wypakowałam książki do pierwszej lekcji – angielskiego.

***

Po skończonych zajęciach pożegnałam się z Tayami i jak zawsze poszłam do biblioteki.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam powtarzać materiał.

- Omi-chan, miło cię widzieć  - usłyszałam po jakichś dziesięciu minutach spokoju.

Podniosłam głowę akurat kiedy chłopak zajął miejsce naprzeciwko.

- Mnie ciebie też Oikawa-senpai.

Licealista pokręcił głową z rozbawieniem.

- Darujmy sobie te zwroty grzecznościowe. Możesz mówić mi Tooru.

- A więc Tooru – uśmiechnęłam się – co cię tu sprowadza?

- Chciałem ci coś dać – zaczął szukać czegoś w torbie. – Miałem stare zeszyty z notatkami, a pro po naszego piątkowego tematu. Nie wiedziałem co z nimi zrobić, więc leżały w szafce i zbierały kurz. Podejrzewam, że tobie przydadzą się bardziej – przesunął w moją stronę dwa zeszyty.

Spojrzałam na zeszyty, Tooru, ponownie na zeszyty i znowu na chłopaka.

- Wiesz, że podobno wielkie umysły myślą podobnie? – spytałam retorycznie. – Wzięłam coś co zawsze pomagało mi z nauką angielskiego, ale już tego nie potrzebuję. – Podałam mu pudełko z robionymi własnoręcznie "fiszkami". – Mnie zawsze pomagały ze wszystkim, czasownikami, słowotwórstwem i resztą. Każdy kolor odpowiada czemuś innemu.

- Dzięki Omi-chan – wziął pudełko i schował do torby. – Naprawdę chciałbym zostać, ale mam trening siatkówki.

- Nie ma sprawy, leć. Ja tu zostanę i się pouczę.

- W piątki nie mam treningów, więc może będziemy spotykać się tu w bibliotece w piątki, co ty na to?

- Mnie pasuję i tak przesiaduję tu codziennie.

- Świetnie, jesteśmy umówieni, a teraz na serio będę leciał bo i tak jestem spóźniony. Najwyżej Iwa-chan mnie ukatrupi, to cześć – pożegnał się.

- Pa.

Szatyn ulotnił się naprawdę szybko, a ja mogłam wrócić do nauki.








Witam w drugim rozdziale, powoli poznajemy głównych bohaterów, akcja powoli się toczy...

Rozdział trzeci za dwa tygodnie, a w nim zaproszenie na trening i Tooru odprowadzający Omi do domu

Rzutując na miłość / Iwaizumi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz