Rozdział 15

2.3K 247 288
                                    

(Yoongi)

Weekend zbyt szybko minął i znowu musiałem przekroczyć próg szkoły. Nie byłem tym faktem zbytnio zadowolony. Witając się z kolegami kwaśną miną modliłem się, żeby żaden z nich nie wpadł na jakiś zajebiście głupi pomysł, który znowu musielibyśmy przepłacić długą pogadanką ze strony nauczycieli. Na szczęście wszystkie gołąbki były zajęte sobą nawzajem.

Chanyeol jak zawsze próbował rozbawić wiecznie znudzonego życiem Kyungsoo. Namjoon w mało subtelny sposób rzucał teksty do Seokjina, który tylko dzięki opiece jakiegoś Buddy nie zajebał mu w twarz. Nawet między najmłodszymi z naszej grupy musiało się coś wydarzyć. Ich bliskość była zbyt intymna i sprawiała, że dłuższe patrzenie na ich ukradkowe spojrzenia, bądź delikatne muśnięcia skóry o skórę wydawało się niechcianą ingerencją. Tylko ja jak zawsze kroczyłem na szarym końcu.

Nigdy nie sądziłem, żebym urodził się pod pechową gwiazdą póki nie spotkałem na swojej drodze tego mężczyzny. Minąłem go na szerokim korytarzu i żaden z nas nie miał zamiaru obdarzyć drugiego chociaż jednym spojrzeniem. Może i byłem dzieciakiem, ale wiedziałem, że nikt nie miał prawa mnie wykorzystywać. Nawet, jeśli czułem do tej osoby coś więcej niż zwykły pociąg przystojną twarzą, cudownymi oczami i uśmiechem, który sprawiał, że samemu chciało się odczuwać radość.

- Yoongi! – drgnąłem na dźwięk głosu dziewczyny, która od naszej przygody w lesie uczepiła się mnie niczym rzep psiego ogona.

- Cholera – warknąłem i w ostatniej chwili odskoczyłem chroniąc się przed bliskością.

- Chciałam cię tylko przytulić – fuknęła robiąc obrażoną minę – Nie widziałam cię cały weekend.

- I? – mruknąłem wskazując chłopakom, żeby dalej szli beze mnie – Nie jesteśmy przyjaciółmi.

- Co?!

Mierzyliśmy się spojrzeniami, ale widząc jak coraz więcej ciekawskich spojrzeń na nas zerkało w tym jedno niezbyt dla mnie komfortowe. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę naszej klasy, gdzie mieliśmy mieć godzinę wychowawczą. Uradowana dziewczyna przestała udawać swój płacz i zaczęła opowiadać o tym co robiła. Gdybym wiedział, że pomagając jej skazywałem się na wieczne potępienie. Zostawiłbym ją w lesie i skłamał, że zjadły ją dzikie zwierzęta. Może ktoś, by uwierzył. Usadziłem ją na miejscu i nie zwracając uwagi na jej dalsze zażalenia zająłem swoje miejsce obok Baekyuna.

- Ale masz powodzenie. Laski lecą na takich tajemniczych, depresyjnych facetów.

- Nie jestem depresyjny – mruknąłem kładąc swoją głowę na dłoniach ułożonych na blacie ławki – Wkurza mnie.

- Ciebie wszystko wkurza – zaśmiał się zbyt głośno na moje ucho.

- No.

Baekhyun widząc, że byłem jeszcze mniej skory do rozmowy niż zwykle odwrócił się w stronę tablicy. Po jakiś pięciu minutach do sali wszedł nasz wychowawca. Był typowym nauczycielem, który wypalił się wiedząc, że i tak nie zarazi nas jakąkolwiek chęcią do samodzielnej edukacji. Rozejrzał się po nas znudzonym wzrokiem, parę osób skarcił przez dalsze rozmowy i w końcu, kiedy zapadła absolutna cisza zaczął swoją gadkę na temat festiwalu z okazji święta szkoły. Kolejnej upierdliwej rzeczy jakby sama nauka do egzaminów końcowych nie wystarczyła.

- Proszę was, by każdy oddał swój głos na to co nasza klasa powinna w tym roku zorganizować.

Jednym uchem słuchałem przekrzykujących się uczniów. Wszystkie wypowiedzi ulatywały tak szybko jak się pojawiały. Kompletnie nie obchodziło mnie to, bo jako członek drużyny koszykarskiej już miałem jedno zadanie związane z meczem jaki mieliśmy odbyć przeciwko nauczycielom. Nie mogłem się doczekać, aż przypadkiem, któremuś podłożę nogę lub nieuważnie uderzę piłką. Trwałem tak w swoim świecie póki ktoś nie wypowiedział mojego imienia. Niezorientowany w temacie tylko pokiwałem głową i zamarłem, kiedy usłyszałem co będę musiał robić.

Mój rywal, moja miłość (namjin, jikook, sope)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz